Po dotarciu na peron okazało się że mój pociąg nie istnieje. W zamiantego na jego miejsce jest inny który jest prawie 45 minut później. Nie wiem po co te zmiany rozkładów jazdy żeby za chwilę znowu zmieniać przed powrotem do szkoły. Chcąc nie chcąc musiałem jechać rowerem. Wiem powiedział elektrykiem to łatwizna ale zwyczajnie po tym całym dniu w 29 stopniach w robocie mi się nie chciało. Tak najzwyczajniej w świecie dostałem lenia. Jazda wieczorami to też jest całkiem ciekawe doznanie. Nie sądziłem że tyle rowerzystów jeździ o tej porze i nie sądziłem że tyle rowerzystów ma tak silne lampki. Ciężka sprawa tak wracać w tym tłumie do domu.
Dzisiaj ścigałem się z eletrykiem przez 4 kilometry. Ciężka sprawa, ale wygrałem, więc coś tam wiem :) Ja się spociłem, pan na (nie)bajku w ogóle. Jednak nie oceniam :)
Z lampkami faktycznie jest problem. Ale lepiej, że są, niż by miało ich nie być. A zbyt często nie ma :/
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.