Jak ja uwielbiam pracę w sobotę. Dzisiaj leniwy poranek nie chciało mi się trochę wstawać chociaż nie pada więc jazda na rowerze powinna być czysto przyjemnością. Pojechałem na dworzec trochę za wcześnie. Pomyślałem że wsiądę w pociąg który przyjechał. Zapomniałem że Warszawa to duże miasto i że ma więcej niż jeden dworzec, dlatego jakie było moje zaskoczenie kiedy pojechałem na wschodnią zamiast na gdańską. Cóż począć cóż robić cóż dorywać. Wysiadłem sobie na centralnej i pojechałem rowerem. Jazda ulicą Jana Pawła to nie jest ciekawa sprawa. Ta ścieżka rowerowa to w porównaniu z tą która biegnie wzdłuż ulicy towarowej Okopowej jest masakryczna. Jechałem momentami po prostu ulicą bo te odcinki drogi rowerowej które są tam wyznaczone kończą się i co chwilę zmieniają stronę. Ruch dosyć mały bo dzisiaj sobota. Na ulicach jeszcze nie wszyscy w autach bo pewnie sobie smacznie śpią.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.