Dzisiaj dzień po. Dzień po weselu. Wczoraj byliśmy z Agnieszką na weselu u znajomych a dzisiaj jako najlepsze lekarstwo na "day-after" jest rower. Rano więc zebraliśmy nasze trzy osobistości i pojechaliśmy z Dziedzicem na plac zabaw. Trasa Bagatela 10 kilometrów w foteliku a jedną stronę. Na placu w Komornicy, syn bawił się jak oszalały. Coraz więcej jest zabawek kupowanych przez Gminy i na placach zabawa jest ich pełno. Troche poniszczone, ale dziecko zawsze sobie znajdzie coś do przesuwania, jakiegoś brum brumka. Syn dopadł Kosiarkę - zabawkową i jakieś kuleczki. Bawił się z dobrą godzinę.
Druga cześć była - od była - się gdy syna już dogorywał i żona położyła go spać. Wpadłem w dom, wessałem tortille i pojechałem na rower. Szutrowo dookoła powiatu wałami, wyszło 50 kilometrów w sumie.
Tym/tem oto sposobem tego dnia popełniłem sie-dem-dzie-sią-tkę:)
Wczoraj przyszła lemondka, więc od razu wylądowała w rowerze. Jest to wierna kopia lemondki którą już kiedyś miałem. Poprzednia była TLC za 149zł ta jest bez nazwy za 85zł. W sumie jedyne co zauważam to bardziej podniesione chwyty dla dłoni, dzięki którym nadgarstki nie są tak wygięte.
Rower MTB z lemondką to dość osobliwa sprawa, ale po przeanalizowaniu opinii ludzi z Wisły 1200 okazało się, że to jednak zasadne połączenie. Wczoraj też siedziałem trochę w piwnicy z synem. Udało się też zamontować wreszcie blokadę widelca (po 2 ponad miesiącach). Skróciłem pancerze bo od dawna już prosiły się o to, by nie wywijały się tak mocno. Wszystko należało przetestować na wieczornym kręceniu. Przyjemnie się jechało choć noce już zimne.
Nie mogło się stać inaczej i już tego samego wieczoru pojechałem na testy sprzętu.
Wybrałem się tego dnia na rower wyjątkowo o 17:30 a nie o 20:00 co dało mi sporo więcej możliwości aby pojeździć za dnia, a nie po zmroku. Nie wiedzieć kiedy dni zaczęły się kurczyć jakoś. Już o 21:00 jest ciemno prawie. Dlatego wieczornej wyjazdy o 20:00 wiążą się z coraz częstszym powrotem w pełnym zmroku.
Razem ze znajomą polecieliśmy troszkę polatać po wydmach. Gdy już konkretnie się przykatowaliśmy na podjazdach i singlach, wybraliśmy się na "rozjazd" po płaskim i dokręciliśmy ponad dwadzieścia kilometrów szutrami, gadając. W sumie to chyba głównie ja gadałem. Tak jakoś mam, że gadam... jak mnie energia rozpiera. A tego dnia tak mnie nosiło, że aż mógłbym latać.
Zabrałem Canyona i pojechaliśmy poszurać troszkę grubą gumą. Jakeśmy poszurali okazało się, że nie szuter, a asfalt i że książka jest wielce w porządku! No to szuralim do wieczoru, mimo, że noc chłodna.
Jutro katorga - ciekawy jestem ile osób się pojawi na starcie mojego wyścigu!
Frekwencja online słaba - może ktoś przyjedzie bez onlajnu:P
Po całym dniu opieki nad małoletnim udało się wyrwać do lasu na małe co-nieco. Zweryfikowałem kilka odcinków katorgi i znalazłem powalone drzewa. Jednym słowem - będzie ciekawie. Oby frekwencja była bo narazie z frekwencją ubogo:)
Wieczorne kręcenie szosą, bo w ciągu dnia miałem troszkę obowiązków domowych. Ten wieczór nieco chłodniejszy i mimo, że zabrałem ze sobą wiatrówkę i bluzę z długim rękawem, pod koniec lekko mnie podwiewało. W uszach Audiobook Rachel Abott Zabij Mnie Znów. Mroza musiałem na boczny tor odstawić bo jakoś mi stanął... w uchu. Nie szedł dalej. Nie wiem czemu, nie wiem jak, ale stanął i iść nie chciał.
Szosuje, bo ponieważ moje koło od mtb się naprawiało. Już jutro jednak będzie do odbioru i pewnie zanurkuje gdzieś w leśne boczne drogi!
Katorga już za tydzień, a ja mam opóźnienia ze wszystkim, nawet pakiety startowe dojść nie mogą o czasie, a laminarki do numerów jak nie było tak nie ma;P
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.