Islandia - dzień 7 | Księgowy

Islandia - dzień 7 || 42.97km

Piątek, 5 lipca 2013 · Komcie(3)
Kategoria Wyprawa
Dzień 7

Wstajemy rano czyli o 8 na polski czas. Tam jest więc 6 rano. Agnieszka źle spała, bardzo wiało i zmarzła biedna mi było ok., ale miałem sporo warstw ubrań na sobie. Pakujemy się w mżawce i ruszamy na kolejny podjazd. Akureyri leży w zatoce tworzącej jakby fiord i wyjechać także trzeba pod górę, bo pasma skalne ułożone są równolegle do zatoki. Przełęcz jaką robimy tego dnia jest nie wielka, jednak idzie nam źle. Pada deszcz wieje wiatr i bardzo dużo mamy prowadzenia.


Wczorajsze 137km i poranne wstawanie nie dodaje nam sił. Mamy mega kryzys, co jakiś czas zwala się na głowę chmura z deszczem. Auta mijają nas i chlapią autobusy to samo, nikt nawet nie zatrzyma się i nie zapyta o to czy z nami wszystko ok. Nie raz stoimy przy drodze w rzęsistym deszczu a ludzie w autach klaszczą i ponoszą kciuki ku górze. Mógłbym tam umrzeć, a nikt by nie zatrzymał się bo „przecież odpoczywam”.

Wreszcie docieramy do stacji benzynowej i wchodzimy do środka. Kupujemy zupe i kawę. Kawa na Islandii w przeważającej większości opłacana jest tylko raz a istnieje możliwość dolewki. To coś naturalnego i tego dnia po zakupieniu jednej kawy Agnieszka pije 2 a ja trzecią. Sam wcześniej wypiłem herbatę, którą kupiłem, ale po przetestowaniu dolewki i ja kusze się na ten napój.
W środku spotykamy Włocha na rowerze. Słabo mówi po angielsku, ma dredy i podróżuje na rowerku po wyspie a w planie ma chyba 5 tyg pedałowania. Rozmowa nie idzie nam bo on coś tam łamie po anglo-wlosku a ja nie bardzo go rozumiem. W barze zawitał także Polak na rowerku z czarnymi crosso.

Gadamy sobie i decydujemy się przetestować na najbliższym odcinku autobus. Najlepsze do podróżowania są busy Błękitno-żółte z logiem S w kółku. Za drogę do Eglisstadir czyli prawie 240km busem zapłaciliśmy coś około 80-90zł za osobę bez rowerów. Rowery jechały za free.

W Kampingu gdzie dojechaliśmy nie chcieli nas wpuścić, bo był full, ale przez okno w pomieszczeniu obok widziałem oweru z Skawami więc namówiłem kolesia, aby pogadał z tymi rowerzystami czy nie możemy w jednym pomieszczeniu spać i po negocjacjach się zgodził. Drogo nas wyniosło spanie tam na podłodze, ale grzejniki były ciepłe a prysznice gorące a do tego dobry czas na odpoczynek.
Wpadliśmy na pomysł, żeby uprać sobie w pralce ciuszki ale nie doczytaliśmy że SA płatne automaty czasowe na ścianie wcześniej przypisane do określonej pralki i jak włączyliśmy pralkę po około 45 minutach zwyczajnie wyłączyło prąd. Reszta prania była ręczna a o odwirowaniu nie ma co mówić. Dużo wsadziliśmy do pralki więc, się sami postrzeliliśmy w kolano, bo grzejników nie było za dużo i suszenie było etapowe. Udało się jednak wysuszyć co trzeba.
Padliśmy spać zmęczeni nawet nie wiem kiedy…


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Komentarze (3)

Pogoda kapryśna - normalka. trzeba się na to nastawić.

Ksiegowy 17:44 niedziela, 21 lipca 2013

Kapryśno-zmienna pogoda na Islandii to normalka, czy wyjątkowego pecha mieliście?

Ancorek 14:52 niedziela, 21 lipca 2013

Kolejna fota rewelacyjna.

PrzemekR 17:08 środa, 17 lipca 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zipra

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]