Wiosenno - świńsko - wietrzny weekend! | Księgowy

Wiosenno - świńsko - wietrzny weekend! || 71.38km

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komcie(2)
Kategoria Na Zaborze
Pierwszy od wielu dni naprawdę wiosenny weekend. Gdyby tylko wiosna chciała przyjść tylko w sprzyjających okolicznościach słońcem i ciepłem. Wiosna jednak wnosi nie tylko cieple promienie ale zmiany pogodowe ciągną za sobą wiaterek, który w ten weekend zdecydowanie nie był PRO!!!
Kiedy w sobotę o 8.40 ruszyliśmy na weekend za miasto, do Agi rodziców, wiatr był w twarz. Droga monotonna i przetrzepana wielokrotnie. Rowery więc prowadziliśmy bardziej intuicyjnie bez udziału pełnej świadomości. Tylko wiatr przypominał naszym nogom, że jednak jednoślady same nie pojadą ;P

Obładowani w 4 sakwy jechaliśmy więc walcząc z Zefirem. A zefir to kawał drania był i cale 35km dawał po ryju raz po razie…


Na miejscu u Agi nie wiele kręciliśmy, świniobicie pochłonęło większość przedpołudnia – południa i kawałek popołudnia soboty. Swoją porcję mięska otrzymaliśmy i trzeba było sobie je oprawić. Kiedy mięso była już poćwiartowane ja zająłem się rowerami. Malowanie tylnego błotnika Agnieszki wyszło, o wiele ładniej niż się spodziewałem.

Podmalowałem także oba bagażniki nieźle odrapane od sakw. Do tego z kawałka blachy zrobiłem 4 obejmy do mocowania przednich błotników.

Podczas całej pracy pomagał jeden mały szczeniak Kuleczka;)


I tak minęła pracowita sobota dzień pierwszy, a wszystko co stworzyłem było DOBRE!!!!
(wieczorem stwórca odpoczął i uczcił pracę Zimnym Lechem! – no może nie tylko jednym :P

Pomocnik też odpoczywał!

Dzień dwa to niedziela. Od rana leniwie na słonku regeneracja. Czas było na tuning mnie! Strzyżenie i dalsze opalanie się na słonku i zapychanie się przepysznym serniczkiem. Było cudnie ale około 17 trzeba było się do powrotu zebrać. Wiatr jak na złość znów wiać miał nam w twarz i to o wiele silniej niż dnia poprzedniego. Mało tego nasze sakwy wypełniło prawie 25kg mięsa (choć mam wrażenie że więcej!) Jazda pod silny wiatr z pełnymi sakwami to było coś. Chyba w ten weekend naprawdę zweryfikowałem swoją siłę nóg. Momentami 12km/h było sporym osiągnięciem. Te 35km w drodze powrotnej w zasadzie pomnożyłbym conajmniej razy 3!! Pod koniec Szlo lepiej już ale teraz siedząc czuje nogi jakbym wrócił z wysokich gór…

Weekend nie nazbyt rowerowy, ale mimo wszystko na pewno na plus jeśli chodzi o trening siłowy i w progu wyższej sfery tętna!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (2)

był i schaboszczak i serniczek":D wszystko było nawet w nadmiarze;) Serniczek malina pyszniusi!!!!

Ksiegowy 11:33 wtorek, 5 kwietnia 2011

Bo to najpierw trzeba sił nabrać, żeby wozić takie ciężary. Czeba było przed jazdą po schaboszczaku strzelić, a serniczek do sakw :)

sliwka 08:32 wtorek, 5 kwietnia 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa aoree

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]