Nie dość, że mnie przycisnęło do fotela to jeszcze jest jesień. Przycisnęło mnie ponieważ moja Agnieszka uświadomiła mi, że ma 850 km w tym miesiącu. Naprawdę nie wiem kiedy ten dystans jej tak zleciał. Praca jaką podjęliśmy nie idzie więc na marne i oboje mamy spore szanse wyrównać swoje zeszłoroczne rekordy.
Ja uzbierałem bagatela powyżej 1000 km w tym miesiącu o czym nawet nie wiedziałem. Ciągłe dojazdy na uczelnie wożenie pracy w te i drugą stronę sprawiły, że uzbierało się tych korbowych przekrętów. Co ma do tego wszystkiego jesień? No chyba coś ma, bo rok temu jesienią (w listopadzie) miałem 755 km.
Wracaliśmy dziś od Agnieszki totalnie okrężną drogą przez piaski - obiadek u rodziców - i Chotomów.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.