Pojeżdżawki, strona 24 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Pojeżdżawki

Dystans całkowity:13050.11 km (w terenie 1010.40 km; 7.74%)
Czas w ruchu:263:55
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:46.60 km/h
Suma podjazdów:1062 m
Suma kalorii:4329 kcal
Liczba aktywności:315
Średnio na aktywność:41.43 km i 2h 26m
Więcej statystyk

no przecież się roztroję!!! || 51.48km

Niedziela, 16 października 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Dzisiejszy dzień był pod tytułem - Łojezusmaria. Objawiało sie to na wszelkie sposoby. Zaczeło sie od rana, najpierw pierwsze hasło
- W nocy był MRÓZ -> Łojezusmaria
- Będzie piździło -> Łojezusmaria
Decyzja o roweruwaniu jednak nie podlega u nas w domu wielkiej dysjusji. WYjątkiem sa dni deszczowe. Jeśli jednak plan wczoraj zakładał, że dziś jedziemy to nie ma przebacz.
Ubieramy się wychodzimy i
- Jej jak rześko -> Łojezusmaria
No to jedziemy.
Jedzie się fajnie, choć AGnieszka szybko się przegrzewa. Cięzko sie dopasować do tej zdradliwej słoneczno poranno-mroźnej pogody
- Ej Gorąco mi -> Łojezusmaria
Zanim docieramy na Dębe, odwiedzamy po drodze okoliczne wioski i wioseczki oblegane dawniej jedynie przez działki letniskowe. Teraz tam pełno wielkich domów rodem z Wall Street.
- Ej Jaki brzydki dom -> Łojezusmaria
Nowa moda w tym rejonie. Kupić Działki jakieś kilkaset ha i pierdzielnąć 30 domów na jedno kopyto.
"Dobry kochanie wróciłem
"Krzysiek mieszkasz dwa domy dalej"
"A sory żona wóz musiała do garażu wstawić"
Wszystkie identyczne jakby je ktoś skopiował w Wordzie.

A propos kopiowania... Na dębę dojeżdzamy już w kilka osób:






Pod koniec dnia wycieczkę urozmaiciła nam moja dawna znajoma koleżanka z Liceum Kasia. Wróciliśmy więc z nią do Pałacu w Jabłonnie a potem odprowadziliśmy ją do domu.


w sumie Wyszło tyle ile wyszło, ale wracając do domu strasznie już piździło w nogi.
!!!Łojezusmaria!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Krew nasza niechiana || 8.00km

Sobota, 15 października 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Kurs na miasto po zakupy i rozejrzeć się za zmywarką. Po drodze oczywiście kilka incydentów;) Pierwszy w sklepie marki CURWAREFOUR.

Szlak mnie jasny trafi jak jeszcze raz taki burdel tam zastane. Niby express a dwie kasy działają i kolejka jak wuj od końca sklepu. Obsługa wolno idzie. Jednym słowem masakra. Rzucamy herbatę i śmietanę i wychodzimy po 10 minutach stania w miejscu. Nie tylko my robimy to. Sklep opuszcza ostentacyjnie nie jeden z klientów.
Odradzam kupowanie tam, pojechałem bo mieliśmy po drodze zaraz obok sklepu AGD...

Podejście numer dwa to Biedronka, jednak tam nie mili śmietany 36%. Na rynku spotykamy Krwiobus. Aga idzie zmierzyć się z igłą i oddać krew. Niestety nie chcieli jej krwi.

Zakaźna Żółtaczka przechodzona była więc NIET.

Szkoda. Ja nie mogę oddać, Aga nie może to kto będzie ratował tych idiotów na motorach jak sie rozpierdzielą???Choć tych akurat mi najmniej szkoda Imbecyli, bardziej martwią mnie rowerzyści po wypadkach i niewinni ludzie.

Cóż nasza krew im nie pomoże niestety;/


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Miało być i nie jest lecz pisze się w rejestr... || 23.41km

Sobota, 15 października 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Plany na sobotę zakładały większą ilość kilometrów. Mieliśmy jechać na Dębe, do Zegrza a wyszło leniwie. Mało tego zrobiliśmy śmiesznie mało kilometrów, bo przyszła jesień.

Wyjazd był pod tytułem jechać "gdzieś" i z tego gdzieś wyszła najbliższa okolica. Nadrobiliśmy kilkoma ciekawymi fotkami.

Ogólnie muszę wam powiedzieć, że chyba jesień mnie na siodełku dopadła. Nie wime czy to temperatury czy coś innego, ale jeździ się toporniej niż w lecie. Rower idzie jakoś tak z przymusu trochę a sił witalnych jakby mniej.

Mówię jak stary emeryt co najmniej, jednak wczoraj na dłuższych przejazdach jechało mi sie żle.


