Wczoraj pojechałem do pracy autem. Jakoś tak wyszło że organizm upomnieniał się o sen pm tym jak zawiozłem syna do przedszkola. Dzisiaj plan był wykorzystać popołudniową zmianę i pojechać rowerem.
Trudno powiedzieć kto tu kogo bardziej wykorzystał bo od rana pada a w przerwach od deszczu - leje.
Zmotywowany 100% za punkt honoru postawiłem sobie cel aby nie oddać walkowerem tej popołudniowej zmiany i pojechałem rowerem do pociągu! Było (jest) zacnie. Pogoda i warunki identyczne jak na Islandii.
Kto nie był na Islandii to polecam dzisiaj rowerek?????????
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.
Ksiegowy
