Wpisy archiwalne Styczeń, 2014, strona 4 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:1334.46 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:22:45
Średnia prędkość:25.58 km/h
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:25.18 km i 0h 59m
Więcej statystyk

Trening 3 - Trudne 1,5h || 37.06km

Środa, 22 stycznia 2014 · Komcie(0)
Kategoria trenażer
Dzień drugi z serii trenażerowania. Znów jazda bez linijki, lecz dziś o wiele słabiej mi się jechało. Kiedyś jakiś kolaż, na pytanie reportera, jak mu się jechało na wyścigu odpowiedział:
"źle mi się jechało, ale to znaczy, że dałem z siebie co mogłem, jak mi sie dobrze jedzie znaczy, że nie daje z siebie wszystkiego"

Czy to, że dziś miałem kryzys oznacza, że dawałem z siebie więcej? Patrząc na dystans, wydaje się, że faktycznie jazda była efektywniejsza, bo przjechałem więcej, ale i czas w jakim to zrobiłem był dłuższy. Co więc wynika z tego?

Jechałem wolniej - dziś tylko 23,16 km/h
Gdybym jechał z tą samą średnią co ostatnio miałbym dystans 39km. 
Obciążenie - 4

Jestem jednak generalnie zadowolony, przede wszystkim, czas jazdy był deczko dłuższy, choć nie bylo to zaplanowane. Do tego średnia nadal wysoka a planuje jeszcze dziś dokrętkę tak powiedzmy pół godzinną więc nie spisuje jazdy na straty. W terenie przy -9 zrobienie równego 1,5h pedałowania byłoby bardzo trudne.

Co zaś do otoczenia, to pedałowałem dziś troszkę z Ju Tu Bem. Oglądałem durnowate filmiki, jeden film dokumentalny o człowieku - drzewie a na koniec upajałem sie boskimi widokami z kamerek GO-pro long-borardowców gnających po szosach w USA w pięknym słońcu. Nieźle odpręża i zdejmuje bagaż z głowy podczas jazdy. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Z Agnieszką do pracy - Paradoksy na mieście. || 10.47km

Środa, 22 stycznia 2014 · Komcie(1)
Z Agą do pracy w porannym - bagatela - 9 stopniowym mrozie. Szybkie zakupy i powrót. Dziś mimo mrozu i chyba 5 warstw na sobie jechało się źle. Temperaturowo było ok, ale czułem, że nogi nie daja z siebie wszystkiego. Może ma na to wpływ poprzedni trening? Może jednak organizm odczuł wczorajsze 1,5h pedałowanie? Nie wiem. Jakoś dziś nie mogłem złapać rytmu na tych 10 kilometrach. Może z powodu wysokiego mrozu obniżyło się ciśnienie w tylnym kole?

Ludzie dziwnie patrzą na nas rowerzystów w takie mrozy. Nie wiem czemu:D To, że o nas nie pamiętają to niestety też wiem...
Święte krowy przybywajcie na ulicach zapieprzajcie!

PS. 

Oblukiwała mnie dziś Straż miejska koło Agiu pracy. Staem koło przejścia dla pieszych a oni jechali wolno Pisudskiego. Facet za kierownicą patrzył na mnie i tylko czekał aż przez zebrę przejadę. A ja stałem, stałem i stałem. Jak już nie mógł się strażnik bardziej przez ramie obejrzeć lukał w lusterko. Przebiegłem pieszo na druga stronę z rowerem, ku ich - jak sądzę - niezadowoleniu. Swoją drogą na 100% pewny jestem, że czekali aby mi mandat ustrzelić... i po co? Przecież to tylko przejście dla pieszych. Widać, że zimą im się zmysł na mrozie wyostrza. W tym miejscu koło dawnego Orange, już wielokrotnie straż miejska kosiła ludzi za złe parkowanie. Paradoks polega na tym, że jadąc od Urzędu miasta w kierunku PKP, parking mamy Po Lewej (wcześniej jest po prawej - nie w tym rzecz) ludzie jadący autem i chcący się zaparkować po lewej "łamią" przepis bo jest podwójna ciągła i pasy (te na których stałem). Nie jeden już zapłacił mandat za taką jazdę. 
Kiedyś nawet Agnieszka dostała upomnienie od strażników za to, że jadąc od Urzędu skręciła do pracy w lewo na przejscie dla pieszych. Nie ma bowiem jak inaczej zjechać, poprawny manewr wg strażników w tym miejscu to:
* skręt w Mrugacza,
* zejście z roweru na chodnik
* przejście przez pasy do pracy.

