Pośród szumu drzew. || 9.50km
Piątek, 19 lipca 2013
· Komcie(0)
Kategoria Po Agnieszkę do pracy
Wyprowadzam rower z klatki. Ciche cykanie bębenka wybija z wolna rytm. Ciepły wiatr muska mój policzek. Poprawiam pasek od kasku na brodzie i wsuwam okulary na oczy. Świat zmienia się, ze zwykłego codziennego w cykliczny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Delikatnie popycham kierownicę. Rower reaguje na mój ruch. Czuje go całym sobą i z wolna... unoszę się. Płynę, jakbym wznosił się nad ziemią. Nogi nie sięgają chodnika już a ja wolno przesuwam się do przodu. Zajmuję pozycję na siodełku i biorę głęboki oddech.
Mimo tak wielu kilometrów na swoim jednośladzie, nadal jeszcze gdzieś w głębi potrafię spijać przyjemność z jazdy.
Koła toczą się coraz szybciej a opony na łuku drogi szumią głośniej. Mocniej naciskam na pedały i kolejne podmuchy owiewają moje ciało. Uśmiecham się do idącej chodnikiem kobiety. Dziecko, które trzyma za rękę wskazuje na mnie rączką i roześmiane mówi coś do matki. Jest mi dobrze, unoszę dłoń i macham do nich. Szczebiotliwy śmiech tego szkraba słyszę jeszcze dlugo po tym jak ich mijam.
Ulice w wakacje wydają się być lepsze, bardziej spokojne. Auto jest o wiele mniej i jedzie się przez to spokojnie i lekko. Wreszcie koniec asfaltu, skręcam do lasu. Rowerowy szum opon zmienia się w szelest żwiru. W powietrzu czuć zapach sosnowych igieł. Owiewa mnie ich aromat. Zwalniam i redukuje bieg. teraz nie prędkość się liczy. Przesuwam się w lesie, jakbym płynął po wielkim zielonym jeziorze. Unoszę się pomiędzy listowiem i gałązkami aromatycznej sosny, jak ryba w wielkiej rafie koralowej.
W koronach drzew słychać śpiew ptaków. Wsłuchuje się, jednak nie potrafię rozpoznawać tych głosów. Chciałbym widzieć te małe ptaszki gdy tak trelą. Widzieć jak nabierają powietrza w swoje małe płucka i wydają te przepiękne dźwięki.
Opuszczam las i wracam do miasta. Minie jeszcze około 5 minut zanim, dotrę do celu. Poprawiam kask i ruszam dalej na spotkanie z metropolią...
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Delikatnie popycham kierownicę. Rower reaguje na mój ruch. Czuje go całym sobą i z wolna... unoszę się. Płynę, jakbym wznosił się nad ziemią. Nogi nie sięgają chodnika już a ja wolno przesuwam się do przodu. Zajmuję pozycję na siodełku i biorę głęboki oddech.
Mimo tak wielu kilometrów na swoim jednośladzie, nadal jeszcze gdzieś w głębi potrafię spijać przyjemność z jazdy.
Koła toczą się coraz szybciej a opony na łuku drogi szumią głośniej. Mocniej naciskam na pedały i kolejne podmuchy owiewają moje ciało. Uśmiecham się do idącej chodnikiem kobiety. Dziecko, które trzyma za rękę wskazuje na mnie rączką i roześmiane mówi coś do matki. Jest mi dobrze, unoszę dłoń i macham do nich. Szczebiotliwy śmiech tego szkraba słyszę jeszcze dlugo po tym jak ich mijam.
Ulice w wakacje wydają się być lepsze, bardziej spokojne. Auto jest o wiele mniej i jedzie się przez to spokojnie i lekko. Wreszcie koniec asfaltu, skręcam do lasu. Rowerowy szum opon zmienia się w szelest żwiru. W powietrzu czuć zapach sosnowych igieł. Owiewa mnie ich aromat. Zwalniam i redukuje bieg. teraz nie prędkość się liczy. Przesuwam się w lesie, jakbym płynął po wielkim zielonym jeziorze. Unoszę się pomiędzy listowiem i gałązkami aromatycznej sosny, jak ryba w wielkiej rafie koralowej.
W koronach drzew słychać śpiew ptaków. Wsłuchuje się, jednak nie potrafię rozpoznawać tych głosów. Chciałbym widzieć te małe ptaszki gdy tak trelą. Widzieć jak nabierają powietrza w swoje małe płucka i wydają te przepiękne dźwięki.
Opuszczam las i wracam do miasta. Minie jeszcze około 5 minut zanim, dotrę do celu. Poprawiam kask i ruszam dalej na spotkanie z metropolią...
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew