Rano termometr wskazywał 2 stopnie, a na dachu supermarketu Owad - pojawił się biały nalot. Nie była to jednak pleśń, a nic innego jak szron. Chyba muszę porządnie zabrać się do nwoego jesiennego bannera bloga, bo kwiatki motylki pewnie tej nocy już pozamarzały! U nas w sklepie skitrał się jeden paź królowej. Wczoraj nieźle mnie nastraszył, ale pościłem go wolno i lata po sklepie. Kuźwa czujecie? Mamy własnego motyla, jesienią w sklepie! Może zrob młoe i będziemy mieli motylandię!
Motyla noga!
A tak już bardziej serio i wracając do meritum - czas wygrzebać z szaf warstwy i odzienie jesienno-zimowe. Moje rękawiczki, na ten przykład, definitywnie nie ogarniają już bazy i me szlacheckie dłonie - się mrożą. Czy wy też macie tak na przełomie: "da się jeszcze" i "kuźwa jak zimno" ze znalezieniem odpowiedniego stroju na rower? Niby co roku ta sama pora, te same temperatury, niby jeździ się już kilka lat, a zawsze co roku, jesienią człowiek głupieje. Jakby cofał się w rozwoju. Patrzy w tę/tą szafę i nie wie co założyć. A wiecie co jest najgorsze? Gdy ubierzecie się w domu, nie mija 10 minut, a jesteście mokrzy! Leje się z was jak z sopla na wiosne. Latacie jak oparzeni i w pędzie zbiegacie do piwnicy - cali spoceni. W biegu zdejmujecie jedną bluzę i wsadzacie ją do sakwy i co? Wyjście na dwór uświadamia was, że nie tylko zaraz założycie tę oto schowaną niedawno bluzę, ale zastanawiacie się czy nie wrócić po jeszcze jakąś dokładkę.
Nasz organizm przeżywa szok z 20 stopni przestawia się na 5 jakoś opornie. A wiosną? Kurde niech będzie pierwszy raz po zimie poajwi się na termometrze 5-10 stopni to już w podkoszulkach chce się latać - PARANOJA:P
Ja dziś ewidentnie zmarzłem w ręce. 5 stopni i super oddychające z długimi paluszkami to nie dla mnie:D
Własny, sklepowy motylek - genialne :) U mnie też okropnie zimno. W czapce jeżdżę już od dawna i w buffie też. Wczoraj rano było +1. Aaaaaa! Ja chcę wiosnę!!!
Oj, bo przypomnę komuś, jak kiedyś dzwonił zębami. Fakt, że było wtedy sporo na minusie:) Jeszcze tej jesieni nie zmarzłam, chociaz nie wlożyłam jeszcze nic pod kask a rękawiczki mam rowerowe bez palców, ale nie jeżdżę o 5 rano, no i jestem zimnolubna
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.