Pan mu coś powie... || 35.00km
Ale od początku...
Dojazd był w słońcu, zaś w temperaturze sporo poniżej oczekiwanej. Było rano chyba 7 lub 8 stopni. Obskoczyłem na szybko rossmana i odwiedziłem ubezpieczenia. Potem kurs dom, wymiana zakupów na obiad do pracy i wio! Zimno było z początku, ale jak się rozruszałem, szło już wytrzymać, a animuszu dodawało piękne słońce.
W pracy zaczęło się niemrawo. Kawa, lekkie przepalenie w kominku, bo w głębi sklepu czuć było chłód - noce nadal zimne, a sklep słabo izolowany od zimna. Po kawie przyszła pora na codzienność. Klienci nieśmiało wkraczali do środka i początkowo nie było za wiele pracy. Całość dnia jednak przypieczętował - przynajmniej dla mnie - przypadek pewnego syna...
Państwo wkroczyli coś około 12.
Ona - żona, On - ociec, ona - córka... a syn gdzie? Syna nie ma.
Córa małą z 2 latka, mama przymierzała ją do rowerka biegowego. Pan ojciec zdecydowanie był przeciwny, bo "ona nadal za mała na takie dziwactwa". Nie o tym jednak chce wam opowiadać. Chodzi o to, że pan był w tygodniu sam i miał w zamyśle nabyć dla syna rower na kołach 24 lub 26 cali( syn 10 lat). Doszliśmy w czasie tych wizyt do wniosku, że dobrze będzie przyjechać z synem aby przymierzył się do ram i wybrał sobie rower.
Niestety - syn miał dziś trudny dzień i kolokwialnie mówiąc, strzelił focha. 10 latek, to chyba za wcześnie na dojrzewanie i burzę hormonów. No tak czy siak syna nie było.
- A gdzie główny zainteresowany? - pytam, bo poznałem pana ojca wcześniej już.
- No nie ma, to znaczy jest...
- A gdzie?
- Obraził się.... nie chce wyjść z samochodu
- Nie chce wyjść? - Matka patrzy na ojca i dziwi się. Idź do niego i go przyprowadź
- No nie chce iść. Obraził się...
- Dobrze to ja pójdę. - mama znika a ojciec próbuje okiełznać dwulatkę. Jest ryk bo ona chce na rowerek, a tata jej mówi, że jest jeszcze za mała.
Mija jakieś 15 minut, wraca matka.
- I co? - Tata wypatruje syna, którego nie ma.
- Nic... uparł się i siedzi w samochodzie!
- Może pan by poszedł z nim porozmawiać?
- Słucham?
- No może pan go namówi, żeby przyszedł.
- E ja mam iść namawiać państwa syna, aby przyszedł do sklepu? - dosłownie mnie zamurowało
- No na nas się obraził
- Pan wybaczy, ale sprawy wychowawcze zostawię państwu. -
Po dyskusji naradzają się, a ja wracam do swoich obowiązków. Rodzice na zmianę chodzą i namawiają jaśnie księcia. Wreszcie po jakichś 30 minutach pojawia się naburmuszony 10 latek i rozopoczyna się sprzedawanie. Nawet udaje się wyjść na dwór i pojeździć, choć chłopak za każdym razem jak staje to wykrzywia się i płacze, że on już ma rower.
- Ale tamten za mały już synek - rzecze ojciec
- Ja lubię tamten
- Ten fajniejszy synuś...
- Nie fajniejszy
Efekt prawie 40 minut dyskusji z synem namawiania jest taki, że rower kupiony wreszcie, a syn znów poszedł do auta siedzieć.
Nowa era?
Idzie wielki kataklizm?
Ktoś po podmieniał dzieci?
Jakbym ja takie fochy stroił to nikt by mnie nie pytał. Za rękę do domu i koniec zakupów. Boże co za czasy! Trzeba łaskawie prosić 10 latka, aby przyszedł obejrzeć rower.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew