e? popeja? -O mnie o życiu o słoiku! | Księgowy

e? popeja? -O mnie o życiu o słoiku! || 19.02km

Niedziela, 11 grudnia 2011 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Umiejętnie liczę, kasę, doskonale składam metry
kiedy trochę sie uzbiera wpisać mogę kilometry
I Księgowy mnie nazwali, bo wyliczam i sumuje
Każdy ciągle puka w głowę "czy ty czasem nie świrujesz?"
Każdy jeden metr i cale poukładam w rządki, słupki
Ci co z jazdy nie zliczają, to są rowerowe głupki!

Bo to frajda i zabawa kiedy słupek rośnie zdrowo
Czy to zima czy to lato, byle było rowerowo.
Nie pamiętam ja już czasów, kiedy pieszo się chodziło
Trzeba wtedy było łazić wolniej niż by się jeździło
Więc na rower sobie wsiadłem, ładnych lat ze cztery temu
Od tej pory zwiedzam więcej i nie słucham o chodzeniu

Czasem tam, po bułki pójdę, czy do szkoły autobusem,
Ciężko wtedy jest wytrzymać, chodzę gdy naprawdę muszę!
Nie ukrywam moi mili, że pod czaszką nawalone
Jeżdżę ciągle, zamiast chodzić, rower mi udaje żonę;)
Mam ja także tutaj obok, swą Agnieszkę ukochaną
I wraz ze mna na wycieczki jeździ z buzią roześmianą

To dziewczyna jest szalona, lepsza niż nie jeden z was
Kiedy ja wybieram asfalt, ona zapodaje LAS.
Potem mi się też obrywa, że mnie znowu gdzieś wywiało
Jednak sedno tego takie, kilometrów jej jest Malo
I to w trwodze i w rozpaczy pokazuje mi w tabelce
Że jej słupek jest niziutki i że ona to chce więcej!

No to wsiadam roześmiany i pakuje ją do drogi
Czas nabijać kilometry i na ścieżkach wzbudzać trwogi
Nie przepuszczę ja nikomu, kto bezczelnie mnie olewa
Zwłaszcza gdy na ścieżce piesi a tuż obok rosną drzewa
Bo ja wszakże, nie leśniczy trawą jechać nie przywykłem
Jeśli idziesz ścieżką pieszo, zwiewaj albo cię pierdyknę.

Inna sprawa to są laski, z futerkami takie „dziunie”
Takim to ja nie wybaczam, i zrozumieć ich nie umiem
Idzie taka, lezie tupie, napierdala obcasami
Dookoła róż wylewa i szpanuje reebokami
I gdy zacnie wejść próbujesz do pociągu zapchanego
Nie ustąpi ani cala, torba stoi mój kolego!

Torba taka jak ten człowiek musi czuć ważna wielce
Nie przestawi jej poczwara, bo tam rosół ma w butelce
A się nie daj boże jeszcze, od noszenia słoik zbije
I zaleje stringi w cętki no i szalik, ten pod szyje
Pozalewa jej mazidła, wszystko co na twarz nakłada
I tragedia przeogromna rzekłbyś nawet wręcz zagłada

Aby tego więc uniknąć moi drodzy przyjaciele
Wsiadam ja więc na siodełko, gdy nie pada i nie leje
Bo z dziuniami i torbami, walczyć to ja nie zamierzam
Nie ma deszczu, słoty, zimy – na wycieczkę czas uderzać



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa apang

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]