Spokojnie pogrzeb to nie jakiejś tam bliskiej osoby, od razu uprzedzam pytania. Nazwijmy to, że taki "zaprzyjaźniony" dziadek w rodzinie zmarł i pojechaliśmy mu hołd oddać. dożył prawie 90 lat, więc i tak ładny wiek. Zmarł we śnie - piękna śmierć.
W pracy krótko bo od 9.15 do 12 więc nie wiele się napracowałem, choć coś tam mimo wszystko udało się zrobić.
Rano do rodziców ogarnąć komputer ojcu. Później wybrałem się do Choszczówki lekko dookoła. Z pracy udało się złożyć logo na plecach bluzy. Kolejny krok by bardziej personalizować swój maraton być może wprowadze takie personalne bluzy dla zwycięzców maratonu. Temat do przerobienia :)
Dzień wolny od pracy to czas dla siebie i czas na zakupy. Jak wiadomo w naszym życiu są różne priorytety i czasem nie za bardzo mamy wybór bo jeść trzeba a lodówka nie napełnia się sama. O tym, że zjeść lubię nie muszę wam chyba mówić, bo to widać po moim ciężarku na pasie brzuszno-biodrowym.
Po zakupach udałem się na rower. Pogoda znów rozpieszczała wiec pojechałem na krótko. Ok no dobra - no prawie na krótko, bo cienką bluzę z długim rękawem miałem. Nogami jednak oświecałem okolicę i płoszyłem sarny z lasu. Postanowiłem poczynić pierwsze szkice dla Zimowej Legionowskiej Katorgi, która odbędzie się już w styczniu. Dokładnej daty nie mam jeszcze, bo czekam na publikacje kalendarza Wajsa i Zamany, ale to jeszcze jest czas.
Z projektów jakie planuje na ten okres jesienny to:
Śmieciobranie Jesienne - sprzątanie lasów w jeden z weekendów Listopada Sylwester w Siodle - Zakończenie Roku na Rowerowo!
Najpierw wybory z rana, a potem las z synem. 3 kilometrowy marsz i siatka grzybków. Kiedy dziecię zajęło się sobą a zona miała chwilę dla siebie wyekspediowałem na Ałtsajd by poczynić kilometrów paru!
Piękny dzień dzisiaj zapowiadali. Mój dzień jednak wolno się budził. Wczoraj trochę pracowałem fizycznie i mimo że mięśnie mnie nie bolą to poranek był mega trudny. Syn skakał po mnie ale ja nadal przemierzałem bezdroża senne. Wreszcie jakoś udało się wyjść z wyra. Pakiet poranny to kawa syn przedszkole i zakupy. Zakupy udało mi się przesiedzieć w aucie i lekko Wegetować.
po powrocie do domu i wysłaniu wszystkich do przedszkoli i pracy, czas był dla mnie i mogłem wreszcie się położyć. Co dziwne odechciało mi się spać i stwierdziłem że takie słońce nie może się zmarnować. Ubrałem się i pojechałem.
pogoda była rano w stylu tych dziwnych. Ani ciepło ani zimno. Ubrałem się tak pomiędzy ale nie mogłem jakoś wstrzelić w termike ałtsajdu:))
Po kilku dniach popołudniowych,dzisiaj przypada mi dzień na rano. Najgorsze jest to przejście bo zanim z popołudnia jestem w domu to jest 22 a następnego dnia trzeba rano wstać. dzisiaj pogoda zgoła inna. Ciepło ale deszczowo. Jako że na głównej stacji będą tłumy o tej porze, to udaje się na Legionowo piaski. Dodatkowe kilometry w tym wiadukt,to szansa aby się rozgrzać o poranku.
siedzę sobie właśnie a przede mną wielki baner SZYSZKO. Zmarł wczoraj. Stary człowiek i las. Jak słuchałem w radiu to nawet mądry facet był, szkoły skończył a do koryta się pchał. Z tymi lasami to chyba po prostu dał się wpuścić w maliny jakimś doradcom. Nie sądzę aby sam wpadł na taki pomysł z lasami po tylu szkołach. Komuś zależało na takiej ustawie i pewnie musiał ja puścić. Tm w sumie ciekawe że wybieramy ludzi który są w ogniu kierowania przez spółki i wielkie firmy. Nawet gdyby ktoś chciał coś zmienić i zrobić wbrew gigantom to by go przegłosowali.
ech i nie wiadomo teraz na kogo iść głosować.
Dobra koniec tej polityki bo to nie to miejsce:) Mój pociąg już jedzie - bywajcie!
Poranek znów wyszedł całkiem przyjemny. Udało się zrealizować wszystkie zadania jakie wyznaczyła żona i pojechać na rozerek. Tdgm dnia miałem dodatkowo kurs do Jabłonny do moich lokatorów. Temperatura dzisiaj wyjątkowo wysoka. Jak wyszło słońce uzbierało się nawet jakieś 14stopni. Musiałem uważać żeby nie ugotować się w ciuchach bo przez te huśtawki ciężko wstrzelić się że strojem rano.
rower przed pracą dodaje mi jakiegoś takiego powera. Cieszę się potem jak głupi do sera. Tm chyba nadmiar endorfiny tak na mnie działa porannie. Niestety to chyba jedne z ostatnich wyjazdów w takiej temperaturze bo nieubłaganie idzie listopad a przymrozki są tuż za rogiem.
Ostatnio analizowałem swoją rowerową szafę. Doszedłem do wniosku że jest tam sporo wiekowych ubrań. Na przykład do dzisiaj mam i mieszczę się -koszulkę kolarska swoją pierwszą z 2006roku. Podobnie kurtki i bluzy -jeden softshell jest już że mną od prawie 7lat przynajmniej:)
A u was jak wygląda prawa odzieży jesteście fanami corocznego zmieniania strojów? Czy raczej należycie do grupy konserwatystów?
Jak odwiozłem syna i zrobiłem zakupy zostało mi nadzwyczajnie dużo czasu pojechałem więc na rower do lasu. Jazda po leśnych drogach piaszczystych na oponach 35c to poniekąd wyzwanie. Nawet lekki piasek powodował że się kopałem. Co grube opony to jednak grube. Tym bardziej podziwiam ludzi na grawelach jadących po lesie. Wyjątkiem mogą być chyba tylko ci co naprawdę używają grubych opon powyżej 40c. Wszystkie inne rowery to dla mnie nic innego jak przełajowe naszyny. JA nie mam z tym kłopotów bo swój rower nazywam jak chce. Raz jest 29erem raz crossem.
Do pociągu wsiadam o 10:40 i relaksuje się w cieple. Tego dnia do PKP mam 11kilometrów a z powrotem i dojazdem między PKP i praca wyjdzie mi tego dnia 20km.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.