Z wiatrem mi do twarzy! || 38.00km
Pracy w pracy sporo. Dojechałem sobie rowerem, bo w niedziele sklep czynny do siedemnastej i szansa na przyjemny powrót była nad wyraz wysoka. Chyba wyszedłem z założenia, że z wiatrem mi do twarzy, bo nie zajrzałem skąd i czy w ogóle będzie wiało. A musze wam rzec, że wiało. Było ostro pod wiatr jakem gnał o poranku do pracowniczego padołu. Wiało w ryjek zasadniczo za bardzo. Gdy do tego dodamy jazdę terenem i plan "aby się nie upierd*** podczas dojazdu jak świnia" to w zasadzie plan upadł.
Dojechałem niby o czasie, i niby nie było źle, ale w pęciny weszło kosmicznie. Potem w trakcie spaceru siedmiogodzinnego moje łydki przypominały mi, że właśnie zrobiły trening siłowy i należy im się rekonwalescencja!
Nie było szans na rekonwalescencje - nawet na lekkie sanatorium czy spa. Spać też mi się chciało - tak a propos. No ale do rzeczy. Pohandlowałem kosiarkami (deszcz + ciepło + trawa = kupowanie kosiarek), i rowerami (maj + komunie = kupowanie rowerów).
Podczas całego dnia handlu starałem się zrobić zaległe inwentury w namiocie ale nie było mi to dane jakbym tego chciał i w sumie zrobiłem ledwo liczenie a analizę braków i różnic przyszło mi robić następnego dnia.
Dzień dobiegł końca a moje barki uginały się od gie-esów, komplementarki i pot spływał mi po... czole. Uradowany, że koniec dnia odziałem się w trykot i pognałęm do MAMY złożyć życzenia i pogadać.
Jazda lasem z wiatrem 28km/h z sakwą. Kurka-rurka ależ to było super! Drzewa mi się kłaniały!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew