Alpy - Dzień 12 | Księgowy

Alpy - Dzień 12 || 38.00km

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Dzień 12.
Pobudka na kempingu nie należy do spokojnych. Obozowiska małoletnich francuzów w jakichś zorganizowanych grupach, daje się usłyszeć od 6.30. Wychodzimy z namiociku i przenosimy się ze sjestą poranną pod drzewa. Wenecję mamy zamiar zwiedzać po poludniu a do Mestre nie zamierzamy jechać.
Wyjmujemy kuchenkę i gotujemy sobie kawę delektując się nią w cieniu drzew i w temperaturze prawie 30 stopni w cieniu.
DO Wenecji jedziemy dopiero o 14.30. Docieramy błyskawicznie bo okazuje się, że nasz obóz jest o rzut beretem. Chwilę trwa znalezienie miejsca na przypięcie rowerów. Decydujemy się jednak nie szukać płatnego strzeżonego parkingu tylko przypinamy rowerki kolo całej masy skuterów. Swoimi gabarytami nikną w tłumie niepozorne.
Przebieramy się w cywilne ciuszki i ruszamy na podbój miasta.
Przed wejściem widzimy plany miasta za 1,5e nie chcemy jednak dawać tyle za kartkę A4. Idziemy na spontana. Jest ciekawie, dużo uliczek wąskich i cała masa kanałów. Skręcamy intuicyjnie za tłumem ludzi i bardzo szybko gubimy totalnie orientację. Zapuszczamy się w najciaśniejsze zakątki tego miasta w ślepe zaułki. O ile w główniejszych wydeptanych ścieżkach turystów faktycznie miasto jakoś wygląda o tyle w całym tym labiryncie znajdujemy opuszczone kamienice, odpadający tynk i zapach stęchlizny z wybitych okien na parterze. Ściany pomalowane sprejem spotkać można nie tylko w ciasnych uliczkach. Mnie Miasto nie powala, choć kiedy co chwila wychodzimy na kanał zastanawiam się, jak u licha ktoś to zbudował.
Kiedy po 1,5 ciągłego spacerowania nie wiele zmienia się sytuacja naszego położenia, decydujemy się na przebiegły krok. Na jednym ze straganów stoją małe mapki rozkładane. Bierzemy jedną niby tylko przyglądamy się zastanawiając nad kupnem, Agnieszka w tym czasie robi kilka zdjęć całości. Odchodzimy bez mapy papierowej a z wersją cyfrową. Bardzo ułatwia nam to tego dnia poruszanie się po mieście.
W Wenecji należy uważać na pizzerie i kawiarenki. Kiedy znajdujemy w menu kilku knajpek, najtańszą i zjadamy ją ze smakiem na rachunku doliczają nam za obsługę i za miejsce siedzące i z 6,5 e robi się prawie 8,5!!! Kupujcie pizze ale zawsze mówcie „Pizza take away".
Do placu Marka docieramy i cykamy kilka fotek. Jest faktycznie śliczny i to on mi się naprawdę podobał. Te sukiennice i malowidła naprawdę dają wrażenie jakby się było w samym Rzymie. Usunąłbym jednak z samego placu stragany i straganiki które psują klimat tego miejsca. Po co mi jakieś baloniki w środku Wenecji???
Do obozu wracamy jeszcze przed 20. Przerwa dosłownie ze 45 minut i znów kurs do miasta na odwiedzenie Wenecji nocą. To już inna bajka.


Bez mapy nawet tam nie wchodźcie bo jak zabłądzicie to możecie do rana nie wyjść. My z rowerami docieramy tylko kawałeczek i robimy kilka zdjęć. Zmęczeni dziennym upałem nie mamy ochoty na wchodzenie głębiej.




Jedno jest pewne Wenecję zwiedzicie TYLKO pieszo. Z rowerem totalnie sobie nie wyobrażam. Oczywiście spotykamy dwóch kolesi na fullach, ale oba rowery to spece na XTR i z amorkami z najwyższej półki. Takiego cacka nie przypina się przed miastem

Opis linka


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa trzad

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]