Dziś w końcu udało się wybrać na rower z moją ukochaną żoną. Młody niespodziewanie poszedł na półkolonie, bo okazało się że mimo wszystko dzisiaj jakiś dyżur tam mają przecinek i nawet jakaś wycieczka jest. No to z radością w podskokach po obiegu a my mając dzień wolny wybraliśmy się wspólnie na rowery. Opowiadają o tych upałach, ale upały to były w lipcu teraz jest po prostu polskie lato, ciepło w dzień chłodniej w nocy. No właśnie gdyby nie to że facet który mieszka pod nami pali regularnie papierosy zawsze wtedy kiedy chcemy otworzyć okno wieczorem i wywietrzyć mieszkanie, to byłoby całkiem przyjemnie. A tak jesteśmy biernymi palaczami i musimy wąchać te radosne smrody. Ale i tak jest lepiej niż było ostatnio bo przynajmniej mieszkanie się tak nie nagrzewa kropka odliczanie dni do katorgi, i do pierwszego września. Jedni odliczają do powrotu do szkoły my odliczamy do katorki. Ostatni długi weekend a potem wrzesień i szkoła.
Gadaliście z sąsiadem? Niestety, prawo mamy debilne i na trujących innych na własnym balkonie nie ma bata, ale może da się mu wytłumaczyć, że mimo wszystko by było miło, gdyby nie mordował powoli współmieszkańców?
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.