Wielkie odliczanie | Księgowy

Wielkie odliczanie || 18.98km

Wtorek, 18 czerwca 2013 · Komcie(2)
Miałem ostatnio 3 fazy związane z maratonem w Radlinie. Pierwsza była to faza euforii i podekscytowania, kiedy tylko się zapisałem. Jarałem się tym, chodziłem jak na jakimś prochu, nie mogąc się doczekać kiedy to "już" będzie.

Druga faza, po zakończeniu praktyk to było coś w stylu fazy - spokoju i dobrze przemyślanych przygotowań. Moje 200km potem kilka większych dystansów z szybszymi średnimi.

Obecnie jestem w fazie PMS. Napięcia przed maratonowego. W sumie do wyjazdu jeszcze dwa dni, ale czuje się taki nieswój. Z jednej strony czuje brak sił, bo upał daje tęgie baty, z drugiej zaś taką nerwowość w środku odczuwam. Dziś mam jechać kupić bilety na wyjazd i pewnie zabiorę się za przygotowywanie zapasu zasilania bateryjnego na wyjazd.

No sami zobaczcie, co pojawia się na mojej czek-liście:
- naładować paluszki małe,
- baterie do GPS,
- 3 bidony,
- naładować nokię do zdjęć,
- mp3 + słuchawki,
- skarpetki stópki,
- psik psik od słońca,
- solida naładować,
- kamizelka odblaskowa,
- kupić bilety do Katowic,
- lampka czarna świecąca zabrać...

I mimo, że wyjazd dopiero w piątek wczesnym rankiem to jakoś tak czuje się osaczony. Nawet już nie czuje podekscytowania, tylko takie poukładane przygotowanie, jakbym robił coś zgodnie ze schematem, robił coś pod przymus.
To nie tak, że odechciało mi się maratonu. Nie prawda! To raczej całokształt, tego, że słońce pali, że jakieś nerwy są i że gdzieś w głębi, całe te przygotowania zjadają mnie nerwowo. Może gdybym nagle się obudził i to było: JUŻ! Poczułbym się jakoś lżej, a takie rozkładanie tego w czasie tylko mnie rozregulowuje.

Na maratonie zapowiada się pogoda cokolwiek miażdżąca. Pierwsze 150 km zafunduje nam słońce niezły wycisk. Około 33 stopni będzie i duszno. Spodziewam się trudnej przeprawy związanej właśnie z tą pogodą.
Chciałbym pobić swój rekord 400km/24h, to po to tam jadę. Czy uda mi się w czasie zmieścić, czy wszyscy będą mnie wyprzedzać? Tego w sumie nie wiem i nawet chyba staram się o to nie martwić.

Pokonanie 400 km to będzie mój rekord życiowy, jedyna niepowtarzalna szansa z dobrym zapleczem organizacyjnym i żywieniowym. Jeśli wymiękne, to bicie rekordu będzie musiało poczekać. Motywacje jednak mam silną!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (2)

Nie marudź to tylko 400 stówki, spróbuj tego nie zrobić...

surf-removed 19:18 środa, 19 czerwca 2013

Będę trzymał kciuki i życzę powodzenia. Jesteśmy z Tobą!

yurek55 17:09 środa, 19 czerwca 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ruchy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]