Zdjęcia wjadą później z drugiego telefonu, tymczasem kilka słów od autora.
Klasyczny zorganizowany solowy wyjazd. Nie żałuję że pojechałem, choć dzielenie się przeżyciami na bieżąco z kimś obok na pewno daje efekt wow.
Ogólnie mega super miejscówka. Łatwy dojazd z Legionowa i Warszawy. 1,5h i jest się u progu Mazur. Mnóstwo szutrowych dróg, a do tego malownicze jeziora. Szkoda że liście jeszcze nie przebarwione na czerwono, ale cóż wybaczam 😁🫣
Początek pod wiatr na północ nie szedł mi dobrze. Jakoś tak zimno i wietrznie. W zasadzie pierwsze 45km to taka walka z swoim wnętrzem. Bo niby nie było mi jakoś zimno, ale dookoła tak szaro i pochmurno. Udało się jednak zażegnać kryzys w trakcie pysznego obiadu.
Potem kierunek wiatru się zmienił i chyba przybyło parę stopni. Zdecydowanie lepiej szła jazda.
Tereny mimo szarości, zachwycały. Szutry odmieniane przez wszystkie przypadki i do tego bruki premium 🫣😁😝
Na sam koniec chcąc sobie skrócić cierpienia i nie jechać główna, wybrałem skrót. Dobrze odbierajcie swoje skróty, mój był po bruku i wcale nie skrócił 😝😝😝
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.