Maraton podróżnika - Dojazd || 51.00km
Dojazd.
Do Wrocławia docieram Pendolino.
Luksus jaki tam panuje i cena za jaką kupiłem bilet w przed
zakupie, utwierdza mnie w przekonaniu, że naprawdę warto jeździć
pociągami. Było miło, przyjemnie, cherbatka muzyka z głośników
delikatna i lekki szum kół o stalową drogę. Naprawdę przyjemnie
spędzony czas. W czasie dojazdu towarzyszy mi kolega, który również jedzie na maraton. Czas spędzamy na rozmowach o wszystkim.
Na miejscu spotykam się z Obisem i Krzyśkiem.S Lekko klucząc bocznymi ulicami, i zaliczając wszystkie możliwe brukowe ulice we Wrocku, wyjeżdżamy z miasta. Snujemy się bocznymi drogami mając przed sobą panoramę gór. Jedzie mi się ciężko, bo na plecach dźwigam plecak i jakoś tak nie mogę złapać rytmu. To nic, chłopaki są ciągle w zasięgu wzroku, a okolica jest bajeczna. Jedziemy drogami o conajmniej, słabej nawierzchni. Nie spodziewałem się tak złych i połatanych asfaltów w tym rejonie. Przypomina mi się wyjazd na Lubelszczyznę, gdzie na bocznych drogach więcej było łat niż asfaltu.
Do bazy docieramy po szesnastej. Na trawie biuro zawodów przyjmuje przyjeżdżających zawodników. Witam się i po krótkiej pogawędce idę zakwaterować się w domku.Moje lokum, to nic innego, jak domek spadzisty z kempingów z lat PRL. Te mają lata świetności już za sobą. Chatki są już nadgryzione zębem czasu, jednak w środku jest chłodno i przytulnie. Zapach starego drewna dopełnia klimatu tego miejsca.
Dzień kończy się. Ludzie nadciągają falami. Gadamy, śmiejemy się, dyskutujemy i pijemy piwo. Na koniec, gdy już zapada zmrok, jest klimatyczne ognisko.
Kładę się spać wcześnie, jeszcze przed 23:00 reszta jeszcze prowadzi dyskusję. Ja wybieram regenerację przed startem Kolejnego dnia czeka mnie wyzwanie.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew