Dzisiaj trochę pojeździłem. Wróciłem po urlopie i już po jednym dniu wolne 🫨 żyć nie umierać. Miałem jechać dalej, ale w sumie kręciłem się po okolicy.
Rano z Pawłem na morsowanie do Pomiechówka a potem runda do zapory w Dębe i plaży w Wielszewie.
Tam się rozdzieliliśmy i potem pojechałem sam. Na wale nad Zalewem było koszenie i traktory pięknie zniszczyły kołami korony wałów. Telepało fest na tych odciśniętych od kól ciągników wzorach .
Spotkałem dziewczynę na Gravelu, która też walczyła z tarką pod kołami. Od słowa do słowa u pojechałem z nią do Zegrza i dalej na Nieporęt, gdzie złapała nas ulewa.
Chwilę (20minut )staliśmy pod wiaduktem czekając na przejście deszczu. Dalej pojechaliśmy ścieżką rowerową do Legionowa i koleżanka złapała gumę.
Pomogłem jej zmienić i odprowadziłem do Legionowa.
Dalej szybko na obiad do znanego mi bistro w Chotomowie. Kotlet z piersi kurczaka i ziemniaki. Za 2 dyszki - posiłek bajka.
Ostatni etap to chilling na ławeczce w lesie i wsłuchiwanie się w dźwięki Muzyki relaksacyjnej. Tak leżałem że prawie usnąłem na tym słońcu 🥵🥵🥵🥵🤣🤣🤣
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.