Pojeżdżawki, strona 7 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Pojeżdżawki

Dystans całkowity:13050.11 km (w terenie 1010.40 km; 7.74%)
Czas w ruchu:263:55
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:46.60 km/h
Suma podjazdów:1062 m
Suma kalorii:4329 kcal
Liczba aktywności:315
Średnio na aktywność:41.43 km i 2h 26m
Więcej statystyk

Parady Równości, Parady Kościelne || 60.00km

Czwartek, 19 czerwca 2014 · Komcie(5)
Kategoria Pojeżdżawki
Dziś dzień miał być totalnie inny. Nie planowałem nic wielkiego, ale generalnie nie zamierzałem tego co wyszło. Od jakiegoś czasu próbowałem ogarnąć wizytę u specjalisty ortopedy, nie udało się wcześniej zapisać niż na wrzesień. Dopiero dzięki poruszeniu dawnych znajomości dostałem cynk, że mój dawny lekarz prowadzący ma dziś dyżur w Otwocku. No to co? No to do otwocka - łapać lekarza na dyżurze. Rano SKM-kami a potem od stacji Otwock na rowerkach.

Wizyta udana, w sumie. W sensie, cieszę się, że ktoś na moje kolano spojrzał i pod tym względem jestem spokojniejszy. Martwi jednak kilka rzeczy, planowany zabieg na jesieni i pierwsze widoczne zmiany zwyrodnieniowe w kolanie. Cóż, przeszłość mojej nogi nie była różowa, toteż i tak nieźle się trzyma. Zmartwiony jestem nieco tym zwyrodnieniem i bedę musiał troszkę sparować takie ultra maratony. Szkoda, bo nocą cholernie lubie jeździć. Zobaczymy co będzie... zawsze dwusetkę z zahaczeniem o noc też można zrobić. Lekarz generalnie stwierdził, że rower mi bardzo pomaga, bo dla kolana to dobrze, ale jak to określił. Rekreacja, nawet zaawansowana rekreacja, ale bez super wycisku dla kolan. 

Mam ledwie trzydziestkę i zmiany zwyrodnieniowe - nieciekawie. Jednak w sumie to, że jeżdżę to jest naprawdę super sprawa. Nie było tak kolorowo kiedyś, chodzenie, jeszcze wchodziło w grę ale jazda rowerem? Hmm moja ciężka praca sie opłaciła. Muszę sobie teraz troszke przewartościować w głowie, bo nie chce za szybko pozbyć się tej pasji. No i mam dylemat w głowie... 

Wracaliśmy z Otwocka rowerami pod wiatr i co jakiś czas trafialiśmy na procesje. No co wieś to inna, policja obstawa i tłum ludzi śmiecący kwiatkami na ulicy. Śmieszne to jest bo ksiądz śpiewa, a ludzie idą jak te owieczki i rajdupią o dupie marynie mając gdzieś to co śpiewają... I tak oto Polska i nasz Katolicyzm. 

W drodze powrotnej zajechaliśmy z Agnieszką do Kina na film i na kubełek do KFC.
Po filmie znów w siodełku i powrót wałami wiślanymi. Mega dużo ludzi na wałach i silny wiatr w twarz. Wróciłem do domu padnięty i po ciepłym prysznicu  zrobiłem sobie drzemkę - trwała bagatela 1h... padłem jak mops.






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W koło komina || 45.38km

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Mimo zapewnień iż dziś dzień będzie tylko leniwy, postanowiłem wyjśc na rower. Agnieszka dotrzymała obietnicy i została w domu. Ja po posprzątaniu mieszkania i ogarnięciu kilku aukcji na allegro, zdecydowałem sie wyjechać. Nie miałem nastroju, na jazdę, nie było pogody i w dodatku było zimno a momentami nawet kropiło. Wszystko jednak we mnie mówiło mi, że trzeba się ruszyć. Po maratonie wpadłem w taki marazm jezdny i demotywacje. być może związane to było ze zmęczeniem jakie kosztował mnie ten maraton, a może po prostu z kłopotami w pracy i ogólnym załamaniem pogody. Nie wiem dokładnie, co, ale zdecydowanie powodowało to zawieszenie mojego rowerowania. Dziś - mam nadzieje - jakiś przełom nastąpił. 

Trasa nie była wyrafinowana, ani w żaden sposób, urozmaicona. Była sucha, surowa i nastawiona na jedno - na trzymanie średniej. Nie jeżdżę dla prędkości, ale chciałem dziś zmusić organizm do wkręcenia się na wyższe obroty i troszkę się przykatować. Sprawić sobie neico bólu i sprawić, że zabraknie mi tchu. Taki krótki imtymny rowerowy masochizm pobudzeniowy, miał sprawić, że mój motor napędowy - czyli głowa - znów zaskoczy i pociągnie dalej maszynę do jazdy. Udało się, choć do skrętu na Janówek jechałem jak za karę. 

