Czekałem na ten moment od wielu tygodni. Nie było pogody, nie było czasu, nie było warunków. W ten weekend karta się odwróciła. Wyszło w sumie spontanicznie. Jak zawsze. Pomyślałem, że pojadę z wiatrem zachód, potem bez przekonania, napisałem do Piotra. Ostatnio odmóiwł wyjazdu nocnego, więc nie sądziłem, że się zdecyduje. I wiecie co? Zdecydował się.
Pracę w sobotę mam wpisaną w pesel. Podczas gdy Starsza Pani robiła już pierwsze kilometry, ja mordowałem się w pracy, handlując pompki, dętki i rowery. Snuł się dzień, jak smród po gaciach. Wreszcie przyszła piętnasta i pojawił się Piotr. O szesnastej zamknęliśmy sklep i przygoda się zaczęła.
Do Nowego Dworu lecimy szybko i po zmianach. Średnia na tym odcinku oscyluje w okolicach 30km/h. Od Błękitnego mostu lecimy północną częścią Parku Kampinowskiego.
To nieomal służbowa fota z północnej obwodnicy Kampinosu:
Tak było w marcu:
Ten postój dodaje nam mocy więc ruszamy dalej.
Postój za Kamionem. Most drewniany na Bzurze został rozebrany, za to nowy most z jest idealnym asfaltem.
Miasto Iłów to popas i doładowanie węgli.
W Iłowie na rynku jemy w romantycznych alejkach to co kupiliśmy na popas. Zaraz za Iłowem robi się już chłodniej, bo słońce zachodzi. Ruszamy więc już ubrani na noc, która zapada coraz szybciej.
Do Płocka docieramy już po zachodzie. Zajeżdżamy na rynek, ale za nim to nastąpi musimy pokonać efektowny podjazd. U progu podjazdu mijamy zrekultywowane osuwisko.
Zanim ruszymy na obiad, odwiedzamy jeszcze skarpę Płocką i Wzgórze Tumskie oraz Katedrę Płocką
Widok ze skarpy na oświetlone miasto jest bajeczny! Na deptak wyruszamy z nadzieją na dobre jedzenie, kończy się smaczną pizzą w barze i herbatą z cytryną. Mina kelnerki u której zamawiam herbatę - bezcenny. Średnia promili w barze jest niemałą.
Z Płocka ruszamy już w ciemność. Lecimy znów zmianami i kilometry uciekają. Noc jest stosunkowo ciepła, ale i wilgotna. Przez większość trasy towarzyszy nam Księżyc. Gdy wschodzi - jest czerwony! Widzimy typową krwawą pełnię
Rozciąganie na postojach to podstawa.
Przed Płońskiem uderzamy na Naruszewo, a stamtąd na Nasielsk, skąd prosto już do domu.
Trasa dynamiczna, noc ciepła - choć kilka stopni więcej by mnie nie zmartwiło. Średnia - jak na mnie - powalająca. Równa dobra współpraca i zmiany co 5 kilometrów, to dobry sposób na jazdę, lekko powyżej oczekiwań. Dobrze zgrani jesteśmy z Piotrem i pedałowało nam się bajkowo. Piotrek to nowicjusz na takich trasach. Tego dnia zrobił zyciówkę i jedzie ze mną na MP, jako kolega. Nie udało mu się załapać w zapisach, ale wybiera się na imprezę towarzystko i kolarsko chce się zmierzyć z dystansem jaki przygotowała kapituła.
Ciężko mi dawać rady w takiej materii, ale jak boli kolano przy dużym obciążeniu to niekoniecznie to ustawienie musi być idealne, bo wiele spraw wychodzi dopiero przy mocnym tempie. Przy dużym obciążeniu zawsze łatwiej o kontuzje i dopiero wtedy widać bonusy naprawdę dobrego ustawienia; choć oczywiście są takie urazy na które żadne pozycje nie pomogą.
