Bycie ojcem. To coś całkiem nowego. Nowe wrażenia dotykowe, smakowe, słuchowe i ta radość z istotki, która pojawiła się na świecie. Czasem jest ciężko, ale jak patrze jak śpi i robi swoje miny to mnie rozbraja. Po całym dniu "kulania kulka" przyszedł czas i na moje "marsjańskie lądowanie". Nie było to kwestia treningu, czy odpoczynku. Po prostu wycieczka rowerowa zahaczająca o noc.
Jazdę skończyłem o 23 i na tym również wyjeździe zakończyłem słuchanie książki o przygodach człowieka na Marsie. Dziwne zakończenie, liczyłem na coś jeszcze, jednak sama książka bardzo mi się podobała. Wszystko za sprawą lektora. Jacek Rozenek to super głos i bardzo pasują mi książki czytane przez niego.
Sama jazda dość dynamiczna, bo i chłodno było nocką. 14 stopni tylko.
Mapa dla Katany:
Niebawem rozpoczynam kolejnego Audiobooka: Zwodniczy Punkt - Dan Brown
A jak wasza lista rowerowych audiobooków? Podzielcie się ze mną w komentarzach!
biker, pod koła wpada się jak się nic nie widzi. Jak się nic nie słyszy to najwyżej można minąć kumpla co ci cześć mówi. Bo klakson i tak słychać więc jak trąbią to słyszę.
Mi bardziej przeszkadza w słuchaniu wiatr, bo klasycznych słuchawek używam a nie dousznych takich głebokich...
Giovanni - oj tak, z Kajkiem miałem podobnie :) wiedźma Gessler i przeróbki "Euro spoko" fragmentami powodowały, że ryłem w głos na rowerze :) "Noc..." jest bardzo specyficzna, potrzeba dużo dystansu i odporności na hardkorowe klimaty :)
Co do tego, że słuchanie książek przeszkadza w percepcji na rowerze - stanowcze veto! To jak słuchanie radia, w którym tylko gadają - naprawdę wszystkie zewnętrzne dochodzą do uszu. Czasem niepotrzebnie zresztą :)
Podczas jazdy nie powinno się słuchać książki.Ja wiem,że lubicie mieć słuchawki,ale wy tam nic nie słyszcie i potem dziwicie,że wpadacie pod koła. xd Ja wolę czytać książkę.Nie potępiam tego,ale też trzeba zachować ostrożność.
Trollking - wszystko co wymieniłeś mam już przesłuchane prócz "Noc żywych Żydów" i zwodniczego...a Kajko i Kokosz to już majstersztyk. Jechałem i płakałem ze śmiechu. W pierwszym tyg. sierpnia jestem na 9 dniowym urlopie - 2000 km i książka za książką :):):)
Oj, polecać by było aż nadto. Teraz nadrabiam zaległości w "Wiedźminie", a niedawno połknąłem uszami całe genialne słuchowisko w ramach "Trylogii Husyckiej". Fantasy to też obowiązkowo pierwszy tom "Gry o tron".
Z kryminałów: cała seria Cobena i Nesbo. Do tego Mankell, Miłoszewski...
Z horrorów: oczywiście King.
Z najbardziej zakręconych: "Noc żywych Żydów" Ostaszewskiego.
A dla dzieci, a realnie zupełnie dla dorosłych, genialna wersja komiksów o Kajku i Kokoszu.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.