Poranek znów wyszedł całkiem przyjemny. Udało się zrealizować wszystkie zadania jakie wyznaczyła żona i pojechać na rozerek. Tdgm dnia miałem dodatkowo kurs do Jabłonny do moich lokatorów. Temperatura dzisiaj wyjątkowo wysoka. Jak wyszło słońce uzbierało się nawet jakieś 14stopni. Musiałem uważać żeby nie ugotować się w ciuchach bo przez te huśtawki ciężko wstrzelić się że strojem rano.
rower przed pracą dodaje mi jakiegoś takiego powera. Cieszę się potem jak głupi do sera. Tm chyba nadmiar endorfiny tak na mnie działa porannie. Niestety to chyba jedne z ostatnich wyjazdów w takiej temperaturze bo nieubłaganie idzie listopad a przymrozki są tuż za rogiem.
Ostatnio analizowałem swoją rowerową szafę. Doszedłem do wniosku że jest tam sporo wiekowych ubrań. Na przykład do dzisiaj mam i mieszczę się -koszulkę kolarska swoją pierwszą z 2006roku. Podobnie kurtki i bluzy -jeden softshell jest już że mną od prawie 7lat przynajmniej:)
A u was jak wygląda prawa odzieży jesteście fanami corocznego zmieniania strojów? Czy raczej należycie do grupy konserwatystów?
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.