Mówią, że 3/4 wypadków zdarza się w domu. Po ostatnim domowym wypadku, głowa nadal boli. Uderzenie było mocne... lekki wstrząs mózgu pewnie możliwy. W sumie siniaka nawet nie mam ale obokała głowa i szyja. No jednym słowem grzmotnąłem w kuchni o glebę:P Wstyd, ale co zrobić, grawitacji nie oszukasz.
Nie zmienia to faktu, że cały dzień przesiedziałem w domu i nawet strzeliłem z synem 3h drzemkę aby dojść do siebie. Janek bawił się później do wieczora i na krok nie odstępował ojca. TATA OĆ! i bez dyskusji. Musi tata siedzieć i patrzeć jak brum brumy jeżdżą, mało tego musi tata owymi również jeździć. I przejazdy i tunele z rąk budować. Instytucja ojca w życiu takiego człowieka jest kurcze ważna. To miłe uczucie, ale czasem człowiek chciałby mieć możliwość np zmiany pozycji w zabawie - niestety nie przejdzie. Baczność! I już.
Udało się wybrać na rower wieczorem, po tym jak dziecię już utulone i wykąpane majaczyło w objęciach Morfeusza. Nowe opony są większe. 25 nie zaś 23c, Wydają się bardziej miękkie, i mam wrażenie, jakby ciężej na nich się jeździło. Minimalnie,, ale ciężej. Zaletą niewątpliwą jest jednak ich ochrona przed niedogodnościami drogi. Lekkie chrobotki, i tarki ładnie biorą. Pompuje je do 7,5 atm, bo boje się bardziej (mają przyjąć 8,5) prędkości raczej nie spadły.
Przygotowanie do BBT trwają, choć pewnie to nie to samo co zrobić 200... :)
Pewnie i masz rację. W starej szosie miałem 25-tki, bo zmieniałem z fabrycznych Schwalbe 23 na jakieś tanie, teraz mam lepsze, ale nie man z kolei porównania do 23, bo od początku w Treku używałem grubszych.
Trollu, nie masz racji. 23 i 25 dają zbliżone osiągi (nawet dla zawodowców, a co dopiero dla amatorów). Ba, podobne opory toczenia osiągają nabita jak kamień 23 i miękka, wbita na 6,5 bara 25.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.