Wybrałem się jednak na rower. Zdecydowała chwila gdy front przeszedł i wyszło słońce. Za oknem termometr pokazywał 17 stopniwięc ruszyłem. W przeciwieństwie do wczorajszej wycieczki,dzisiaj nie wiało tak mocno. Wycieczkę poświęciłem jednak na kontemplację lasu i przyrody bardziej niż kręcenie kilometrów. Dużo razy stawałem i robiłem zdjęcia. Tak jeździć leniwie też czasem trzeba. W pewnym momencie świeciło słońce i kropił deszcz. Gdy wyjeżdżam z lasu to świeciła piękna tęcza!
Dzień dzisiaj totalnie do luftu. Nie dość, że pada od rana, to od rana pada. Z przerwami wszak, ale pada. Temperaturowo nawet znośnie, bo na balkonie pokazuje osiemnaśćie stopni, ale jakoś nie mogę się przekonać aby iść to sprawdzić - Prace Trwają:)
Ostatnio na fejsbuku - pojawiłą się informacja, że BS ma 15 lat. Ja mam BS od 2011 roku. Wpisy aktywności niby są nawet w 2006 ale nie pamiętam na ile dokładne były one i czy wszystkie wpisy były dodane, bowiem w 2011 roku chciałem uzupełnić wstecz i nie wiem czy cierpliwości mi starczyło. Kawał czasu z wami już więc tu jestem i mimo potknięć i lekkich spadków zainteresowania serwisem, trwam tu już ładnych dziewięć lat. Statystyki są nieubłagane, na blogu mam "wyjeżdżonych" ,
91847.89km
TO już ponad dwukrotny równik moi mili. Sporo kilometrów już was zanudzam swoimi wpisami i wrzutami dystansów, a zwieloma z was udało się nawet wspólnie przejechać. Smutne jest, to, że wiele osób, których blogi czytałem na zawsze odeszło z tego rowerowego portalu. Sam przecież nie raz miałem kryzys, ale zawsze wracałem. Przynajmniej częściowo:D
Wieczorem dopiero miałem ochotę wyjść z domu. Zimny dzień i chłodny wieczór. W lasach zakwitły konwalie. Pięknie zielono choć wieczory nadal chłodne. Wolno się wiosna rozkręca.
Moje plecy w zasadzie już bez bólu ale jeszcze lekko sztywne. Ruszam się powoli aby organizm przyzwyczajał się do roweru. Do maratonu chce całkowicie doprowadzić się do ładu.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.