Co do tempa na maratonie - trochę demonizujesz. Po pierwsze jazda w grupie znacznie przyspiesza, +3-5km/h do prędkości na pierwszych 200km jest jak najbardziej do osiągnięcia. Jeździsz głównie rowerem zabudowanym osprzętem turystycznym, z sakwą, z grubymi oponami, do tego w terenie niesprzyjającym większym średnim, a to znacznie obniża prędkości. Gdybyś zoptymalizowała rower i trasy pod kątem większych prędkości, czy kupiła nawet dość tani rower szosowy w okolicach 1000-1500zł pewnie 25km/h nie byłoby niczym wielkim. Podnieść średnie z poziomu 20 na 25 jest stosunkowo łatwo, powyżej dopiero robi się trudniej.
No i też trochę demonizujesz to ściganie na ultra. Oczywiście jest grupa ludzi, którzy lubią się ścigać, ale jednak większość ludzi na takich imprezach jedzie na ukończenie, satysfakcję daje im samo ukończenie tak trudnej imprezy, jest parę osób co regularnie robią czasy w okolicach limitu czasowego. Na ultra są bardzo trudne imprezy jak MRDP, gdzie limit czasowy jest taki, że już sama mocna głowa nie starczy, trzeba być też bardzo mocnym fizycznie by w tak trudnym limicie się zmieścić. Ale większość imprez ultra ma limity dostępne dla każdego z więcej jeżdżących, średnia z jazdy w okolicach 20km/h wystarczy. 1000km ze średnią 20km/h to 50h, a limit na BBT to 70h, więc zostaje 20h na odpoczynki. Na Pierścieniu 1000 Jezior na 600km limit to 40h, a średnia 20km/h daje 30h, zostaje 10h, a 600km większość osób jedzie bez snu.
Poza tym na ultra nie liczy się tylko szybka jazda, ale też gospodarowanie czasem, wielokrotnie osoby jadące wolniej, ale robiące mniej postojów wygrywały z tymi ze średnią o parę km/h wyższą, grzejącymi szybko, ale dużo stającymi. Bo lepiej jechać spokojnym tempem, które nie wymaga wyprucia organizmu, niż grzać na granicy możliwości, co nas zmusi do dłuższej regeneracji.
Nie, no ja rowerek mam ustawiony idealnie. Nic mnie na nim nie boli. Nawet po 200. Głównie chodzi o to że taki dystans 300 czy tam więcej dałabym radę zrobić ale nie na maratonie. Bo wtedy noga by mi wysiadła (tak czuję i tego się obawiam) szybkie prędkości jednak nie są wskazane na mojej nodze ....i o to tu głównie chodzi ...:/ a 25 średniej - to jeszcze w życiu nie miałam ....
Ale nawet w przypadku urazu kolana warto dalej poświęcić czas na poszukiwania pozycji na rowerze. Skoro uraz nie uniemożliwia jazdy na rowerze, a dyskomfort jest ograniczony - to bardzo możliwe, że pewne ustawienia na rowerze go zwiększają, inne zmniejszają, więc pozycją też można coś osiągnąć. Regulacje siodełka nic nie kosztują - a mogą pomóc, dlatego gdy pojawia się ból warto spróbować czy zmiana ustawień go nieco zmienia - zwiększa, zmniejsza, czy też nie ma na niego wpływu
no tak tylko moje kolano nie jest kontuzjowane przez pozycję na rowerze tylko przez wypadek z blachosmrodem. W moim blogu 23 stycznia 2015 jest foto z wypisu ze szpitala co miałam konkretnie.
Wilk - masz 100% racji. Mnie przez kilka miesięcy bolało prawe kolano i już zaczynałem się poważnie o nie martwić, usłyszałem jednak gdzieś sugestię o zmianie wysokości siodełka. Spróbowałem i... jak ręką (nogą) odjął :) Nie chcę zapeszać, ale póki co ból nie wrócił.
Z 90% kontuzji kolan wynika z ustawienia pozycji na rowerze i dość łatwo je wyeliminować. Warto też założyć pedały SPD, bo te stabilizują pozycję kolana względem pedałów i środka suportu, na platformach noga zawsze trochę lata. Tylko stosując SPD trzeba bardzo uważać, bo jeśli ta stabilizacja jest w nieprawidłowej pozycji to kontuzja może się rozwinąć bardzo szybko. W razie bólu szybko trzeba reagować i zmieniać ustawienie bloków, tak by znaleźć optymalne. Oczywiście też wysokość siodła i jego setback ma znaczący wpływ na kolana, dlatego jak boli to warto eksperymentować z pozycją, bo to bardzo znacząco zwiększa szanse pozbycia się kontuzji.
Katana. Potwierdzam co piszą poprzednicy. Moja Kasia nawet tyle nie jeździ rocznie co ty. Właściwie jeździ tyle co nic, nie ma jakiejś super kondycji, może ledwie przeciętną, a na Kórnickim maratonie 300 w 24h wykręciła, choć połowę z kontuzją ;) Jak pisze Wilk - to głowa jest ważniejsza.
Nic podobnego. Im dłuższy dystans tym właśnie głowa ważniejsza. Znam parę bardzo mocnych osób jeżdżących ultra, dla których średnie powyżej 30km/h nie są żadnym problemem. Ale tylko jak się zaczynają jakieś schody typu utrata kontaktu z czołówką, gorsza pogoda - upał czy deszcz, czy jak się pojawią problemy z żołądkiem - to szybko wymiękają. A znam również kilka osób wyraźnie słabszych wydolnościowo, ale z mocną psychiką, które na jakie warunki nie trafią - to zawsze walczą do końca i nie odpuszczają. Wymiotują, walczą z rozwolnieniem - ale do mety zawsze dojadą.
Rower jest oczywiście istotny, na lekkiej szosie łatwiej jest robić długie trasy, ale prawda jest też taka, że im dłuższy dystans tym różnice wynikające ze sprzętu sa mniej ważne. Przewaga szosówki nad innymi rowerami jest bardzo zauważalna w przedziale prędkości powyżej 30km/h. Ale jak jedziemy 20-25km/h to już te różnice są niewielkie, poza tym kluczowa jest wygoda, bo z niej wynika prędkość na długiej trasie, jak lekki rower da nam popalić bólem siedzenia, karku, kolan, mięśni itd- to nic z jego potencjału nie skorzystamy, lepiej mieć coś cięższego, ale wygodnego. Na BBT nie brakuje ludzi na góralach czy trekingach, słynny jest rekord z jednej z pierwszych edycji, gdzie chłopak na marketowym góralu za 300zl zrobił czas niewiele ponad 40h. Bo nie ixteery robią rowery, liczy się głowa, płuca i nogi, sprzęt to sprawa drugorzędna ;))
Wystarczy sensownie przygotować górala - zostawić bajki o oponach wymyślane przez Morsa na boku i założyć leciutkie i szybkie szosowe opony 25-28mm i na to nie żałować pieniędzy, kupić model opon z wysokiej półki, bo to sporo daje. Warto też założyć lemondkę, zdjąć wszystkie dodatki typu błotniki, bagażniki, jechać z podsiodłówką - i mamy rower niewiele ustępujący szosówce w przedziale prędkości koło 25km/h. A na ultra jedynie najmocniejsi jadą szybciej, po 300-400km kończy się szybkie zasuwanie, później już nie tak często 25km/h się przekracza, średnia kolo 25km/h na całej trasie na BBT na 1008km to już całkiem przyzwoity wynik
W dobrym terminie test przed MP, te 200-300km zawsze warto przejechać przed taką imprezą i sprawdzić jak się jeździ na dłuższej trasie. W górach będzie oczywiście trudniej, ale jak ktoś zrobi płaskie 300km to i jadąc taki dystans w górach w grupie - da sobie radę.
No i super jak będziesz mieć towarzysza na tej imprezie :)))) - fajne foty - ja nie wiem kiedy do końca przełamię się na nocne jazdy. Mimo że mają swój klimat ...
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.