Alpy - Dzień 15 | Księgowy

Alpy - Dzień 15 || 135.00km

Piątek, 15 lipca 2011 · Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Dzień 15
Wreszcie nadszedł dzień aby zbierac się do domu. Jutro ma być wylot a my zbieramy się do finalnego ataku na Bolonię. Energia jest, bo i tęskni się do domu, a dystans pozostawiony do lotniska jest odpowiedni, abyśmy mieli co robić i jednocześnie nie za wielki abyśmy nie umarli na zawał serca w upale.

Z całym szacunkiem dla Włochów, ale oni to chyba w szkole tylko Włoski mają i biologię. Za Chiny ludowe nie zgadzają im się znaki. Najpierw jedziemy i na znaku jest 12km jakiejś miejscowości. Potem dosłownie na tym samym rondzie przed którym stał znak przy zjeździe jest już „miasto X 15km”. Takich cyrków nie widziałem jeszcze. Błędy pojawiaja się tak nagminnie, że zaczyna nas to wkurzać. Jedziesz w skwarze, pot ci się z D… leje za przeproszeniem a tu raz Bolonia 30 a raz 27??? Co u licha…
W okolicach naszego lotniskowego celu podróży obszar z płaskiego robi się pagórkowaty. W oddali z płaskiej jak stół włoskiej patelni widać pagórki coś na kształt naszych Bieszczad.

Po dojechaniu do miasta zaczyna się seria zdarzeń totalnie szalonych wesołych i strasznych zarazem. Najpierw samo miasto z każdym kilometrem, zamienia się w parking. Spowodowane jest to zarówno godzinami szczytu, ale i sposobem jazdy samych kierowców. Włosi to straszni kierowy. Tam panuje totalny haos. Jedzie wóz nagle staje lekkim skosem na pasie i bez pardonu kierowca wychodzi z auta (nie patrząc otwiera drzwi). Włacza awaryjne światla i zostawiając uchylone drzwi drze się do znajomego zobaczonego na chodniku „Bondziorno”. A co go tam interesuje, że pół albo 2/3 pasa zajął, on kumpla zobaczył to zwyczaj nakazuje wyjść i pogadać minimum 15 minut. W tym czasie korek wzmaga się jeszcze bardziej.
Skrzyżowania w Bolonii to ciekawe rozwiązanie komunikacyjne. Tam pośród setek aut i tysięcy skuterów tylko auta zatrzymują się na czerwonym. Kiedy stajemy na sygnał czerwony miedzy nami a samochodami przeciska się najpierw kilka skuterków a potem rowerzyści. Dojeżdżają do linii pasów. Puszczają (albo i nie) pieszych, następnie jadą wolno do linii skrzyżowania i gdy jest okazja (czytaj nie jedzie nic, lub jedzie na tyle wolno, że przecież się zatrzyma) ruszają przez skrzyżowanie. Proceder nagminny uskuteczniany jest zarówno przez kierowców skuterów, oraz rowerzystów.
Wśród pojazdów panują piekielne upały (myślę że 35 to minimum). Gotujemy się w siodełku i z miłą ulga witamy wreszcie klimatyzowany terminal lotniska. Informacja jest widoczna i podchodze ze spokojem spytać o lot. Tu także robi się ciekawie. Pani powiadamia mnie że to nie to lotnisko i na podanej jej mapie wskazuje mi FORLI skąd lata WIZZAR. Kiedy dowiaduje się, że jesteśmy rowerami robie wielkie oczy i zdołaje tylko wydusić zaskcozna

„That`s impossible! You won`t make it!”

Udaje mi się ze spokojem poprosić ją o mapę I plan miasta i po chwili narady ruszamy na podbój Włoskich szos. Dystans całkowity do FORLI to 65km. Bez stresu przyjmujemy ta informacje.

Po lekkim i o wiele sprawniejszym poruszaniu się przez centrum (z mapą) wyjeżdżamy z miasta ii rozbijamy obóz przed Imolą.

Tego dnia wykręcamy 135kilometrów.

galeria




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa csiet

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]