Mp3 w uchu, przelatujące nutki, i dudniący bas, jakiejś muzyki dance, trance czy elektro. I noga za nogą przed siebie. Zamknięty w swojej głowie odpalałem kolejne podzespoły tej skomplikowanej ultramaratonowej maszyny. Wpadłem wreszcie w rytm, który przeszedł w rezonans. Drżenie przeszło mi po plecach a w okolicach mostka poczułem miłe mrowienie. Radość spłynęła na mnie stopniowo. Czułem jakbym budził się ze snu, którym spałem przez tydzień. Nogi przestały już stawiać opór, a leżenie na lemondce sprawiało dodatkową frajdę. 
Wróciłem - pomyślałem sobie. - wróciłem na koń! To dobrze, bo jeśli nie rower i jazda jak wytrzymam te zgnuśniałe dni w pracy, jakie ostatnio mnie otaczają. Trzeba chwycić mocniej kierownicę, mocniej wcisnąć pedał, kliknąć kilka przełożeń w dół...

Rower odchodził posłusznie, jak dobry wyścigowy koń. Grubo ponad 30km/h  wzniosłem się i znów poczułem to przyjemne mrowienie. WIatr szumiał w uszach, a muzyka jakoś stała się mniej słyszalna. Na moich policzkach rozbijały się krople. Z nieba zaczęło kropić. Małe diamenciki, chłodziły moja  twarz a ja nie przestawałem pedałować. Raz po raz to kładłem się na lemonce, to wstawałem na pedały aby dokręcić mocniej. 

Nie wiem kiedy pojawił się Wieliszew a stamtąd już prosto do domu!

Zdecydowanie odetchnąłem! Tego mi było trzeba. Złapania wiatru w żagle. Nie zapowiada się kolorowo z wolnym przez kolejne miesiące, więc zostaje mi tylko lokalna jazda. Jak i kiedy znajdę na nią czas? Trzeba będzie troszkę przestawić organizm i znów zacząć poranne pętelki przed i po pracy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Maraton Podróżnika - Dojazd || 48.00km

Piątek, 6 czerwca 2014 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Dojazd do pociągu do legionowa a potem KM ze wschodniej i od Siedlec znów rowerami. W pociągu tłok i tłumy ludzi wracających z pracy do Mińska i Siedlec. Jechaliśmy w ścisku całe 1,5h na stojąco, lub raczej na bacznośc z rowerami. 

Ja Agnieszka i Olo w jednym z mostków a Offensive Biker1990 i "ten trzeci" w drugim mostku.

Dojazd w mżawce - nie wiedzącej czy ma zmienić się w deszcz. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Kaszebe Runda - Cz 3 Powrót || 65.00km

Poniedziałek, 26 maja 2014 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Nie wiedzieć czemu budze się o 5:10. W pokoju z nami śpią cztery koty. trzy małe ślepe jeszcze kociątka i kotka. Przeciągam się na materacu a kotka już koło mnie i się łasi do głaskania. Biore malucha na materac i głaszczę go palcem a kotka lezy obok i mruczy. Maluch popiskuje słodko a ja nie moge juz spać. Słońce wpada do mieszkania i cały pokój rozświetla piękna jasność. Tak około 6 oddaje kotka mamie i jeszcze na chwilę kładę sie do Agi. Wpadam w letarg i drzemie. 

Wstajemy około 7. Pakowanie ogarnianie i czas wyruszać. Żegnamy się z Moniką i juz przed ósmą jesteśmy na trasie. Droga do Nowej Karczmy jest nie dość, że dziurawa to jeszcze ruchliwa. Znów trzęsie nas niemiłosiernie. Jedzie się marnie bo nogi już nie te a ja na plecach mam jeszcze plecak a w sakwie cały majdan. Rower jest mułowaty, ciężki i mało zwrotny. I do tego te dziurawe podjazdy. 

Za Nową Karczmą odbijamy na trasę na Gdańsk. Asfalt się poprawia a i morale wzrasta. Czasem mija nas sporo aut, ale jedzie się dynamicznie. Jest spoko bo pogoda słoneczna i nie za gorąco. Czuje spieczone wczorajszym słońcem ramiona a plecak troszkę uwiera. Zmieniamy się w wiezieniu plecaka z Agnieszką i tak jakoś turlamy się do przodu. 

