Północne Mazowsze i Zawieje Śnieżne | Księgowy

Północne Mazowsze i Zawieje Śnieżne || 75.21km

Piątek, 17 lutego 2012 · Komcie(1)
Jakoś nie podejrzewałem wczoraj wieczorem, że dziś wybędę na rower w takiej postaci. Zapowiadali opady śniegu, miało być "ble" i "do du.."
I wiecie co? Pojechałem:P

Pojechałem dziś z wiatrem rano o 9.30 załatwiać sprawy na północnym Mazowszu. Miałem transport spory w sakwach do mamy Agnieszki i przy okazji pojechałem się ostrzyć u szwagra;)
Było chyba coś po 9,20 jak wyjechaliśmy z domu z Agą. Ja odłączyłem sie na przedmieściach i ominąłem je Kwiatową, Aga pojechała na zakupy i do pracy.
Wiatr wiał w plecy a ja jechałem. Początkowo nie było fajnie, jakoś nie mogłem złapać rytmu jazdy. W okolicach Wieliszewskich "podwójnych" rondek robię więc sobie przerwę na umiarowienie oddechu i daje czas aby pierwsze zmęczenie wchłonęło sie w krew.

Dalej jadę już nowo wyremontowaną trasą do Dębego. Zaczyna niewinnie sypać śnieg, z czasem coraz bardziej... i bardziej ... i bar... Muszę się zatrzymać. Nic nie widzę jestem cały biały. Jadąc mam wrażenie jakbym wjeżdżał w firankę z opadających płatków śniegu.

O dziwo mimo, że podczas jazdy śniegiem miecie mi w twarz, wiatr mam w plecy i gdy stoję cała zamieć "bieli" moje plecy.
Nie ma więc szans na wytchnienie na postoju i ruszam dalej.

Zaporę w Dębę pokonuje schodami, bo śnieżyca, singiel i pędzące ciężarówki nie bardzo sprzyjają siłowaniu się z podjazdem. Dalej to już jedzie się pięknie. DO samego skretu z głównej trasy na Nasielsk nie schodzi z licznika 23-25km/h. Noga podaje a sypiacy się kilogramami snieg mam w... no może nie całkiem w dupie go mam, ale napewno na całym ciele znalazło by sie kilka miejsc gdzie się osadził.

Gdy skręcam na Nunę, zmienia się droga, ulica z czarnej zamienia się w białą z jednym pasem przejezdnym.

Jadę środkiem po lekko oblodzonym odcinku a przy mijaniu z samochodami grzęzne w śniegu leżącym tuż obok. Odcinek długi monotonny i trudny.

Mimo że 20 na godzinę się utrzymuje to jazda jest trudna a rower wozi, bo sporo jest takiej "mąki ziemniaczanej" śniegowej pod kołami.


Na miejsce docieram 11.30 co daje 2h4 minuty jazdy TAM.

[ tu odbywa się proces wymiany handlowej, rozmów i skracania moich włosów;) i inne mniej lub jeszcze mniej ciekawe rzeczy w punktu widzenia rowerowego]

Powrót przewidywałem pociągiem. Wiedziałem, że wiatr jest w buźkę i plan był dotrzeć do Pomiechówka. Wybrałem jednak trasę inną, wiodącą przez las i na "skróty". Jadąc z na nowo obładowanym rowerem i dwoma sakwami okazało się, że nie jest tak trudno napierać pod wiatr a 16-17km/h mnie satysfakcjonuje. Trasa na Toruń Włościański jest co najmniej średnio przejezdna. Przez prawie 1,5 siedzenia w domu kurzyło nieźle nie sądziłem że śniegu potrafi aż tyle nawiać z pól. Jechałem dosłownie po omacku. gdyby nie to, że znam mniej więcej przebieg wijącej się szosy na tym terenie to bym pewnie wpadł do rowu.

Szlak jazdy wyznaczały mi zasypane ślady aut (dosłownie 2-3 śladów tylko) oraz drzewa.

tak było niedawno...

tak było dzisiaj...
Z punktu widzenia siodełka, zasypanych śniegiem okularów i mnie, nie widać było wiele. Wiatr kurzył śniegiem w twarz a ja starałem się zmusić Singla aby jechać a nie zatrzymywać się. Postój w takim śniegu, gdzie zaspy przesuwają się nieomal na twoich oczach jest związany z kilkoma próbami ponownego ruszenia a czasem zmusza nawet do kilkusetmetrowego marszu w nieco bardziej ubite miejsce.

Z odsłoniętej platformy wietrzno-zamieciowej udaje mi się wreszcie dotrzeć do lasu. Daje mi to dwa dodatkowe bonusy i jeden anty-bonus.
* nie wieje aż tak mocno w twarz
* jest cieplej
niestety śniegu jest więcej.
Decyduje sie zjechać z rozjeżddzonej przez traktory śnieżnej drogi śmierci, która wyciąga ze mnie wszystkie siły i decyduje sie przejechać lesną drogą pożarową, dobrze odśnieżoną przez leśników i zamkniętą dla samochodów.

Skracam w ten sposób kawałek trasy i ląduje nieplanowanie w Goławicach na znanej mi skądinąd asfaltówce.

Wiele obie te trasy sie nie różniły jeśli chodzi o dostępność asfaltu dla kół roweru, jednak w sezonie ta ostatnia-to na 100% asfalt;) Zgadnijcie która?:P

Do Pomiechówka dojeżdzam i Wlokę się chodnikami zasypanymi śniegiem do Nowego Dworu. Zaczyna padać deszcz, a w zasadzie najpierw śnieg się nasila aby przejść w deszcz ze śniegiem a na końcu w mrzawkę.

Na jednym z postojów w mieście robię szybka fotke rowerowi i jego ośnieżeniu.
Od NDM do Jabłonny jadę jak w letargu - niby jedzie się te 20km/h jednak chlapiące samochody i brak pobocza i deszcz unoszący się w postaci mgły dobijają...

Droga jest ciężka a mnie już wszystko jedno. Gapie się w pas przed nosem i staram się w miarę możliwości nie siać spustoszenia swoją obecnością. Wyłączam się totalnie. Podczas jazdy mam jednak moment przebudzenia kiedy wyprzedzająca mnie lekka półciężarówka dostawcza (bez budy z platformą pustą) przy powrocie na "swój" pas najpierw staje lekko bokiem na lewo a potem na prawo, aby wreszcie wyprostować tor jazdy i odjechać w spokoju. Sam jednak widok szamoczącego się kierowcy za kółkiem o kilka metrów przed nosem, przyprawił o lekkie dreszcze.

Z Ulgą witam dom i ciepłe grzeniki:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Komentarze (1)

Super wyglądają te zaśnieżone drogi :)

ememka 20:25 piątek, 17 lutego 2012
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa serwo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]