Trzeci etap to wycieczka do rodziców, obiad i powrót nocą przez mroźne Legionowo.
Pierwszy przymrozek dało sie odczuć na policzkach i uszach. Oj dało!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dziękujemy za ścieżkę - Parafianie i Wyborcy:) || 25.14km

Piątek, 14 października 2011 · Komcie(1)
Dziś był dzień pod tytułem - jesień jesień niesie się niesie!!!

Szubrowałem dziś po lesie i zaglądałem w jesienne listeczki. Troszkę fociłem troszkę podziwiałem. Wszystkiego było po trochu. W sumie chyba ostatnie dni, kiedy na drzewach jeszcze wiszą te złoto-czerwone ozdoby. Po pierwszych przymrozkach zapewne wszystko wyląduje na ziemi.



Nie chce być złym prorokiem, ale niebawem skończy się piękna złota jesień i zacznie się plucha deszczowa i śliskie liście pod kołami. Widząc więc dzisiejszy przecudnie kolorowy las, delektowałem się nim w dwójnasób.



Do miasta, także dziś zawitałem. W sumie odwiedziłem Agę w pracy i zawitałem w rowerowym sklepie. Chwilka gadki i pomknałem do domu. Po drodze spotykam takie coś:



Oczywiście napis to ironia. Wiata była dawniej a obecnie jej nie ma. Swoją drogą nie ma gdzie jej postawić, bo są ekrany a przy ekranach wiedzie nowa ścieżka rowerowa;) Jak przyjdzie zima i deszczowa jesień ludzie będa mieli ciekawe oczekiwanie na busa. paradoksalnie wiaty przystankowej nie ma ale tuz obok jest kartka:

[center]"WC 200m" [/center]

Chodzi o TOI TOI`a stojącego za ekranami. Może by tak połączyć te dwie potrzeby? i zrobić wiatę z toitoiem?:D


Ostatni kurs zrobiony prawie na raz to po Agę do pracy. odwiedzamy Biedronkę, gdzie panuje dziś Piątkowy kataklizm. Ludu pracującego od groma a kas mało. Do tego pozaczepiane wózki nie dają się odspoić od wózkowego "wężyka". Dużo ludzi dużo szumu duży tłok w alejkach...

Udaje się jednak wydostać i wracamy do domu ścieżką przez centrum miasta, wzdłuż głównej ulicy. Ścieżka z kostki - cóż jest jednak w miarę równa i jako tako poprowadzona. Momentami wiedzie przez parking innym zaś razem, przez stacje benzynową. Czego jednak spodziewać się po ścieżce. Jak to powiedział kiedyś jeden z robotników do kolegi zamiatającego piasek i liśćie:
"stary olej to przecież to tylko ścieżka rowerowa a nie ulica"


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wyprawka Dolnoślaska cz 3 || 32.00km

Poniedziałek, 26 września 2011 · Komcie(5)
Czas powrotów... 3h w podmiejskim PKP +6h w TLK z Wrocławia - i co
?

Wielka niespodzianka, moja Agnieszka po mnie na dworzec wyjechała. Ha, mało tego zabrała mi rower z bagażem i sama na nim jechała a ja jechałem na pusto;D


Było zacnie - dziekuje wszystkim za wspólny wyjazd;D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wyprawka Dolnoślaska cz 1 || 85.00km

Poniedziałek, 26 września 2011 · Komcie(0)
Trasa do PKP od 3 do piątej rano:P Na Modlińskiej zimno i jeszcze zimniej... Pusto i ciemno jak jechałem. Za to w PKP miałem przedział cały dla siebie i rower do niego wstawiłem. Spałem większość trasy do Wrocławia;)
Następnie z Chojnowa do Komarna znów rowerkiem:D

W sumie wyjazd zacny:D












Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

P.Z.P - poczuć zew puszczy... działo się!!! || 65.00km

Niedziela, 11 września 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Dziś wybraliśmy się z Agnieszką na rower. Nic by w tym dziwnego nie było gdyby nie to jak ów wyjazd się potoczył. Najpierw nie mogąc znaleźć inspiracji gdzie by tu pojechać długo delektowaliśmy się śniadaniem, później padło hasło „Puszcza”
Tylko zaraz, czy my mamy jakąś puszczę obok siebie? Kampinoska daleko, to w takim razie pozostaje tylko Słupecka… Myślę sobie, nuda, byłem kilka razy i w sumie „małe to”, „takie to nic”. Cóż, chciało mi się na rower „poza-miejski”
Z dala od dziuń, dzieci na rowerach z komunii i wreszcie z dala od masy składaków na drogach z koszyczkami i bez koszyczków z nasmarowanym i nie nasmarowanym łańcuchem. Powszechnie wiadomo wszak, iż w niedziele ludzie ,zaraz po kościele, ruszają na rower gdy tylko dupkę im wygrzeje. A wygrzało im dziś zadki, bo ciepło było… Suma summarum my w las a cała reszta wszechświata na ścieżki rozjeżdżać czerwoną kostkę bauma tam gdzie nas nie ma!

Przez Legionowo ruszamy na Wolę Aleksandra i szybko przemierzamy odcinek do Kątów Węgierskich. Tam przerwa na picie. Jakiś facet zatrzymuje się samochodem i zagaduje do nas choć mam wrażenie, że interesowała go głównie moja dwukołowa dziewczyna. Niby, że to my „ładujemy akumulatory” - zagaja i żartuje frywolnie – stara się być wesołkowaty i zdawkowy. Chwile coś tam gdera i życzy nam wreszcie szerokiej drogi i podobnie jak my, rusza dalej.

Zaczyna się jazda! Skręcamy do Puszczy w przyjemny szuterek. Agnieszka wygrzebała Internecie, że agroturystyczne Ranczo u Bena, może stanowić ciekawy punkt programu. Droga do rancza odbija lekko w prawo i wiedzie po luźniejszym piasku. Jadę za Agnieszką gdy nagle jej kolo przednie zakopuje się w piasku na luku drogi, blokuje się bokiem i przez kierownice robi klasyczne OTB… Nie mało strachu się najadłem gdy to zobaczyłem, Aga wylądowała na ziemi o centymetry mijając drewniany płot. Podnosi się jednak szybko i dusi się ze śmiechu zdezorientowana. Mi serducho torche ze strachu wali – fakt jednak iż cała!!!

Dalej ruszamy już rezygnując z odwiedzenia rancza. Oglądamy je tylko z zewnątrz i wracamy na szlak.

Kierujemy się w prawo szlakiem dawnej wąskotorówki. Droga z szutrowej zmienia się w torfowo-bagnisty signletrack. Ktoś jechał przed nami tamtędy konno i ścieżka wybita jest niemiłosiernie kopytami. Jadąc na Tokaido jedną ręką odganiam chmary komarów a druga staram się utrzymać podskakującą kierownicę roweru.

Po wąskotorówce nie ma śladu. Gdyby nie mapa, trudno by było sobie wyobrazić że „to to ło”, to właśnie jej dawny nasyp i pozostałość po wywożeniu z lasu torfu kolejką. Popas na słonku. Przerwa na picie i banana. Agnieszka proponuje by dalej jechać szlakiem zielonym pieszym. Z radością przyznaje jej rację i chwile później ruszamy nie rowerowym a pieszym szlakiem na rezerwat Czarnej Strugi. Droga w las oznaczona jest po „staremu” biało-zielone paski na drzewach. Zero plastikowych tabliczek i nikt tego nie zerwie. Im dalej od głównej szutrówki tym więcej pajęczyn i krzaków. Zastanawiamy się z Agnieszką czemu ludzie nie wybierają się na spacery do lasów. Jest tam tak pieknie.
Droga znika momentami w gęstych już pokrzywach a tylko na ziemi widać jest jej niezarośnięty dawno wydeptany „środek”.
Gdy wjeżdżamy dalej droga robi się szersza a pod kołami pojawiaja się kałuże. Każda kolejna wodna przeprawa jest większa, trudniejsza technicznie i… GŁĘBSZA.
Za trzecim razem nie udaje nam się przejechać „jeziora” rower nurkuje przednim kołem w wodzie sporo powyżej piasty. Awaryjne podparcie powoduje że stoję po kolana w szlamie. Przecudny zapach zatęchłej wody, chmara Komarow startująca z rzęsy wodnej i błotnista maź wdzierająca się przez otwory w obuwiu wprost do stóp – jednym słowem „Bossko”.

Jest śmiesznie, Aga i ja prujemy więc przełajem przez jeziorzyska leśne. Wyjaśnił się ewenement opuszczonego zielonego szlaku pieszego. Chyba w rybackich gaciach musiałbym tam biegać aby przejść suchą stopą.

Jedziemy hardo, przez każdą kałużę próbujemy pchać, rower nurkuje raz głębiej raz płycej. Często przenosimy maszyny bo woda sięga ponad kolana. Kolejne metry nie poprawiają sytuacji, na chwilę woda zmienia się w piach wydmowy ale szybko znów szlak zielony kieruje nas na bagno.
Wreszcie rezygnujemy i oddajemy broń. 1-0 dla puszczy. „Szlak zielony” znika pod wodą sięgającą sporo ponad kolana. Całość porasta pływająca i kołysząca się trawa a dookoła pokrzywy na 1,5 metra. Tym razem nie udało się, obiecujemy jednak wrócić tam zimą przy mrozach. Wtedy pokonamy ten odcinek do samego końca;)




Ostatni etap tu szutrowe odcinki lesne do Kanału Żerańskiego i przyjemny znany wszystkim szuterek aż do samego Zalewu. Tam, mając za świadków setki spojrzeń, umazani jak te brudne świnie z buszu czarnym błotem, jedziemy rowerami nad wodę. Mycie wzbudza zainteresowanie bo i my do wody wchodzimy w obuwiu.


Wyszedł fajny wyjazd, wyszło hardo;)

P.Z.P – Poczuj Zew Puszczy!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,