Cóż czasem ręce opadają jak rozwiązana jest komunikacja w mieście. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po mieście w biegu. || 15.00km

Wtorek, 21 stycznia 2014 · Komcie(2)
Wszystko miało być poukładane, wszystko miało być na czas a jak zwykle wyszło inaczej. Wyszedłem w sam raz, a na drodze stanął mi kurier, przywiózł paczkę, a w zasadzie przywoził. Przywoził z Wawy i dzwonił jak był jeszcze daleko i mi 10 minut zabrał. musiałem się cofnąć i paczkę ukryć w schowku tajnym łamane przez poufnym, bo na piętro nie chciało mi się iść. Jak ruszałem na "miasto" drugi raz, to już miałem 8 minut aby się do przychodni w Legionowie dostać na Krasińskiego. Gnałem jak wariat i było mi gorąco a nawet Sobieskiego ścieżką nie jechałem. Na chodniko-śnieżno-ścieżkę wjechałem dopiero na światłach z Piłsudskiego i tylko dlatego, że miałem czerwone. 

Do lekarza spóźniłem się nieco ale udało mi się wejść i sprawę załatwić. No to połowa sukcesu! Wychodzę z budynku chce odpinać rower a jakiś pies się na mnie z zębami rzuca. Jakaś kobiecina przywiązała go tuż obok roweru mojego i poszła - uwaga - do lekarza. Nie dość, że jest -5 a może i -6, że wieje, pies marznie to jeszcze przegryzł smycz jaką był uwiązany i rzuca się na mnie jak chce odpiąć rower. Krzyknąłem kilka razy na niego "buda" i co? Zdębiał, położył się i zaczął piszczeć jakby przepraszał. Nie miałem odwagi podejść do roweru bo pies leżał dość dziwnie i niby piszczał ale merdał ogonem tak "nerwowo". W końcu przyszła pani i psina się ucieszyła, ja mogłem odpiąć rower i wszystko się wyjaśniło. Psinie dostało się najpierw za to, że po raz kolejny przegryzł smycz jaką był przywiązany.
"on już kilka razy przegryzał smycz i potem jej pilnował" - mówi kobieta, pocieszna staruszka rozmiękcza mnie i nie chcę mi się jej zwracać uwagi, że pies się na mnie rzucał. Zresztą za to też dostaje burę co z psim honorem przyjmuje. 

Odpinam rower i jadę zanim jednak wyjadę na ulicę, widzę jak owa staruszka z psem, mając w pogardzie to, że jedzie auto przechodzi przez jezdnię. Masakra, kierowca na nią trąbi, a ona przechodzi jakby nigdy nic. Pies oczywiście poszedł przodem jemu by nic nie było. 
Szybki kurs na Piłsudskiego i do aptek. W jednej specyfiku nie mają w innej już tak. Lek wykupiony i zaczynamy kurację. 
Jazda po mieście, to całkiem co innego niż na trenażerku, trzeba hamować uważać i robić drifty na głębokim śniegu. Do tego kierowcy... dziś przez okno od parkującego się na Piłsudskiego  samochodziarza usłyszałem -"rowerem to się w lato jeździ a nie zimą jak nie ma was jak wyprzedzić idioci!", odpowiedź przechodnia który stał niedaleko: "Do samochodu się nie wsiada jak sie nie umie wyprzedzać".





