W mega upale wybrałem się do lasu na sprawdzenie kolejnego odcinka Legionowskiej katorgi. Trasę przejechałem, a największym utrudnieniem nie był wcale upał, zaś mega dużo komarów, które gryzły jak oszalałe!
Dystans ma tu znaczenie, średnia nieco mniej. Moje ponowne zaszosowienie trwa, ale warunki zaszosowienia nie są lekkie i przyjemne, bo dzisiaj na trasie miałem od 39 -45 stopni. Tyle pokazywał licznik zamontowany na kierownicy, więc trzeba przyznać, że ciepławo było. Momentami naprawdę nawet gorąco. Przypomniał mi się zeszłoroczny maraton podróżnika, kiedy to upał wciskał mnie w asfalt i gdy musiałem ciąć dystans z 550 do 520 czy jakoś tak. Teraz niewiele brakowało a też bym się poddał, ale książka w uchu okazała się zaskakująco ciekawa i pedałowałem dalej.
Moje plany na wakacje się rozjechały - fachowiec umawiamy rok temu na remont łazienki wykrzaczył się. Umawiałem się z nim jeszcze dwa miesiące temu, że Lipiec wchodzi z remontem i co? No dzisiaj zadzwoniłem i niestety musi odwołać bo zdrowotnie podupadł na zdrowiu.
Punkt A Szukam ekipy remontowej solidnej z Wawy Punkt B Pomożecie?:D
W ucho zaimplodowałem sobie książkę samo-czytajkę i pojechałem na rower. Było cokolwiek gorąco, jednak nie poddałem się żaru/żarowi. Jechało się zacnie. Choć zesztywniałem od tego MTB i jak jadę w dolnym chwycie to czuje, że nogi na nowo muszą się rozciągąc bo udo w zgięciu idzie bardziej pod brzuch.
W normalnej pozycji na górnej części klamek, jedzie się całkiem przyzwoicie. Prędkości nie osiągam zawrotnych bo 25/28 km/h ale od zapierd... jest Tour De France, ja uprawiam Slow Cycling.
Zdjęć nie ma bo z telefonu szła Książeczka a nie stawałem, żeby jedna noga pracowała równo przez te 2h z hakiem (nie wiem ile .
Do pracy szosą. Z plecakiem niestety, bo bagażnik zamocowany tymczasowo w Em Te Be.
Rano znośnie się jechało do czasu, aż słońce buchnęło na pierwszych światłach. Włąśnie tam musiałem się zatrzymać i żar nieruchomego wiatru eksplował mi w twarz.
W pracy posucha... ludzie chyba już odkładają kasę na wakacje i remonty (patrz ja;P). Powrót z wiatrem z prędkościami pod 30 km/h:D Jak na powrót do szosy po kilku miesiącach przerwy poszło mi zacnie.
Wsiadłem na szosę, aby zobaczyć, czy jeszcze potrafie jeździć na cienkichy. W sumie była to reakcja na śmierć zawodnika. Jakoś tak mni8e to dotknęło, że musiałem pojechać gdzieś i pokręcić. W uszach szumiałą muzyka a ja pedałowałem zamyślony. Wyszło nie wiele kilometrów, ale głowa się oczyściła.
Dla osób niewtajemniczonych - ostatnio na Maratonie Podróżnika Zginął jeden z zawodników potrącony przez auto.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.