W okolicy Jodłowa zaczyna sie super zjazd malowniczymi lasami w dół. Pędzimy po 30-35km/h krętą droga w zielonym szpalerze drzew liściastych. Korony z liści łączą się nad nami tworząc tunel. Asfalt na początku super, potem troszkę słabszy - jednak ciągle w dół. Zakręty to w lewo to w prawo, potem znów w lewo. Łuki pokonujemy jak bobsleiści kładąc się na kierownicach. 

Gdańsk witamy z radością. Przedmieścia - zwykłe, nie urzekają, ale wpadamy na główną i szukamy objazdu. Objazd wybiera nam GPS, wczesniej wgrana trasa prowadzi nas bokiem po najgorszym bruku, pod górę i po dzielnicach przypominających Warszawską Pragę. Czerwono-ceglane kamienice jakieś odpadające tynki, i kocie łby z rozjechanego na wszystkie strony bruku. Ulica "Na stoku" jest więc wstawką rodem z Paryż - Roubiax. 

Na Dworcu kupujemy bilety i chwilę przed odjazdem odpoczywamy w klimatyzowanym KFC. Pociąg przyjeżdża prawie o czasie, za to na miejsce docieramy z prawie godzinnym opóźnieniem. Najważniejsze, że już w domu. Najważniejsze że burza, którą widzieliśmy z okien pociągu, juz przeszła. Ponoć nieźle wiało i padało. Teraz tylko mokre ulice prowadzą nas do domu. 

Herbata kolacja i spać... szkoda, że ten weekend i czas wolny się kończą:(




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocna jazda i test nowych opon. || 50.65km

Środa, 21 maja 2014 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Do Warszawy nocą, po pracy na test nowych opon i ustawkę ze znajomymi. Miało być kilka osób była tylko Camilla. Pojeźdizliśmy pogadaliśmy, wymieniliśmy się doświadczeniami z jazdy na szosie. Ona poopowiadała troszkę o swoim trenowaniu do triatlonu i rozjechaliśmy sie do domów. 

Celem wyjazdu był też test opon, które dostałem od kolegi. Vittoria Diamante Pro Slick - sa o 130g lżejsze na oponie od moich drucików czerwonych, a do tego są to opony w  rozmiarze 24c. Nie sądziłem, że odczuje różnicę, ale odczułem i to dużą! opona jest wyższa choć nie wiele, ale jej właśćiwości są inne mimo 7,5 atm w kole są one dość miękkie a jednocześnie toczą się świetnie po ulicach. Nierówności dobrze zbierają i komfort jazdy poprawił się i to sporo. Nadadzą się w sam raz na nierówne drogi Lubelszczyzny na Maratonie Podróżnika.

Wracanie do domu z wiatrem to jazda po pustych ulicach Jagiellońskiej i Modlińskiej. Pysznie było! 30-35 km/h na liczniku.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po deszczu wyszło słońce || 52.37km

Niedziela, 18 maja 2014 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Po pracy do domu, szybkie kilka kanapek i skok na szosóweczkę. Aga pojechała do Mamy a ja nie mogłem się zmobilizować do jazdy 37km i powrotu pociągiem, pogoda była piękna, zdecydowaliśmy więc wspólnie, że zostanę a wyjadę po nią na pociąg. 

Pętla standardowa została wykonana. Podziwiam trollking`a za te jego pięćdziesiątki, bo moja runda ma 38 około a i tak czuje się po niej zmordowany, jak sobie dam w palnik. Początek, to zawsze płaski odcinek na rozkręcenie się. Potem premie górskie x3 ( a może 4), potem znów płasko. W Janówku premia tunelowa, podjazd biorę z siodełka. I dalej nawrót. Oesy ciągną się przez kilkanaście kilometrów. Droga co kilka kilometrów zmienia kierunek po 30-40 stopni więc tu nie da się jechać rytmicznie, bo jak wieje, to co jakiś czas musisz zmieniać rytm!

Na koniec wróciłem szybko do domu chwila przerwy i po Agnieszkę do pociągu. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Tour de Wasraw - Czyli mała pętla warszawska || 70.34km

Niedziela, 18 maja 2014 · Komcie(4)
Kategoria Pojeżdżawki
Po wycieczce do Decathlonu i sowitym obiedzie, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Za oknem jeszcze piękny dzień, choć już jego koniec. Postanowięłm wyskoczyć na nocny rower i dokończyć pętlę, której nie dokończyłem ostatnio nocą z powodu opadów. 
Zamiast nocnego roweru wyszedł popołudniowy, a po zmroku nie wracałem, bo średnie wykręcałem astronomiczne. Jak dla mnie:P

Ogólnie? Ogólnie, to był ogień tam gdzie się dało i relaks tam gdzie trzeba było. Była też męka, gdy droga stawała się dla traktorów a nie dla aut. 