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trening 2 - Szybki numerek || 5.10km

Wtorek, 21 stycznia 2014 · Komcie(0)
Kategoria trenażer
Po miejskiej Rundzie i zakupach, zmarznięty i wydrapany po policzkach. Po rozpakowaniu sakwy i wstawieniu zmywarki, po szybkim posiłku i szybkie kręcenie. W sumie nie wiem czemu wsiadłem. Mam chyba jakieś ciśnienie na ten trenażer - to taka pożyczona nowa zabawka, więc co jakiś czas pewnie pojawiać będą się takie wpisy. W sumie jazda też nie całkiem na "pałę". Postanowiłem, że zrobie coś z linijką na szybko.

Obciążenie 4.
3 minuty rozgrzewkia potem średnia powyżej 35km/h z lekkimi przyspieszeniami do 38. 

Nie wiem jak nazywa się taki trening, bo interwałowym go nazwać nie można ale nogi mi się uginały jak zsiadałem, toteż chyba coś wniósł. 





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trening 1 - Pedałowałem po islandii || 33.83km

Wtorek, 21 stycznia 2014 · Komcie(0)
Kategoria trenażer
Trening pierwszy na pożyczonym wczoraj od Majki - trenażerze. Zmieniam nieco politykę jazdy na tym sprzęcie. Przede wszystkim skupiam się na długości treningu, nie zaś na jakichś wyśrubowanych dokładnie odmierzanych interwałach czasowych. Poprzednie jazdy robiłem jak przy linijce, trzy minuty tego, dziesięć tamtego znów trzy tego pierwszego i tak dalej. Być może sprawdzało się to wcześniej, ba to zapewne sprawdza się i daje wymierne efekty, jednak jazda na rowerze jaką uprawiam, nie jest przy linijce, nie da się wymierzyć co i kiedy będzie na drodze, czy będzie górka czy będzie zjazd... Postanowiłem więc jechać na dystans, czas na tzw wytrzymałość. Zmieniam biegi, czasem jak mi za ciężko zejdę niżej czasem wyżej, co jakiś czas robię sobie kilkanaście obrotów korbą na dużym obciążeniu na stojąco. Urozmaicam sobie jazdę i jednocześnie staram się wyłączyć z pedałowania. 

Obok laptopa było podwyższenie dodatkowo na myszkę.

Kes na facebooku wspomniał, że nie może jeździć z Audiobookiem bo to go rozprasza. Ja dziś pedałowałem na rolce mając przed sobą pokaz slajdów z Islandii i słucha jąć opisu jaki stworzyłem. Opis czytał syntezator Expressivo a zdjęcia same się zmieniały. 
Pedałowałem więc, po Islandii. Było ciekawie, dość osobliwie a jednocześnie, w odróżnieniu od poprzednich treningów "z linijką" dużo lepiej i szybciej zleciała godzina. Ba nie wiem kiedy ale zleciało 1,5h. 

Trenażer nigdy nie zastąpi prawdziwej jazdy, nigdy tego nie oddam, ale w ostatnim czasie potrzebowałem jakiegoś nowego bodźca aby oderwać się od tego co mnie trapi od tego co mi siedzi w głowie. Po półtoragodzinnym treningu, czuje się dobrze, zmęczony, ale taki odprężony. Czego nie mogłem powiedzieć wcześniej.

Suchych danych nieco:
obciążenie 4.
czas jazdy 1:24:43
dystans: 33:83
temp w domu 19:8




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Cukier na drodze, szponami po twarzy! || 45.00km

Poniedziałek, 20 stycznia 2014 · Komcie(1)
Dzisiejsza jazda na rowerze przypominała troszkę masochizm, nie wyszło jak zwykle nic z tego co sobie założyłem, ale zmusiłem się aby pojechać z domu i troszkę pokręcić się po okolicy. MP3 w ucho i jazda bez celu po okolicznych drogach Choszczówki, na wiadukty i potem powrót przez Tarchmin i jakoś totalnie dookoła przez Czajkę. 

Jechało się ciężko, wiatr był mega silny a jazda pod wiatr sprawiała ból. Do tego jakoś tak te chmury na niebie mi nie pasowały i te 35 kilometrów wymęczyłem. Z nieba ktoś sypał cukier w dużych ilościach, to nie był nawet śnieg! Rowerem miotało na wszystkie strony na "kakaowym" śniegu. Kakaowy śnieg, to inna wersja pośniegowej brei zmieszana z piaskiem ale w formie śniegowej. Jej właściowośći można opisać mniej więcej tak, jak mąkę ziemniaczaną, trochę się klei ale raczej jest sypka. Uwielbia rozrzucać się dookoła spod opon jak się w nią wjedzie. 

Druga część jazdy to jazda wieczorna po Agnieszkę do pracy. Do niej - pod wiatr, wcale nie lekki bo znów w ryja, znów szarpało mi policzki śniegiem jak szalone! Jakby mnie ktoś papierem ściernym gruboziarnistym ciągnął po świeżych ranach.

Niebawem czeka mnie jeszcze jeden kurs na Osiedle młodych ale to w okolicach 20-ej. Transport trenażera, nie będzie łatwym zadaniem w tych warunkach, ale mam nadzieje, że się powiedzie, bo w obecnym moim stanie i w tym co sie za oknem dzieje, jazda mi nie sprawia frajdy... od jutra zmiany, mam nadzieje duże, na lepsze, i może odbije się od "dna". Czasem człowiek ma kryzys, ja mam - ale licze że będzie lepiej, że się uda i znów zaćwierkają skowronki!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Umiejętności bez próżności || 10.47km

Sobota, 18 stycznia 2014 · Komcie(2)
Jazda na rowerze w takich jak dziś warunkach to trudna sztuka. Sprowadzana jest jednak do banału ostatnimi czasy, przez grupy emerytów na łysych nienapompowanych oponach. Nie da się jednak zaprzeczyć, że jazda po żywym lodzie, na rowerze z oponami bez kolców wymaga dobrego wyczucia i majstersztyku co najmniej takiego, jaki wkłada w trick koleś na BMX-ie.

W lesie śnieg twardy i kruchy co sprawia, że przejazd w nim wymaga dodatkowych 30% siły. opony zapadają się w chrupkie podłoże a wyjechanie z niego jest dodatkowo utrudnione bo wierzchnią warstwę śnieżna przykrywa skorupka z lodu. Dawne koleiny wyjechane przez nas zamarzły i prowadzą rower jak chcą wiec utrzymanie toru jazdy jest trudne bo koła uciekają w rowki i rzuca na boki. 

Niski bieg i do dzieła. Po pokonaniu lasu czeka na was miejski koszmar. Po nocnych opadach kałuże jeszcze nie zamarły, ale ich okolice rozwleczone przez auta szklą się niewinnie. Do tego odcinki ścieżki rowerowej pokrywa niewidzialna super cienka warstwa lodu.

Jak sprawić aby oszukać prawa fizyki? Jak to się dzieje, że jeżdżę rowerem i potrafię wyczuć gdzie mam poprowadzić koła aby nie upaść, jaką prędkość dobrać, jak szybko pedałować i wreszcie jak skręcać. 

Jadąc dziś na rowerze zauważyłem, że taka zimowa jazda to całkiem co innego niż w "sezonie" to troszkę "sztuka" ulicy. Jedziesz i skanujesz trasę przed kołami, na bieżąco wybierasz miejsca gdzie prowadzić swój ślad, miejsca gdzie skręcić, aby rower na zakręcie nie położył się na ziemi, razem z tobą. Jak zwalniać, jak hamować i dlaczego właśnie tak a nie inaczej. 

