Deznakowanie - Józefów || 52.91km
a) miałeś kaca
b) miałeś sraczkę
c) miałeś grypę żołądkową
d) miałeś kapcia:P
Inne wypadki nie wchodzą w grę! Było bajecznie i tylko ciężkie zdrowotne, przewlekłe choroby oraz weneryczne i aids mogły cię do domu przykuć!
Ja dziś od 5,15 na nogach. Pobudka kierunek Józefów. Szybka przebiórka i hop na trasę. Zacząłem od objechania trasy hobby, sprawdzenia znaków i taśmowania co bardziej "niejasnych" miejsc.
Była lekka spinka, bo trochę jednak roboty było, a trzeba było jeszcze w na start wrócić. Udało się, choć podjazd na hobby był chyba przesadzony, nie wierze, że którykolwiek z maluszków tam wjechał:)
Po starcie i puszczeniu kilku sektorów, znów ruszam na trasę. Zmieniam taśmy po przejechaniu Hobby, aby stawka wracająca miała odgrodzony przejazd. Później znów po trasie hobby zbieram znaki i kolejny powrót na bazę, bom nie miał juz miejsca.
Trzeci raz jadę na trasę aby zebrać fit i dozbierać hobby, ale w połowie drogi (fita) jeden pan łapię gumę, ratuje go pompką i dętką, ale ma presta a nie shreddera i kiszka. Szeroki wentyl nie wejdzie. Z opony wystaje piekne szkło na sztorc! Chwile przy nim spędzam, niestety jakieś super light dętki miał. Za nic nie trzymała się łatka(łatki tez miałem).
Jak dostał zmianę od jakiegoś zawodnika to zostawiłem mu pompkę i pojechałem dalej. Jeszcze tego samego dnia spotykam go na kapciu (2 szkło), oddał mi pompkę i pomaszerował do mety, miał farta, że nie utknął gdzieś na ficie daleko!
Gdy jadę na fita dalej, towarzyszy mi kolega (imienia nie zapamiętałem) czytujący nasze forum (podróżerowerowe.info), pomaga mi zbierać strzałki gadamy o podróżach i ogólnie bardzo fajnie się jechało. NIestety przy rozjeździe fit-mega brak mi już miejsca na strzałki fita i jedziemy już dalej ciurkiem do bazy aby zostawić to co mam w sakwie. Kolega się żegna i pędzi na Mińsk Mazowiecki do domu.
Ja po zostawieniu bazaru, robię przerwę chowam rower w depozyt i ide odpocząć. Jem popasam, gadam z Tomkiem i Jego dziewczyną, potem z Majką Busmą i kiedy już stwierdzam, że odpocząłem raz jeszcze jade dozbierać znaki z Fita. Znów szybko przelatuje trasę dokańczam zbieranie taśm, i na sam koniec gdy dojeżdżam, troszkę się gubię. Chłopaki w tym czasie quadem wyczyścili mega i na końcówce na wydmach skręciłem źle.
W mieście pytam o kościół i mnie lokalsi wykierowują. Na czekającej ekipie Cezarego i reszty, robię wrażenie bo patrzą w las a ja z za pleców przyjeżdżam od "miasta".
"Skoczyłem na piwo, bo fajne dziewczyny w lesie spotkałem - czekaliście na mnie?"
Ogólnie:
Prawie 100km przez dwa dni 100% w terenie.
Czuje nogi, i ramiona. Na jednym błocie wczoraj leżałem (mam nadzieje, że dziś też ktoś tam się położył i że nie byłem jedyny) po owej wywrotce sobotniej dziś rano czułem bark i naciągnięte mięśnie z czasem rozjeździłem i było ok ale teraz wieczorkiem znów czuje, że nieźle przyziemiłem w sobotę.
Dziś także na jednej z piaskownic na ficie skakałem nad kierownicą, gdy jadąc zbierać znaki zagalopowałem się za mocno ( nie da się jechać przez piach chować strzałki do sakwy i być odwróconym w bok).
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew