Trzeba przyznać że mają tutaj niezłe przeciągi w tej Warszawie. Dzisiaj wysiadłem sobie na zoo i stwierdziłem że zwiedzę tę stolicę na rowerze. Mimo że słonecznie to mocno wiało. Na rondzie Radosława to myślałem że mnie przewróci. Dają znać o sobie radośni użytkownicy veturilo. Spotkałem już kilka osób które z uśmiechem na twarzy chciały mnie zniszczyć uderzeniem czołowym. Można powiedzieć że wiatr miota nimi jak szatan. I teraz dylemat czy powinniśmy cieszyć się że ludzie wsiadają na rowery, czy obawiać się nadchodzącego tłoku hulajnóg rowerzystów dostawców i pseudo skuterów elektrycznych na ścieżkach rowerowych które i tak są już dosyć wąskie i odwiedzane dosyć często przez użytkowników pieszych. Śródmieście na rowerze, gdzie w środku miasta krzyżuje się kilka szlaków rowerowych zapowiada się piękny okres radosnej twórczości świeżaków. Jednym słowem Pokemony zbierz je wszystkie.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.