Mapka powyżej obrazuje jaką pętelkę wykonałem. Na ulicach ruch duży a na ścieżkach cała masa rowerzystów, na światłach to się kolejki ustawiały. W największej grupie stałem pośród 15 osób. No prawie jak ustawka kibolska;) Piesi czuli się dziwnie jak nas mijali. A 2m szerokości ścieżka przez drogę była zdecydowanie za mała aby przejechać taką chmarą. Najgorzej w takim tłumie, że o ile na ulicy jeszcze ktoś sygnalizuje skręt to w tej zbieraninie, musisz sam zgadnąć gdzie kto ztłumu pojedzie. Dlatego ja jechałem na końcu i systematycznie ciągle wyprzedzałem...






Mój kokpit prawie jak u Hipka. Tu pytanie do wyżej wymienionego - czy tobie tez się tak telepie ta konstrukcja na wybojach? Ja zastosowałem zipy, ale może te obejmy są stabilniejsze?


Zachodzi słońce na Młocinach... ach....
Po tym zdjęciu szybko do domu bo temperatura z 23-24 stopni poleciała w dół szybko do 18 tu więc gnałem do domu aby nie wymarznąć do reszty.

Dobra jazda, choć wśród spalin, dawno po mieście w ruchu nie jeździłem. Przypomniały mi się dojazdy na uczelnie, jak jeździłem na jakiś wykład na 12 czy 14tą... ech to były czasy. A teraz? :D teraz jest jeszcze lepiej!

Idę spać dobrej nocy - cykliści wszelacy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocny rower - dla oczyszczenia głowy || 60.61km

Czwartek, 15 maja 2014 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Nocny rower po Warszawie dla oczyszczenia głowy.Jazda zajęła mi od 21 z hakiem do 00:31. Było przyjemnie, było czasem z wiatrem a w planie była pełna pętla śródwarszawska. Nie udało się ze względu na pogodę, bo zaczęło padać w okolicy 23 i musiałem sie ewakuować szybciej do domu. Deszcz towarzyszył mi od trasy wału Międzyszyńskiego aż do Mostu Północnego. potem pogoda się ogarnęła i do Jabłonny wróciłem już bez deszczu końcówkę.  Przejazd dość szybki mimo za niskiego ciśnienia w tylnym kole. Generalnie było naprawdę fajnie a stolica nocą i jej szerokie opuszczone ulice - niesamowite. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wieliszew i okolice a na koniec Wieliszewska Trasa Crossowa || 43.49km

Niedziela, 11 maja 2014 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Koleny etap ujeżdżania zimówki, najpierw spotkanie ze znajomymi na rowerach i potem wspólna jazda po okolicznych lasach z hucznym finałem na Wieliszewskiej Trasie Crossow`ej. Było fajnie troszkę sie zmęczyć;) Miejsca na fotki nie było. Dobrze odczułem ten wyjazd;D




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po pracy - szatańsko w lesie, pomiędzy chmurami || 28.55km

Sobota, 10 maja 2014 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Drugi etap, ujeżdżania zimówki. WPadłem do lasu, zrobić kilka fotek roweru i pojeździć sobie w terenie rekreacyjnie. W lesie spotykam parę na mtb i wspólnie jedziemy się przejechać po śladzie mazowi z legionowa. Jest dynamicznie fajnie i zjawiskowo. Mimo, że na sztywniaku i mimo, że z sakwą i bagażnikiem, udaje mi się trzymać koła a nawet pewne odcinki prowadzić. To nie jest jazda typowo wyścigowa, ale dość dynamiczna. 
CO jakiś czas stawaliśmy aby ustalić trasę dalszego przejazdu i dalej w las!

Kilka fotek z dziś. 

Rower po modyfikacji i wymianie napędu - jeszcze czysty:D




W tym miejscu jeszcze zachwycałem się przyrodą siadałem wśród konwalii i robiłem zdjęcia:)

Jak się nie ma pewności jaką pozycje obrać na rowerze, a dodatkowo brakuje podkąłdek pod mostek, warto wyposażyć się w dwa mostki:) Bike-fitting full service. Nie zdecydowałem jeszcze jak nisko przyciąć sterówkę.


Spotkani znajomi na MTB. Ona i On:)


Tymczasem w okolicy zabudowań na drogę wyszły nam kozy.



Dalsza częśc po rozłączeniu się w dwójką cyklistów także wiodła lasami. Jechało się super, dynamicznie a rower dostał zdjęcie w szacie lekko już ubłoconej.


Wyjazd fajny, zwiewny i ciepły. Czyżby w końcu robiła się dobra pogoda do jazdy?

Tym wyjazdem udowodniłem, że nie tylko treningi, ale także wycieczki umiem:)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,