o tym jak wiatr zrobił mnie w trąbe!!!! || 175.17km
Wstaliśmy więc jak Bóg nakazał zjedliśmy liche śniadanie, bo upal i duchota nie pozwalały na nic konkretnego. I po 9.30 ruszyliśmy w trasę. Moja trasa wiodła do Agi pracy, tam ją zostawiłem a sam pojechałem „się przejechać” Było ciepło, miło i wiało w plecy.
DO Nasielska jechałem ze średnią 26km/h. Szybko podjąłem decyzje , że tego dnia odwiedzę także Nowe Miasto.
Cóż i ono mnie podkusiło. Znak 19km Płońsk znów podszeptywał mi zło…
Pojechałem więc na Płońsk. DO miasta nie wstępowałem, ale z powodu silnego wiatru zdecydowałem, że 33km do Ciechanowa to szybko pójdzie, i że jak człowiek kulturalnie PKP wrócę wszak rower za darmo teraz.
No i ruszyłem na Ciechanów.
Tam klęska za klęską, najpierw, tuż przed miastem odkrywam mechaniczne uszkodzenie opony tylnej(pójdzie niebawem do śmietnika bo na ściance się pruje) to jeszcze dwa bankomaty odmówiły posłuszeństwa. W portfelu znalazłem 3,5zł a dowód osobisty został pod zastaw wypożyczonej z UW Pracy magisterskiej. W PKO, którego chwilę szukałem, okazało się, że moja karta straciła ważność. Zrezygnowany usiadłem na schodach w chłodnym banku i biadoliłem nad swym losem, jednocześnie obmyślając najbardziej niecny plan czyli „jak tu k-wa do domu dojechać i nie paść na pysk”
Ochrona oczywiście od razu zainteresowała się moimi bólami i kazała mi opuścić Bank. Ha trzeba było wam wiedzieć, że w przedsionku banku stał i mój rower. Może to to było powodem ich zainteresowania. Dobrze, że mieli „Dar Natury” to napełniłem Bidon i pół butelki po Coli. Wypiłem 3 kubki zimnej wody „na zapas” i rad nie rad ruszyłem do domu pod mega wiatr.
Za drzewami bywało znośnie, 17km/h ale na otwartej przestrzeni bywało ze mną krucho. 15km/h to był mój max. I tak turlałem się turlałem aż do Nasielska. Tam zaczęły się kłopoty, moje siły spadły do minimum. Jechałem 11km/h a na niebie zaczęło się zbierać na burzę. I tak za Nasielskiem nadeszła właśnie owa deszczowa dyskoteka!! Udało mi się na przystanku schronić i walnęło z nieba. Wiało padało dmuchało waliło i błyskało!!!
Po pierwszej przyszła kolejna burza, znów czekałem potem zaczęła iść następna ale już o wiele dalej. Postanowiłem nie czekać i pojechałem. Niestety na Dębe znów zaczęło padać i błyskać, chwila przerwy na przeczekanie, okazała się bezpotrzebny, bo burza błysnęła ze 2 razy i tylko rzęsiście padało. Cóż zdecydowałem się jechać w deszczu, trochę mnie mroziło na zjeździe z górki jednak prędkość znamionowa wzrosła do 23km/h.
W Legionowie wyszło Słońce a w Jabłonnie byłem nieomal suchy…
I tak po: 175km i Średniej 20km/h jestem żyje i…. musze kupić oponę:D
kilka ciekawych zdjęć;D
droga prawie asfaltowa:
granice powiatów:
feministycznie:
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew