Zwyciężam na pierwszym froncie || 43.85km
Ucieszon wielce jąłem do domu dynamicznie powracać, jako ten rozentuzjazjmowany porypaniec. Śnieżnik dostał w pedał i przekraczająć moje standardowe prędkośći mknąłem sobie przez miasto. Jechałem przez Pole Mokotowskie a później z górki wyremonotowaną ścieżką wzdłóż Armii Ludowej.
UWAGA!!!
Zrobili pięknie mostek ze ścieżka, asfalt równy itd. Jest pomalowane na czerwono, ale farba taka śliska, że jak się w prawo i w lewo na łuku składa rowerem, aby dojechać do sygnalizacji koło Szucha to lodowisko. Użyli chyba śliskiej niematowej farby, bo jak robiłem drugi łuk tuż po przekroczeniu mostku przy 15km/h to mnie położyło i z głośnym:
KURWA MAĆ jebłem na ziemię.
Ludzie się rozejrzeli a ja podniosłem się powoli z ziemi trochę zdezorientowany. O ile w kierunku w którym jechałem, czyli od torów na Marszałkowskiej, przy braniu lewego zakrętu mamy dużo miejsca o tyle w pierwszym wirażu jadąc w tym samym kierunku, gdy skręcamy w prawo czeka nas solidna barierka.
Pierwsza gleba zaliczona jesienią. Nie często się wywracam, toteż troszkę mnie trzęsła adrenalina. Przez Warszawę przeleciałem, jarając się jak głupi praca miękkiego amortyzatora XCP z chyba 2007 roku:) Obrałem sobie także w związku z tym trasę nieco bardziej terenową przez szuterek na Pradze. Bujałem się tam powyżej 25 bo wietrzysko miałem w plecy. Po minięciu Żerania udałem się na wał, gdzie docinałem do 28km/h i w zastraszająco krótkim czasie byłem w domu.
A na koniec wesoła nutka:
&feature=BFa&list=PL79D4931B78B8B13B
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew