Bieszczady dzień 3 | Księgowy

Bieszczady dzień 3 || 107.29km

Piątek, 3 sierpnia 2012 · Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Wyjazd z Noclegu, godzina dziewiąta. Jest troszkę późno, ale mamy w głowie, że Bieszczady tuż! Tak nam się wydawało, szkoda tylko, że nie mieliśmy pełnej świadomości, że nie SA one wcale tak blisko.

Początek dnia to również pienny zjazd! Wdrapaliśmy się jeszcze pół kilometra na szczyt góry gdzie był nocleg, i asfaltówka rodem z UNI mknęliśmy stromymi wirażami w doł. Droga dawniej będąca szutrówka, teraz była szybkim odcinkiem pełnym malowniczych domków w około. Trzeba było pilnować się na zakrętach bo po pierwsze były dość ostre, a po drugie dość „ciasne”. We wsi Klimkówka wracamy na trasę główną a przy jednym ze sklepów, nazwijmy je „średnio-formatowymi” jemy śniadanie. Dookoła zgiełk, ludzie od rana tłumnie biegną na zakupy, wózki szurają a dzieci płaczą o słodycze. Jedynie my skryci w cieniu, siedząc, obok przepięknych rowerów, wzbudzamy zazdrosne spojrzenia. Śniadanie koło marketu! To jest to co sprawia, że wyprawa jest udana!
Rymanów – z tego miasta pamiętam tylko potężny i stromy a jednocześnie krótki podjazd. Zaraz za miastem, jest ostro w dół i robi się dalej faliście, jednak „miejski pagórek” góruje nad okolicą.

Zjeżdżamy z krajówki na trasę w kierunku bezpośrednio na Komańczę. Tu zaczyna się najtrudniejszy odcinek tego dnia. Jedziemy małymi wioskami, gdzie usiana jest cała masa podjazdów większych i mniejszych, a na domiar złego upał z nieba próbuje się nas rozpuścić. Nie wiem, albo i nie chcę wiedzieć ile stopni było w słońcu. Jest koszmarnie! Jedziemy po płaskim 10-12km/h a na rękach, placach głowie, czuje jakby ktoś przykładał mi nagrzewnicę przemysłową. Dodajmy do tego prawie zerowy wiatr, który kryje się gdzieś za wzniesieniami i odkryte polne przestrzenie. Jest naprawdę ciężko!

Drogę rekompensują nam jedynie, przepiekne krajobrazy. Czuje się, że wkraczamy w obszar Bieszczad. W Płonnej na szczycie jednego z podjazdów napawamy się przepieknymi widokami i chłoniemy delikatne powiewy wiatru.

Osobliwością w tym rejonie, jest Barszcz Sosnowskiego. Rośnie sobie tuż przy drodze w zasięgu dosłownie dwóch metrów. Nie jest to jednak jedna czy dwie rośliny a cała masa wielkich na ponad dwa metry, łodyg z silnie rozwiniętym kwiatostanem!

Barszcz tego gatunku to bardzo silnie trująca roślina a poparzenia jej liśćmi mogą prowadzić nie tylko do bolesnych bąbli, ale pozostawić również blizny. Roślinę można a nawet trzeba niszczyć, jest dość ekspansywna i szybko się sieje. W okolicy widzimy jednak, że nie wiele sobie ludzie z tego robią, bo na jednym ze zboczy rośnie dosłownie całe pole tego kwiatu.

W Komańczy, zmordowani upałem decydujemy się na obiad pod mostem kolejowym. Spotykamy tam również sakwiarza, jedzie z czarnymi Skawami w kierunku na Ustrzyki. Rozmawiamy chwilę, opowiada, że prawie 9 dni wcześniej ruszył z Wrocławia. Nie wie ile kilometrów zrobił bo nie miał licznika. Żegnamy go a ja wracam dokańczać sprzątanie po obiedzie. Tego dnia jeszcze mijamy go a później spotykamy raz jeszcze w okolicy drogi na Wołosate.

Droga do Cisnej jest monotonna i nie wiele mogę o niej napisać. Zmordowani upałem jedziemy, aby jak najszybciej znaleźć się w miejscu, gdzie mamy nocleg. Nie zmiennie jednak Bieszczady oczarowują swoim urokiem. Gdy przed samą Kalnica robi się chłodniej wreszcie w 100% możemy nacieszyć się ich urokami!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iwyga

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]