Bywa tak, że nic nie idzie jak trzeba. Z dziećmi to tak właśnie jest. Budzisz się rano, a w zasadzie budzi Cię syn i już wiesz, że coś jest nie tak. Płacz, marudzenie, znowu płacz, znowu marudzenie, grymaszenie przy jedzeniu, znowu marudzenie i tak aż do samego złapania za klamkę.
W duchu świadomości - miałem nadzieję wyjść tego dnia wcześniej, bo pogoda zapowiadała się ładna. Chciałem przepedałować nogi po niedzieli z Piotrem i dokręcić sobie na lajcie jakąś traskę z rana. No cóż Janek miał inne plany i wybieranie się o poranku było, lekko mówiąc, przeciągnięte.
Udało się jednak wyekspediować w domu rodzinkę i gdy już żona była zaprzęgnięta z młodym do rydwanu, mogłem w spokoju pojechać na rundę. Ranek mimo, że słoneczny zawiewał chłodem. Zapowiadali jednak dynamiczny wzrost temperatury i nie pomylili się. Szybko się pogoda stabilizowała i w ciągu pół godziny wskoczyło dobre 3-4 stopnie na licznik Celsjusza. Nogi o dziwo nie były mocno skatowane po niedzieli, a pogoda wyraźnie nastrajała do jazdy. Dobrze mi szło i przed pracą wrzuciłem na licznik 23 km aby łącznie z dojazdem po pracy do domu dobić do 37 - Zacnie! Moi mili!
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.