Jazda w zimie, jest coś co sprawia, że to ciekawa przygoda... zaiste!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze || 33.98km

Czwartek, 16 stycznia 2014 · Komcie(1)
Skąd ja biorę te przebiegi? Nie wiem... obecnie nie mam ochoty na rower, nie mam ochoty na nic. Może to minie. Jazda po mieście, i załatwianie spraw... i się uzbierało. Rano ślizgawka na bocznych drogach i pięknie wyjeżdżone "szklane" koleiny.  Na głównych - lepiej niż przeciętnie! A czasami nawet dobrze. 


Beznadziejnie się ostatnio czuje... beznadziejnie!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zimą po ryju... || 67.12km

Środa, 15 stycznia 2014 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Rano jak ruszałem z domu z Agnieszką nic nie wskazywało, na to co się dziś dziać będzie. A działo się sporo. Ale po kolei.

Po obudzeniu się, ze zdziwieniem stwierdziłem, że nocne opady deszczu jednak zamieniły się w śnieg a śnieg, zmienił świat w zimowy. Wielce byłem rad z tego powodu, choć patrząc na 1,2 stopnie na plusie, nie liczyłem, że cokolwiek z tego białego puchu się osadzi na ziemi. Zanim jednak dobrze się obudziłem, zjadłem śniadanie i wypiłem herbatę - śnieg już na dobre zadomowił się na chodnikach a i na ulicach zaczął bielić asfalt. Gdy wyruszaliśmy z domu, padało dość intensywnie a z każdą chwila było coraz więcej osadu pod kołami. 

Po odstawieniu Agnieszki do pracy,zdecydowałem się wybrać na wycieczkę w miejsce, gdzie śnieg będzie leżał dosadniej, niż woda pośniegowa na asfalcie. Zaatakowałem więc Wieliszew, ale od dość nietypowej strony. Najpierw miałem bowiem sprawę do załatwienia na Os. Piaski. Pierwsze kilometry dały mi jednak potwierdzenie tego, że dzisiejsza jazda będzie swego rodzaju wyzwaniem. Po załatwieniu spraw w przychodni, udałem się na podboje powiatu. Roznosiła mnie ta niepisana radość z padającego śniegu. Droga techniczna oczywiście nie zawiodła, była biała, bialusieńka i jeszcze bardziej zmotywowała mnie do jazdy. Szło dość ciężko, bo śnieg był na 4 cm a po śladach kół samochodu nie miałem chęci pedałować. 

Jechałem więc sobie środkiem, robiąc zygzaki na nowo spadłym śniegu. Bliżej Komornicy, na tej drugiej części już "publicznej" drogi technicznej, śniegu było mało a więcej wody. Zmiana nawierzchni pognała mnie wiec szybciej. Jechałem, śnieg pruszył, a ja jechałem, skręciłem na Komornicę i znów miejscami dość biało. Nie wiem kiedy wpadłem na myśl, aby jechać na Dębę. Droga do Zapory to już nie sielanka. Po prostu chlapali autami a ja najbardziej na świecie chciałem aby już był skręt na Jachrankę. To tam miałem się udać w następnej kolejności. Przejazd przez Jachrankę okazał się jednak dość trudny, bo wiało bardziej śniegiem niż na poprzednich odcinkach. Nie wiemc zy to zaleta tego, że miejscowość ta znajduje się na skarpie, czy dlatego, że po prostu zmieniłem kierunke jazdy, pewne jest to, że wysmagało mnie tym śniegiem w ryj, za wsze czasy.

Postój zrobiłem sobie przed zjazdem w Zegrzu. Tam chwilę odparowałem a potem pognałem w dół chodnikiem kurząc z pod kół jak tylko się dało najlepiej. Ścieżka Wieliszewska, standardowo pysznie biała. Jadąc tamtędy znów pomyślałem, że chcę jeszcze. Zdecydowałem się wskoczyć na jezdnię i pojechałem rowerem do Skrzeszewa. Ten odcinek byl koszmarny, woda, śnieg śnieżyca, a dzień jeszcze młody, więc czym prędzej trzeba było uciekać z ulicy. Skręcam na Aleje róż i nurkuje w las. Nie nurkuje jednak w klasyczny sposób do Legionowa, bowiem znów mi coś odwala. decyduje aby skręcić w głąb pomiędzy drzewa. 

Jakie jest moje zaskoczenie, miedzy okazuje się, że  w lesie jest przyjemnie o wiele przyjemniej! Mniej wieje śniegiem, jest przejezdna każda dróżka i po prostu jest tam cisza i spokój. Jeżdżę sobie i nagle przypominam sobie, że mam aparat w telefonie, słaby bo słaby, ale muszę uwiecznić te białe dróżki i te dukty leśne. 

Wpadam na wieliszewską trasę biegową i kila kilometrów nią jadę, aby potem w dowolny sposób wybierać przypadkowe dróżki. ot tak, bez pomysłu, jadę sobie i jak mi się jakaś spodoba to w nią skręcam!










Jazda w lesie wyzwala we mnie jakiegoś demona, wrzucam na jedynkę i targam się po najgłębszym śniegu, jak jakaś bestia wjeżdżam w koleiny w kałuże zbierającej się wody i kręcę obertasy na większych skrzyżowaniach. To chyba sposób, na jakieś oczyszczenie głowy, bo sił zużywam przy tym całą masę. Nie zmienia to faktu, że sprawia mi to frajdę. W całej tej zapamiętałej gonitwie zapominam o orientacji i gubię sie w lesie. Przez kolejną godzinę będę krążył po szlakach i  szukał wyjazdu  z lasu co i  rusz trafiając na swoje ślady kół. Przezabawna sprawa, dopóki nie zachciało mi się jeść. 

Ten szlak kilka razy przecinam i wreszcie tracę orientację.

Czerwony szlak, również zmyla mnie kilka razy. 


Sposób na jazdę do upadłego w jednym kierunku kilkukrotnie niweczy droga, która skręca łukiem, gdy już mam nadzieje na wyjazd z głuszy. Wreszcie udaje mi się dostać do osiedli ludzkich i jestem zaskoczony miejscem, gdzie się znajduje. Na drodze do Chotomowa jest szaro.

Trasa Skrzeszew Chotomów

Sporo błota pośniegowego i dość duży ruch a jednocześnie paru debili co to się wyprzedzają na tej wąskiej uliczce. Zmęczony i coraz bardziej głodny, dokręcam do domu jadąc przez miasto. 

Efekt wyjazdu? Zmęczenie ale i takie ukojenie i upojenie zimowym - jeszcze - nieznudzonym krajobrazem. Końcówkę mam już średnią... jadę a śnieżyca przybiera na sile. Wieje mi w twarz dużymi płatkami śniegu, które wpadają gdzie się tylko da. W Legionowie, na ścieżkach biało toteż, w ostatnim odcinku raduje swoje rowerowe koła białym puszkiem. 






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po mieście || 23.00km

Wtorek, 14 stycznia 2014 · Komcie(1)
Jazda standardowa po mieście - bez konkretnego pomysłu na trasę. Po prostu odprowadziłem Agnieszkę do pracy i okrężną droga wróciłem do domu. Ostatnimi czasy mam kryzys jazdy długodystansowej, nie mogę się zmusić, aby pojechać gdzieś dalej i nawet nie zwalam tego na pogodę, bo przecież jeszcze kilka dni wstecz była dość znośna. 

Niebawem będzie padał śnieg i będzie plucha. Nie sądzę, aby wtedy zwłaszcza pierwsze dni, nastrajały mnie do jazdy. 

Cieszyć się powinienem, że wogle coś jest.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,