a miało być raz dwa:D || 110.37km
Czwartek, 29 grudnia 2011
· Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze, Po Agnieszkę do pracy
Dziś od rana za oknem chmurzyło się i buzowalo. Jak szedłem po bułki na śniadanie, to nawet kropiło. Mówię nawet do Agnieszki, że dziś to chyba z domu sie nei ruszę, ponadto co zawsze, czyli odprowadzenie jej do pracy.
Jednak przemyślałem sprawę. Zabrałem kupione talerze dla jej mamy i wsiadłem na rower. Kierunek Stacja PKP Legionowo Przystanek.
30 minut później wysiadłem w Studziankach i ruszyłem na podbój wiatru.
To nie był wiatr, to był mega wykurwisty wyrwi-łeb, rodu zerwi-kaptur!!!
O cie człeku mizerny! Niczem jesteś wobec tego silnego sukinsyna!!! No to począłem w modły błagalne całować mostek i nos wlepiać w śrubę sterową. Tak zwinięty na kierownicy parłem na przód pod wiatr.
3km i 300m dalej mogłem odetchnąć. Zadanie wykonane, talerze dowiezione i wszyscy szczęśliwi. Po wypiciu ciepłej herbatki, przeładowałem swojego błękitnego shot-guna i wsadziłem na pakę:
* 6kg cukru
* 3kg jabłek
* 70kg mnie;)
Nazad jechało sie zacnie, ale wiejskie burki zdemotywowały mnie i odstraszyły. Zrezygnowałem z jazdy przez Krogule i Nunę i wybralem się do Nasielska. Dalej z Nasielska nie wiedzieć jak i kiedy z wiatrem lecąc pognało mnie do Pułtuska.
Średnia na odcinku Nasielsk-Pułtusk to 27,78 rzekłbym śpiewnie
"o japierdolejegomać". No ni mniej ni więcej - rura i ogień z blatu!!!!
Wcześniej odwiedzam Winnice i klimatyczny kościółek
Od Pułtuska udałem się na Zatory przez las. Jechało się już wolniej a i ściemniać się zaczęło.
Odcinek od Popowa Kościelnego do Serocka, był pod wiatr, z tirami, i myślałem, że umrę!!! Na dodatek przed Serockiem zaczęło się ściemniać...
Umordowany wiatrem posilam się jabłkiem i ruszam w ostatni ciemny odcinek do domu. Od Serocka w związku z nowo otwarta obwodnicą, chyba korki wywyalilo, bo stare latarnie na trasie przez miasto nie świecą się. To samo w Zegrzu. Jadąc po ciemku z górki w dół w kierunku Zalewu, o mało nie wpadam na grupę Nordic-walking-owców... Jadąc mówię grzecznie "przepraszam" a kobitka jak oparzona ucieka na bok i mało co nie zdzieli mnie tymi kijami w twarz/ryj!
Do Legionowa wloke się już resztkami sił. Wieliszewska ścieżka, tym razem oświetlona a Legionowo przeżywa czas powrotów z pracy.
Obok SKM tłumy wylegają na ulicę, totalnie nie zwracając uwagi nie tylko na MNIE, ale i na samochody! Kto by się tam przejmował jakimś ostro hamującym rowerem, czy ciężarówką. Pasy tez są przecież tylko ozdobą ulicy, każdy dobrze o tym wie!
Najlepiej wszak lezie się przez nasyp kolejowy i przez rów i dopiero przez ulicę... Nie wiem po co im ostatnio miasto wystosowało chodnik od peronu. Każdy będzie i tak "za bardzo naookoło".
Ostatni odcinek z Agnieszką już do domku... Było ciężko, ale wyjazd udany!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Jednak przemyślałem sprawę. Zabrałem kupione talerze dla jej mamy i wsiadłem na rower. Kierunek Stacja PKP Legionowo Przystanek.
30 minut później wysiadłem w Studziankach i ruszyłem na podbój wiatru.
To nie był wiatr, to był mega wykurwisty wyrwi-łeb, rodu zerwi-kaptur!!!
O cie człeku mizerny! Niczem jesteś wobec tego silnego sukinsyna!!! No to począłem w modły błagalne całować mostek i nos wlepiać w śrubę sterową. Tak zwinięty na kierownicy parłem na przód pod wiatr.
3km i 300m dalej mogłem odetchnąć. Zadanie wykonane, talerze dowiezione i wszyscy szczęśliwi. Po wypiciu ciepłej herbatki, przeładowałem swojego błękitnego shot-guna i wsadziłem na pakę:
* 6kg cukru
* 3kg jabłek
* 70kg mnie;)
Nazad jechało sie zacnie, ale wiejskie burki zdemotywowały mnie i odstraszyły. Zrezygnowałem z jazdy przez Krogule i Nunę i wybralem się do Nasielska. Dalej z Nasielska nie wiedzieć jak i kiedy z wiatrem lecąc pognało mnie do Pułtuska.
Średnia na odcinku Nasielsk-Pułtusk to 27,78 rzekłbym śpiewnie
"o japierdolejegomać". No ni mniej ni więcej - rura i ogień z blatu!!!!
Wcześniej odwiedzam Winnice i klimatyczny kościółek
Od Pułtuska udałem się na Zatory przez las. Jechało się już wolniej a i ściemniać się zaczęło.
Odcinek od Popowa Kościelnego do Serocka, był pod wiatr, z tirami, i myślałem, że umrę!!! Na dodatek przed Serockiem zaczęło się ściemniać...
Umordowany wiatrem posilam się jabłkiem i ruszam w ostatni ciemny odcinek do domu. Od Serocka w związku z nowo otwarta obwodnicą, chyba korki wywyalilo, bo stare latarnie na trasie przez miasto nie świecą się. To samo w Zegrzu. Jadąc po ciemku z górki w dół w kierunku Zalewu, o mało nie wpadam na grupę Nordic-walking-owców... Jadąc mówię grzecznie "przepraszam" a kobitka jak oparzona ucieka na bok i mało co nie zdzieli mnie tymi kijami w twarz/ryj!
Do Legionowa wloke się już resztkami sił. Wieliszewska ścieżka, tym razem oświetlona a Legionowo przeżywa czas powrotów z pracy.
Obok SKM tłumy wylegają na ulicę, totalnie nie zwracając uwagi nie tylko na MNIE, ale i na samochody! Kto by się tam przejmował jakimś ostro hamującym rowerem, czy ciężarówką. Pasy tez są przecież tylko ozdobą ulicy, każdy dobrze o tym wie!
Najlepiej wszak lezie się przez nasyp kolejowy i przez rów i dopiero przez ulicę... Nie wiem po co im ostatnio miasto wystosowało chodnik od peronu. Każdy będzie i tak "za bardzo naookoło".
Ostatni odcinek z Agnieszką już do domku... Było ciężko, ale wyjazd udany!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew