DZIUNIE - WON mnie STĄD!!! || 19.17km
Niedziela, 13 listopada 2011
· Komcie(11)
Kategoria Na Zaborze
Po pięknych kilku dniach słońca, zaczął się poranek strasznie mgliście i mżawkowo. Zdecowaliśmy się więc jechać do AGi rodziców przy użyciu PKP. Droga była daleka a czasu mało. Poza tym średnio czuje się ostatnio co chyba związane jest z dość aktywnym jak na mnie sezonem i te ponad 11 tysięcy ka em ów organizm odczuwa, a może to co innego? nie wiem...
Dojazd był bez ekscesów, ale powrót? Ha ten był już ciekawy.
W Pięknego niskopodłogowego Elfa wsiadaliśmy w pierwszych drzwiach, bo na peronie kasy nie ma więc bilet "cza kupić". No i wsiadamy powoli z 4 sakwami(2 ja 2 Aga) Rowery ciężkie bo mamy mięsa dużo i jabłek w nich. Na mostku kolo wejścia stoi sobie dziunia. Ma torbę NIKE przewieszoną przez łeb. Torba wielka jak wór na zwłoki, bo i pewnie całą kupę szmat nakupiła w galeriach w długi weekend. DO tego jeszcze posiada owa dziunia torbę na kółkach koloru różowego stojącą obok. Zaparkowane "to to" wszystko jest tuż obok niej. Nie ruszy taka dupci, nie przesunie się o kilka metrów dalej aby można było wejśc spokojnie do pociągu. Ona od Ciechanowa do Warszawy Gdańskiej musi stać koło drzwi! Stanie tak i tak stać będzie!
Zanim jednak wsiedliśmy najpierw wpuściliśmy ludzi przodem a potem kontynuowaliśmy wsiadanie, myśle sobie przepuści mnie bo inaczej nie wjadę. Niee bo po co. Wcisnąłem się więc z rowerem obok niej. Konduktor wypisuje nam bilet - czekamy. Pociąg ruszył zakołysało mną i jadziem. A ona (dziunia) trzepie torbę, jakbym conajmniej jej obszczał ją. Nawet nie zauwazylem że koło jej dotknęło. Miała jeszcze drugi mostek, obok gdzie nie było ludzi, miała miejsca miedzy siedzeniami w przejściu, ale nie! Nie ruszyła się ani o centymetr gdy pojawiły sie dwa rowery. my przecież możemy - Wyparować!!!
"och" - słysze za plecami "no żesz..." Zaledwie koło lekko dotknęło różowej tkaniny. Nie ma co sie dziwić Znak NIKE musi być biały jak śnieg, bo co koleżanki powiedzą na peronie? Szoruje otrzepuje, prycha na mnie a ja ledwo równowagę utrzymuje w przejściu. I tak jedną ręka trzymam rower druga płacę za bilet i nagle czuje jak mnie ktoś szarpie za kierownicę.
- by pan uważał na ten głupi rower - wrzeszczy i szarpie kierownicą przycinając Agnieszce przy okazji rękę. Rogi się zaklinowały i jej szarpanie o mało nie przewraca nas obojga i dwóch rowerów.
- Spokojnie - mówię rozeźlony i staram się odczepić zablokowaną kierownice, a ta dalej się szarpie i nogą mi rower odpycha. Sama sie nie przesunie tylko nas wypycha, bo moje koło dotyka jej pierdzielonej torby. No nie zdzierżę!!!! Myślę: "Osz ty sucza mać, nie będziesz mi kopać roweru".
Udaje, że staram się odblokować kierownice i napieram na nią przednim kołem przenosząc cały piasek z roweru na wszystko co dotyczy owej głupiej niewiasty. I raz po raz atakuje ją kołem, na tyle mocno aby musiała sie odsunąć. W zasadzie wypycham ja z tego narożniczka, który sobie obrała. Myślę "ja ci pokopie suko". Oczywiście zgrywałem głupa że próbuje rower odblokować.
Awantura jeszcze troszkę potrwała, jej facet włączył się w rozmowę, ale uciąłem dyskusję, bo to jakiś spedalony gnojek był taki i nie zagrażał mi niczym specjalnym - (Aga go podczas jazdy i hamowania przyświeciła go kilka razy kołem za mnie;P)
Wysiadamy w Legionowie a ja wychodząc mowie na tyle głośno aby mnie usłyszała jakiś tekst o głupich dziuniach i galeriankach z różowymi torebeczkami. Jej facet jeszcze bojowo na mnie patrzy ale pociąg odjeżdża a my mamy ubaw aż do samego domu z całej sytuacji.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Dojazd był bez ekscesów, ale powrót? Ha ten był już ciekawy.
W Pięknego niskopodłogowego Elfa wsiadaliśmy w pierwszych drzwiach, bo na peronie kasy nie ma więc bilet "cza kupić". No i wsiadamy powoli z 4 sakwami(2 ja 2 Aga) Rowery ciężkie bo mamy mięsa dużo i jabłek w nich. Na mostku kolo wejścia stoi sobie dziunia. Ma torbę NIKE przewieszoną przez łeb. Torba wielka jak wór na zwłoki, bo i pewnie całą kupę szmat nakupiła w galeriach w długi weekend. DO tego jeszcze posiada owa dziunia torbę na kółkach koloru różowego stojącą obok. Zaparkowane "to to" wszystko jest tuż obok niej. Nie ruszy taka dupci, nie przesunie się o kilka metrów dalej aby można było wejśc spokojnie do pociągu. Ona od Ciechanowa do Warszawy Gdańskiej musi stać koło drzwi! Stanie tak i tak stać będzie!
Zanim jednak wsiedliśmy najpierw wpuściliśmy ludzi przodem a potem kontynuowaliśmy wsiadanie, myśle sobie przepuści mnie bo inaczej nie wjadę. Niee bo po co. Wcisnąłem się więc z rowerem obok niej. Konduktor wypisuje nam bilet - czekamy. Pociąg ruszył zakołysało mną i jadziem. A ona (dziunia) trzepie torbę, jakbym conajmniej jej obszczał ją. Nawet nie zauwazylem że koło jej dotknęło. Miała jeszcze drugi mostek, obok gdzie nie było ludzi, miała miejsca miedzy siedzeniami w przejściu, ale nie! Nie ruszyła się ani o centymetr gdy pojawiły sie dwa rowery. my przecież możemy - Wyparować!!!
"och" - słysze za plecami "no żesz..." Zaledwie koło lekko dotknęło różowej tkaniny. Nie ma co sie dziwić Znak NIKE musi być biały jak śnieg, bo co koleżanki powiedzą na peronie? Szoruje otrzepuje, prycha na mnie a ja ledwo równowagę utrzymuje w przejściu. I tak jedną ręka trzymam rower druga płacę za bilet i nagle czuje jak mnie ktoś szarpie za kierownicę.
- by pan uważał na ten głupi rower - wrzeszczy i szarpie kierownicą przycinając Agnieszce przy okazji rękę. Rogi się zaklinowały i jej szarpanie o mało nie przewraca nas obojga i dwóch rowerów.
- Spokojnie - mówię rozeźlony i staram się odczepić zablokowaną kierownice, a ta dalej się szarpie i nogą mi rower odpycha. Sama sie nie przesunie tylko nas wypycha, bo moje koło dotyka jej pierdzielonej torby. No nie zdzierżę!!!! Myślę: "Osz ty sucza mać, nie będziesz mi kopać roweru".
Udaje, że staram się odblokować kierownice i napieram na nią przednim kołem przenosząc cały piasek z roweru na wszystko co dotyczy owej głupiej niewiasty. I raz po raz atakuje ją kołem, na tyle mocno aby musiała sie odsunąć. W zasadzie wypycham ja z tego narożniczka, który sobie obrała. Myślę "ja ci pokopie suko". Oczywiście zgrywałem głupa że próbuje rower odblokować.
Awantura jeszcze troszkę potrwała, jej facet włączył się w rozmowę, ale uciąłem dyskusję, bo to jakiś spedalony gnojek był taki i nie zagrażał mi niczym specjalnym - (Aga go podczas jazdy i hamowania przyświeciła go kilka razy kołem za mnie;P)
Wysiadamy w Legionowie a ja wychodząc mowie na tyle głośno aby mnie usłyszała jakiś tekst o głupich dziuniach i galeriankach z różowymi torebeczkami. Jej facet jeszcze bojowo na mnie patrzy ale pociąg odjeżdża a my mamy ubaw aż do samego domu z całej sytuacji.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew