arktycznie przez zasp bezlik i bezdroża... || 38.89km
Czwartek, 16 lutego 2012
· Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Jesteś piękniejsza, niż w najśmielszych moich snach
Dotąd znałem Cię tylko ze zdjęć.
Błękit i granat podkreślają jasną twarz,
Dziś przybywam, aby oddać Ci cześć.
Najpierw do Legionowa oddać próbki do badań w laboratorium przychodni, a potem SKM do Wawy. Tam na Gdańskim ruszam na podbój Stolicy. Od razu nieomal wybieram ulice, bo chodniki nie istnieją.
Na uczelni nuda, więc opiszę jak wracałem.
No jechało się koszmarnie! Nie dośc że pod wiatr, to jeszcze po takiej nawierzchni, że to szkoda gadać. Zjazd z mostu przy Armi Ludowej, po tym chodniku - to był jeden wielki drift. Dawno się tak nie bawiłem. Śnieg kopny po kostki, lekko skropiony rozbryzgami z ulicy. Gdzieniegdzie ślady jakiegoś bikera na szosówce co jechał dziś wcześniej. Jest z górki więc pedałuje i jadę. Przednie koło sięga podstawy asfaltowej tylne tańczy i jadę zygzakiem mimo, że mam 2 sakwy i siedzę na siodełku tańczę jak pijana Rutowicz na lodzie!
Na dole czeka mnie wielka zaspa - bo przystanek odgarnęli na wielka "kupę", przebijam się z rozpędu z niekrytą frajdą. Niestety dalej nie jadę bo śnieg za przystankiem sięga znów do kostek a trawersowany zjazd po zboczu nasypu drogowego zasypało całkiem. Po zboczu nie da rady jechać bo rower kładzie na bok.
Próba jazdy wzdłuż Wisłostrady chodnikami przynosi ogromną stratę energetyczną. Od mostu świętokrzyskiego, jadę już ulicą. Pojawiają się kłopoty z rowerem. Na moście dopompowuje koła, ale luz w tylnym kole pogłębia się i czuje jakby cała breja zamarzała mi na rowerze i hamowała. Wewnątrz błotników masakra, zostaje miejsca na styk miedzy oponą i błotnikiem
W nadarzającej się sytuacji przejeżdżam na ulicę i jadę aż do Żerania ulicami.
Przed Żeraniem decyduje się na zjazd na pętle autobusową i jazdę "ścieżką" koło elektrociepłowni. Przecież napewno odgarnęli do tego czasu, to jedyne przejście dla pieszych od Konwaliowej do Żerania. Niestety prawie 20 minut idę w kopnym śniegu po kostki i pcham rower przez śnieg. Tam przeszło 3 ludzi max, a drogi nie ma.
Ostatni odcinek po modlińskiej jadę ulica mimo klaksonów i piekielnie dziurawej drogi. Kierowca autobusu coś do mnie krzyczy gdy mnie mija gestykuluje itd. Nie ma bata nie zjadę na te breje po bokach. Kierowca który mija mnie busem zwalnia i zrównuje się ze mną uchyla okno i mówi:
"przerąbane macie tymi rowerami. Dobrze, że choć ulice odśnieżone powodzenia!"
Pozytywny akcent podnosi mnie na duchu, bo spodziewałem się, że albo mnie opluje albo od hujów wyzwie jak reszta zainteresowanych bezmózgów!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Dotąd znałem Cię tylko ze zdjęć.
Błękit i granat podkreślają jasną twarz,
Dziś przybywam, aby oddać Ci cześć.
Najpierw do Legionowa oddać próbki do badań w laboratorium przychodni, a potem SKM do Wawy. Tam na Gdańskim ruszam na podbój Stolicy. Od razu nieomal wybieram ulice, bo chodniki nie istnieją.
Na uczelni nuda, więc opiszę jak wracałem.
No jechało się koszmarnie! Nie dośc że pod wiatr, to jeszcze po takiej nawierzchni, że to szkoda gadać. Zjazd z mostu przy Armi Ludowej, po tym chodniku - to był jeden wielki drift. Dawno się tak nie bawiłem. Śnieg kopny po kostki, lekko skropiony rozbryzgami z ulicy. Gdzieniegdzie ślady jakiegoś bikera na szosówce co jechał dziś wcześniej. Jest z górki więc pedałuje i jadę. Przednie koło sięga podstawy asfaltowej tylne tańczy i jadę zygzakiem mimo, że mam 2 sakwy i siedzę na siodełku tańczę jak pijana Rutowicz na lodzie!
Na dole czeka mnie wielka zaspa - bo przystanek odgarnęli na wielka "kupę", przebijam się z rozpędu z niekrytą frajdą. Niestety dalej nie jadę bo śnieg za przystankiem sięga znów do kostek a trawersowany zjazd po zboczu nasypu drogowego zasypało całkiem. Po zboczu nie da rady jechać bo rower kładzie na bok.
Próba jazdy wzdłuż Wisłostrady chodnikami przynosi ogromną stratę energetyczną. Od mostu świętokrzyskiego, jadę już ulicą. Pojawiają się kłopoty z rowerem. Na moście dopompowuje koła, ale luz w tylnym kole pogłębia się i czuje jakby cała breja zamarzała mi na rowerze i hamowała. Wewnątrz błotników masakra, zostaje miejsca na styk miedzy oponą i błotnikiem
W nadarzającej się sytuacji przejeżdżam na ulicę i jadę aż do Żerania ulicami.
Przed Żeraniem decyduje się na zjazd na pętle autobusową i jazdę "ścieżką" koło elektrociepłowni. Przecież napewno odgarnęli do tego czasu, to jedyne przejście dla pieszych od Konwaliowej do Żerania. Niestety prawie 20 minut idę w kopnym śniegu po kostki i pcham rower przez śnieg. Tam przeszło 3 ludzi max, a drogi nie ma.
Ostatni odcinek po modlińskiej jadę ulica mimo klaksonów i piekielnie dziurawej drogi. Kierowca autobusu coś do mnie krzyczy gdy mnie mija gestykuluje itd. Nie ma bata nie zjadę na te breje po bokach. Kierowca który mija mnie busem zwalnia i zrównuje się ze mną uchyla okno i mówi:
"przerąbane macie tymi rowerami. Dobrze, że choć ulice odśnieżone powodzenia!"
Pozytywny akcent podnosi mnie na duchu, bo spodziewałem się, że albo mnie opluje albo od hujów wyzwie jak reszta zainteresowanych bezmózgów!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew