Dziwny dzień dzisiaj. Niby klientów mało ale tak jakoś totalnie mi się nie chciało. Udało się w końcu załatwić kilka zaległości i to przynajmniej jest mega plus tej dzisiejszej zmiany. Za oknami szaro - wszystko zmierzą już do zimy ale zanim to nastąpi to jeszcze przed nami ciężki okres byle-jakości którego nie lubię. Dzień do dnia podobny a światła coraz mniej. Słabe te polskie zimy. Pamiętam jak dawniej już w grudniu delikatnie padał śnieg i zaczynały się przymrozki. Może ujemna temperatura by odstraszyć zdołała tego wirusa?
W głowie taki marazm gdzieś uciekła taka witalność i energia. Może to ta dynamicznie zmieniająca się sytuacja tak na mnie wpływa? Sam nie wiem.
Całe szczęście wróciły popołudniowe zmiany i mogę rano się rowerem przejechać - to daje mi energię mimo że ubrać się jest coraz trudnej.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.