Alpy - Dzień 8 | Księgowy

Alpy - Dzień 8 || 107.00km

Piątek, 8 lipca 2011 · Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Dzień 8
Poranek bardzo wietrzny.

Odsłonięta łąka powoduje że namiot trochę się panoszy a kiedy opróżniamy go zaczyna uciekać po trawie. Głód i kryzys braku wody czuć od rana. Jedynie wiatr w plecy pomaga nam jechać. Dopadamy wreszcie SPAR i tam daje upust swoim potrzebom. Wielkie zakupy i śniadanie królewskie tuż obok supermarketu.
https://lh6.googleusercontent.com/-UvOYO_WFMoE/TiQPz0XualI/AAAAAAAANeY/5manKGaJbk0/s512/101_0544.JPG
Mama Agnieszki w rozmowie telefonicznej stwierdza, że zyjemy jak cyganie co bardzo nas rozbawia i wielokrotnie tego dnia wracamy do tego stwierdzenia.
Tego dnia punktem głównym jest Bischowschofen.
Wjazd do miasta przebiega sprawnie ale pod sama skocznie czeka nas 16% podjazd. Agnieszka decyduje się go podejść, ja podjeżdżam, ale tylko dlatego, że ma on odcinek kilkuset metrów. Koło wielkiego obiektu narciarskiego spotykamy polaków. Chwila rozmowy i fotografujemy.

Jest możliwość wejścia na bule ustawiam się do zdjęcia a z góry słychać okrzyk. Później okazuje się że przeganiali nas bo odbywał się trening. Na igielicie skakali młodzi skoczkowie.

Za Bischowschofen przychodzi deszcz, chowamy się pod wiadukt i zagaduje do Młodego Austriaka i dopytuje się o tunel kolejowy do przewozu samochodów. Po deszczu znów wychodzi slońce i jakby nigdy nic kontynuujemy swoję podboje alpejskie.

Droga ma Mulbach jest najtrudniejszą jaką pokonywaliśmy na tym wyjeździe. Zaczyna się niepozornie, zwykły stromy podjazd.
Ma on na oko 12%. Jedziemy jakiś czas z mozołem, potem zaczyna się kręcić asfalt i tworzą się serpentyny, aż wreszcie, kiedy wydaje się, że wyżej już nie można staje znak "Uwaga stromy podjazd 15% przez 3,5km".

Żeby, cholera ci Austriacy choć troche źle to odmierzyli, ale nie ma szans. Z licznikiem wychodzi co do centymetra tyle ile było na znaku.

Oczywiście prowadzimy rowery bo jechać wcale nie mamy ochoty! U szczytu jesteśmy cali mokrzy od marszu z rowerem. Chwilę jest płasko

a po niecałym kilometrze, znów pojawia się podjazd tym razem po raz kolejny 12%. Na szczyty, szczytów docieramy wreszcie około dwudziestej.

Jest już chlodno i robi się ciemno. Szukanie noclegu jest utrudnione bo padamy z nóg. Zjazd w dół szybki i dynamiczny ale rozgladamy się za kwaterą. Same trzy gwiazdkowe hotele odstraszają troszkę luksusem. Wreszcie po jakiejś półtorej godzinie udaje się znaleźć mały motel. Negocjacje kulawym niemieckim dają 20E (rano okazuje się, że wynegocjowałem cenę od osoby a nie za dwie razem).

Jest przytulnie, ciepło jest prysznic, choć ciepłej wody nie ma z powodu awarii. Gotujemy sobie i grzejemy wodę na mycie się. Jest pranie i spanie na łóżku 2x2m. Relaks pełna gębą. Kładziemy się około 24 padnięci.

galeria




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wiata

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]