Jako, że ostatnio zrobiłem dzisięć kilometrów to dorzucam do dystansu, ale napisać chce o nowej zimowej edycji Legionowskiej Katorgi. Po raz kolejny będzie to maraton Charytatywny. Tym razem zawodnicy dostaną ślad gps i zmierzą się z dystansem 50 kilometrów. Niby błahostka, ale termin 26 stycznia to okres stosunkowo niepewny pogodowo i zapowiada się, że może być śnieżnie.
Nikt nie przegrywa każdy wygrywa. Impreza ma na celu wspólną zabawę w MTB. Pieniądze zebrane z wpisowego pójdą na medale oraz na Dom Dziecka.
Impreza się odbyła. W sumie uważam to za dość spory sukces bo w lekko ponad miesiąc postawiłem na nogi Facebook i zebrałem ludzi do współpracy i chętnych na start choć tylko 15 osób. Artykuł w Gazecie Wyszło zjawiskowo, ale już jest plan by za rok było - fajniej, więcej, lepiej.
Mam zapalenie gardła i krtani i chyba oskrzeli. Wszystko co się dało - jara się... Ledwo mówię a to wszystko, przez pracę i brak ludzi w firmie do pracy.
Jutro jest SOBOTA i startuje mój autorski wyścig Legionowska Katorga. Po 85 km pętli zawodnicy wyposażeni w GPS będą pokonywać okrążenia przez 24h
Ma być chłodno, ma być deszczowo. Będzie się działo!
Link do fejsa na górze. Jak kto chce niech wpada odwiedza.
Start/meta
RAV Serwis
Krasińskiego 23C 05-120 Legionowo
Kibice bardzo mile widziani! Kawa dla zmarzniętych oklaskiwaczy!
Do pracy rowerem nie planowałem jechać. W sumie nie sądziłem że uda się młodego ogarnąć na żłobka i jeszcze pojechać do pracy na jednośladzie. Udało się jednak wszystko do kupy zebrać i ruszyłem, choć w lekkim niedoczasie.
Poranek był dość chłodny - jak to człowiek szybko zapomina po co są bluzy kolarskie - szybko jednak zaczęło robić sie ciepło i w drodze kilka razy rozbierałem się coraz to bardziej odsłaniając do słońca.
Zapomnieć można już o powrotach za "dnia". Powrót z pracy o 20 to już nocą... nocnik murowany, chłodny mglisty - zwłaszcza przy górkach w Rajszewie z lasami.
Pojechałem dzisiaj weryfikować kilka odcinków w Lesie przed maratonem jaki organizuje. Generalnie sporo zaskoczenia, bo leśnicy wzięli się za zrywkę jesienną i napsocili strasznie, a szlaki wyglądają tragicznie. Jednym słowem musiałem powyznaczać objazdy trasy i wykombinować jak powinno to wszystko wyglądać.
Sporo terenowej jazdy i sporo podprowadzania bo pojechałem przełajem, a piachu tam w lasach co niemiara.
W górę po piasku....
W dół po korzeniach...
kolejna wydma...
Oczywiście jutro i następne dwa dni mam kolejne triduum paschalne i trzy dni pracuje, więc kieratu ciąg dalszy. Nie będzie za wiele okazji na rower, bo dziecię do żłobeczka przysposabiamy, i proces oddawania w dobre ręce Cioć o poranku jest trudny. Mimo, że mam na dziesiątą, szansa na dojazd na czas jest nikła łamane na mizerna. Jak się uda pojadę - a co! Alem myśli dobrej nie jest w tem temacie;) Syna obecnie chyba przeraża nie tyle że zostaje z kimś, lecz to, że dzieci tak strasznie płaczą i jest tyle chałasu. Źle to znosi ale nie ma histerii. Po prostu szloch.
Nikt nie mówił, że życie jest łatwe.
Medale na Imprezę zamówiłem, numery startowe gotowe, formularze rodo i innne śmodo gotowe.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.