Majówka cz 3 || 83.02km
Wtorek, 1 maja 2012
· Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Trzeci etap długiego majowego weekendu za nami. Dziś zaatakowaliśmy okolice Zalewu Zegrzyńskiego. Okolica dobrze mi znana, jednak dziś po raz kolejny znaleźć udało się perełki t ego regionu!
Od rana w mieszkaniu dawało wyczuć się atmosferę lenistwa. Czuć było duchotę z zewnątrz a człowieka ogarniał lekki marazm. Z jednej strony wmawiałem sobie „przecież takiej pogody wyglądałeś całą mroźną zimę” a z drugiej zaś coś we mnie mówiło „ Jak parno... jak duszno…”. Po zjedzeniu pysznego śniadanka razem z Agnieszką decydujemy się jednak wyruszyć. Celem dzisiejszym jest jazda jak najbardziej w cieniu, z średnią spacerową i unikanie sprintów po 30km/h. Ostatnie "deptania" odczuwaliśmy oboje aż nadto!
Startujemy z domu po jedenastej i to w sumie chyba był błąd. Słońce zdążyło już nieźle nagrzać ulice i czuć było jak żar leje się z nieba. Decydujemy się więc jechać lasem. Wszystko pachnie a krzaki jagód zielenieją się na poszyciu. Niedługo zapach ich kwiatków wypełni całe lasy.
Przez Legionowskie lasy prześlizgujemy się do przejazdu na Kwiatowej a następnie przez Kąty Węgierskie jedziemy do ścieżki szutrowej nad Kanałem Żerańskim. Szaleństwo nad wodami już się rozpoczeło. Taflę, co jakiś czas rozcinają pędzące skutery wodne albo jachty, psując krew wędkarzom łowiącym z brzegów.
Z Warszawy ciągnie się kilkukilometrowy korek. Ludzie prażą się w autach a my zacienionym szlakiem wzdłuż kanału jedziemy bez stresu delektując się przyjemnym chłodkiem.
Przez Rynię jedziemy do Starych Zaubic. Im dalej od Nieporętu, tym mniej aut. Wreszcie ruch niknie do minimum. Tylko słońce, asfalt i nasze dwa rowery.
Mimo, że wielokrotnie jeździłem w pobliżu w Kuligowie nigdy nie mięłam okazji być. A szkoda! Okolica obfituje w naprawdę urokliwe miejsca spokojne drogi i równe asfalty w sam raz na oderwanie się od zgiełku i wykręcenie fajnej traski nie jadąc daleko za miejsce zamieszkania.
Przez Mokre Łosie toczą się nasze koła...
Na trasie tego dnia nie braknie również odcinków terenowych. Odbijamy na szutrówki aby ominąć Radzymin. Okazuje się, że niejednokrotnie obfitują one w przeogromne łachy piasku. Ile sie da tyle kręcimy, jednak na 1,5 calowych slickach sprawia to nielada problem.
Docieramy wreszcie do Beniaminowa urokliwą szutrową drogą w lesie.
a stamtąd jedziemy do Dąbkowizny a dalej do Wólki Radzyminskiej. Przez las biegnie droga z betonowych płyt gdzieniegdzie połatana „paćkami” asfaltu. Efekt pod kołami jest co najmniej abstrakcyjny. Epicon, zdecydowanie pokazuje tu swoją klasę! Jest ciepło olej w tłumiku dobrze nagrzany a wyregulowany uginacz zbiera wszystkie niedoskonałości owej nawierzchni. Niestety, Accent wydaje niepokojące dźwięki, które towarzyszą mi od dłuższego czasu. Skrzypi mi coś paskudnie w okolicach łączenia sztycy siodełka z ramą. Co jakiś czas jak poprawię zacisk to przestaje. Jednak dźwięk po jakimś czasie powraca, i obawiam się że odzywa się zmęczenie materiału 4 letniej już ramy. Zobaczymy co z tego wyniknie, mam nadzieje, że nie zakończy się zmianą ramy;/
Z Nieporętu analogicznym szlakiem przy kanale, pędzimy do domu. W Mieście nad zalewem już cisza. Samochody z plażowiczami albo już wróciły, albo jeszcze nie ruszyły z zatłoczonych wybrzeży wielkiego podwarszawskiego zbiornika. Nie zastanawiamy się nad tym dłużej i pędzimy do domu na pysznego kotleta i marchewkę z zasmażką!
Trasa:
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Od rana w mieszkaniu dawało wyczuć się atmosferę lenistwa. Czuć było duchotę z zewnątrz a człowieka ogarniał lekki marazm. Z jednej strony wmawiałem sobie „przecież takiej pogody wyglądałeś całą mroźną zimę” a z drugiej zaś coś we mnie mówiło „ Jak parno... jak duszno…”. Po zjedzeniu pysznego śniadanka razem z Agnieszką decydujemy się jednak wyruszyć. Celem dzisiejszym jest jazda jak najbardziej w cieniu, z średnią spacerową i unikanie sprintów po 30km/h. Ostatnie "deptania" odczuwaliśmy oboje aż nadto!
Startujemy z domu po jedenastej i to w sumie chyba był błąd. Słońce zdążyło już nieźle nagrzać ulice i czuć było jak żar leje się z nieba. Decydujemy się więc jechać lasem. Wszystko pachnie a krzaki jagód zielenieją się na poszyciu. Niedługo zapach ich kwiatków wypełni całe lasy.
Przez Legionowskie lasy prześlizgujemy się do przejazdu na Kwiatowej a następnie przez Kąty Węgierskie jedziemy do ścieżki szutrowej nad Kanałem Żerańskim. Szaleństwo nad wodami już się rozpoczeło. Taflę, co jakiś czas rozcinają pędzące skutery wodne albo jachty, psując krew wędkarzom łowiącym z brzegów.
Z Warszawy ciągnie się kilkukilometrowy korek. Ludzie prażą się w autach a my zacienionym szlakiem wzdłuż kanału jedziemy bez stresu delektując się przyjemnym chłodkiem.
Przez Rynię jedziemy do Starych Zaubic. Im dalej od Nieporętu, tym mniej aut. Wreszcie ruch niknie do minimum. Tylko słońce, asfalt i nasze dwa rowery.
Mimo, że wielokrotnie jeździłem w pobliżu w Kuligowie nigdy nie mięłam okazji być. A szkoda! Okolica obfituje w naprawdę urokliwe miejsca spokojne drogi i równe asfalty w sam raz na oderwanie się od zgiełku i wykręcenie fajnej traski nie jadąc daleko za miejsce zamieszkania.
Przez Mokre Łosie toczą się nasze koła...
Na trasie tego dnia nie braknie również odcinków terenowych. Odbijamy na szutrówki aby ominąć Radzymin. Okazuje się, że niejednokrotnie obfitują one w przeogromne łachy piasku. Ile sie da tyle kręcimy, jednak na 1,5 calowych slickach sprawia to nielada problem.
Docieramy wreszcie do Beniaminowa urokliwą szutrową drogą w lesie.
a stamtąd jedziemy do Dąbkowizny a dalej do Wólki Radzyminskiej. Przez las biegnie droga z betonowych płyt gdzieniegdzie połatana „paćkami” asfaltu. Efekt pod kołami jest co najmniej abstrakcyjny. Epicon, zdecydowanie pokazuje tu swoją klasę! Jest ciepło olej w tłumiku dobrze nagrzany a wyregulowany uginacz zbiera wszystkie niedoskonałości owej nawierzchni. Niestety, Accent wydaje niepokojące dźwięki, które towarzyszą mi od dłuższego czasu. Skrzypi mi coś paskudnie w okolicach łączenia sztycy siodełka z ramą. Co jakiś czas jak poprawię zacisk to przestaje. Jednak dźwięk po jakimś czasie powraca, i obawiam się że odzywa się zmęczenie materiału 4 letniej już ramy. Zobaczymy co z tego wyniknie, mam nadzieje, że nie zakończy się zmianą ramy;/
Z Nieporętu analogicznym szlakiem przy kanale, pędzimy do domu. W Mieście nad zalewem już cisza. Samochody z plażowiczami albo już wróciły, albo jeszcze nie ruszyły z zatłoczonych wybrzeży wielkiego podwarszawskiego zbiornika. Nie zastanawiamy się nad tym dłużej i pędzimy do domu na pysznego kotleta i marchewkę z zasmażką!
Trasa:
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew