Wyskok w chwili wolnej. Wczoraj miałem dzień przerwy bo maluszka kąpaliśmy, a dziś zdecydowałem się przejechać przynajmniej 40km aby rozruszać nogi. Przez większość czasu ciągnęło mnie biodro, w sumie dość dziwna sprawa, bo do tej pory mi nie doskwierało. To był ból nie tyle ze stawu gdzieś z głębi, co ból taki jakby się skóra biodra ocierała o kość i jakbym sobie obtarł skórę od wewnątrz. Po około 25km przeszło jak ręką odjął.
Trasa w sumie bliska standardom, ale na początku pojechałem nie na Janówek, zaś na Dwa rondka w Wieliszewie, a potem Dębę i Jachranka. Agnieszka nie chciała bym dziś znikał na długo. Toteż posłuchałem się żony i wróciłem po dwóch godzinach.
Jak obiecywałem nowa książka zaczęta. Na razie się nie dzieje za wiele, ale Brown słynie z tego, że rozbuduje na pewno fabułę. Nadal na Tacierzyńskim do końca przyszłego tyg, potem powrót do pracy. Jakoś udaje nam się dotrzeć. Aga się lepiej po porodzie czuje, a ja też staram się ją wspierać.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.