Do pracy dzień 2! - Szlifuje szlaki i szlakuje Szlify! || 35.56km
Czwartek, 12 kwietnia 2012
· Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Zaginam czasoprzestrzeń swoim welocypedem. Wczoraj czterdziecha a dziś niestety tylko tyle. Wczoraj faktycznie wróciłem się kawałek trasą do pracy, co by nie stać przed wejściem jak ciul przysłowiowy.
Dziś od rana szło mi jakoś opornie z zbieraniem się do wyjazdu. Wszystko jakoś było "za późno". Niby wstałem o dobrej porze, jednak zanim się zebrałem było już "w sam czas" by byc z dobre 5 km dalej:P Jechało się jednak o wiele zacniej, bo i wiatr mimo, że w ryj, nie był wyrwikaptur a jedynie chłodził me lico.
Kłopot przeogromny stanowi dla mnie w dniach obecnych strój. W samej bluzie jest mi za zimno, w kurce zaś za gorąco. Cienka czapka na uszy odpada, zaś rano bez czapki wieje pieruńsko i mam wrażenie, że bez owej czapki będę miał zapalenie uszu. I weź tu człowieku opracuj metodejszyn do odzienia się do pracy. Niebawem może pogoda się ujednolici to będzie mi łatwiej, obecnie bowiem na zmianę to gorąco mi to znów zimno...
Dojazd do mojej pracy jest pokręcony i to dosłownie. Po pokonaniu Modlińskiej wskakuje na most Północny, następnie tajnymi placami budowy przeciskam się pod "inwestycją" i znów nad drogą, przy użyciu kładki rowerowej przeprawiam się nad 3-pasmówką, aby chwile później wjechać pod estakadę wiodącą do Łomianek. Tam po szaleńczym zjeździe, pędzę do Dewiajtis i zmagam się z podjazdem na skarpę. Ostry interwał, choć krótki wiedzie mnie ku górze, gdzie przez kampus ŁU KA ES WU jadę dalej.
Zastanawiałem się ostatnio kim jest Lidney Samuel, że nazwali drogę/ulicę nazwą Lindego Samuela? I wy-wikałem, że:
Samuel Bogumił Linde (ur. 11 (24) kwietnia 1771 w Toruniu, zm. 8 sierpnia 1847 w Warszawie) – polski leksykograf, językoznawca i bibliotekarz.
Tak więc ulicą Lindego Samuela, tego od książek, jadę dalej ku ulicy Kasprowicza, gdzie przecinam ją w niecodzienny sposób udając się w kierunku Opaczewskiego. Ta zaś ulica zmienia się płynnie w Reymonta, gdzie ów chlebodawca ma swój zakład;)
Dziś w dobie znudzenia i nazbyt wczesnego przybycia pod zakład, zaznajamiałem się rowerowo z ulicami Kochanowskiego oraz Gala Anonima. Jutro być może, gdy pogoda pozwoli, pokręcę się w inne zakątki tej dzielnicy.
Powrót był dynamiczny, szybki i po ciemku... przednia lampka znów zdechła, ma skubana dużą moc ale szybko wyświeca się bateria. Chyba poszukam jakiejś taniej dobrej i długo świecącej przedniej Mrygaczki, tylko do zaznaczania swej nędznej obecności na drodze.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Dziś od rana szło mi jakoś opornie z zbieraniem się do wyjazdu. Wszystko jakoś było "za późno". Niby wstałem o dobrej porze, jednak zanim się zebrałem było już "w sam czas" by byc z dobre 5 km dalej:P Jechało się jednak o wiele zacniej, bo i wiatr mimo, że w ryj, nie był wyrwikaptur a jedynie chłodził me lico.
Kłopot przeogromny stanowi dla mnie w dniach obecnych strój. W samej bluzie jest mi za zimno, w kurce zaś za gorąco. Cienka czapka na uszy odpada, zaś rano bez czapki wieje pieruńsko i mam wrażenie, że bez owej czapki będę miał zapalenie uszu. I weź tu człowieku opracuj metodejszyn do odzienia się do pracy. Niebawem może pogoda się ujednolici to będzie mi łatwiej, obecnie bowiem na zmianę to gorąco mi to znów zimno...
Dojazd do mojej pracy jest pokręcony i to dosłownie. Po pokonaniu Modlińskiej wskakuje na most Północny, następnie tajnymi placami budowy przeciskam się pod "inwestycją" i znów nad drogą, przy użyciu kładki rowerowej przeprawiam się nad 3-pasmówką, aby chwile później wjechać pod estakadę wiodącą do Łomianek. Tam po szaleńczym zjeździe, pędzę do Dewiajtis i zmagam się z podjazdem na skarpę. Ostry interwał, choć krótki wiedzie mnie ku górze, gdzie przez kampus ŁU KA ES WU jadę dalej.
Zastanawiałem się ostatnio kim jest Lidney Samuel, że nazwali drogę/ulicę nazwą Lindego Samuela? I wy-wikałem, że:
Samuel Bogumił Linde (ur. 11 (24) kwietnia 1771 w Toruniu, zm. 8 sierpnia 1847 w Warszawie) – polski leksykograf, językoznawca i bibliotekarz.
Tak więc ulicą Lindego Samuela, tego od książek, jadę dalej ku ulicy Kasprowicza, gdzie przecinam ją w niecodzienny sposób udając się w kierunku Opaczewskiego. Ta zaś ulica zmienia się płynnie w Reymonta, gdzie ów chlebodawca ma swój zakład;)
Dziś w dobie znudzenia i nazbyt wczesnego przybycia pod zakład, zaznajamiałem się rowerowo z ulicami Kochanowskiego oraz Gala Anonima. Jutro być może, gdy pogoda pozwoli, pokręcę się w inne zakątki tej dzielnicy.
Powrót był dynamiczny, szybki i po ciemku... przednia lampka znów zdechła, ma skubana dużą moc ale szybko wyświeca się bateria. Chyba poszukam jakiejś taniej dobrej i długo świecącej przedniej Mrygaczki, tylko do zaznaczania swej nędznej obecności na drodze.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew