Wieczorny wypad po Agnieszkę okazał się wyzwaniem. Już pomijam, że miałem na bagazniku wieniec bo odwiedziliśmy dziadzia grób, ale mróz -14 stopni za oknem zdecydowanie kłóciły się z prognozami Wilka, który mówił, że ma przed świętami ma iść odwilż.
No i pojechałem nowy napęd działa dobrze, ale muszę poprawić przednie koło, po upuszczeniu ciśnienia wentyl jest pod ostrym kątem. Nie wiem skąd jego "zboczenie" ale zobaczyłem to dopiero dziś jak chciałem pompować koło. Tak więc z przodu nadal niskie ciśnienie. A z tylu powiedzmy sobie "zwyczajnie". Pisząc posta kończę butelkę Dorato w imię radnosnego tytułu magistra.
Mało kiedy pijemy alkohol sami w domu, ale dziś mnie naszło i jest szampan w domu. Aga to raczej mało pijąca, więc zwyciężam butelkę nieomal samotnie a jednoczesnie biorę udział w skomplikowanym dekorowaniu pierników lukrem. I wiecie co? Nieźle mi idzie! ze 20 już udekorowałem, tylko dno w butelce już tylko zostało!
Pozdrawiam radośnie lud uczący się i rowerujący. Niech wam się wiedzie!
Dzień w którym zatrzymała sie ziemia, dzień w którym zostałem magistrem, lub po prostu 19 grudnia dwa tysiące dwunastego roku. Nie zmienia to faktu, że to dziś.
tak wyglądałem przed obroną.
a tak po...
Widać, że odeszły mi stresy:) HA. Teraz tylko dożyć do 65 roku życia i emeryturka!
Dowaliło w nocy śniegu, że ho ho a jazda w 15 cm puchu to sama "frajda". Zrobiłem 10 km a czułem się jakbym ze 30 zrobił. Serducho waliło mi jak głupie jak jechałem na "jedynce" przez te zaspy. Chodniki nie odśnieżone ulice tylko główne... jednym słowem pierdolnięcie i to zimowe z saltem w tył!
A jutro mam obronę. Kuźwa - stresik jest nie ma co...
Po zakupki rowerkiem po snieżeczku... uczenie się do obrony nie idzie mi za dobrze nie chce do głowy wchodzić. To pojechałem choć do kauflandu po sos pomidorowy. Kurier wieczorem dowiózł ostatni prezent świąteczny. Kurcze jak podliczamy wydatki wychodzą grube te święta;) No, ale jak ma być koniec świata to wiecie.
Jak 6 lat jeżdżę tak jeszcze nie widziałem takiej ślizgawki! Wychodzę po bułki i nogi jeżdżą. Patrze na chodnik - hmmm ledwo co wilgotny. No to spoko. Na rowerze już nie szło tak lekko. Przy ruszaniu rower się złożył a ja nawet nie wsiadłem na niego tylko zeskoczyłem na nogi. - to się liczy jako wywrotka? Nawet nie jechałem!
Po chodniku jazdę można porównać do próby jechania po rozlanym oleju na asfalcie. Niby "tylko mokro" a można jechać tylko na wprost. Ruszanie - to nic innego jak pokraczne 3km/h bo noga odpychająca nie odpycha nas a wręcz przeciwnie daje wrażenie ze zaraz się wywalimy.
Ogólnie ciekawe przeżycie. Opony dobrze się sprawdzają jakieś 50% przód i 70% tył ciśnienia i chodziły jak czołg. Tylna gumka to Geax Barro:
Ta przybiera funkcję gąsienicy czołgowej jak ma mało powietrza i nawet ruszenie z ślizgiem było trudne. Przy dynamicznej jeździe - zachowywała się ok, choć na takim lodzie jaki panował głównie na chodnikach - ciężko powiedzieć coś więcej dobrego.
Przednia to smart sam. Ta jednak ma słaby bieżnik Smart sam zdecydowanie nie nadaje się na oponę kierunkową jak jest ślisko. Środkowa jodełka nawet jak było połowę ciśnienia dawała wrażenie "slicka" i wiozła gdzie chciała. Sama opona dobra na asfalt jak zima jak jesień ale na gołoledź dwóch takich bym nie założył na rower.
Co do opon z kolcami. Hmm nadal jestem sceptyczny, wiele osób używa i sobie chwali, jednak ich zastosowanie zimą jest tak sporadyczne, że chyba naprawdę się nie zdecyduję. Cena dwóch "kolców" sporo wyższa niż 4 najtańszych CST na grubym bieżniku. Zima jeżdżę dużo ale nadal nie czuje potrzeby zakupienia kolcowanych. I nie wiem czemu:)
No słuchajcie chyba naprawdę jest coś nie tak z tym kończącym się światem, bo same dziwa i mary!
No po pierwsze mara-dziwo zalegam z wpisami na BS! Hańba! Ja, ten który ma poczytalność, co porusza naród? JA? Zalegam - no zalegam jako ten śnieg grubą warstwą! No więc łajam się przed wami umartwiam i odśnieżam bikeloga rzutkim zdawkowym wpisem o tematyce wszelakiej subtelnie przyprószonej żartem i groteską. No po drugie mara-dziwo bikeloga zaatakowało ZUO! Donoszą mi dobre ludzie ze świata (bo ja samych Vipów po Europie znam), że mi coś hakuje bikeloga. Że mi i im coś nie teges tego bloga. Zaraziłem się chyba od forum podróżerowerowe i to w dodatku INFO! Ha! Pousuwałem ankiety, i banner jedynie słusznego forum, ale nadal nic. Dziś eksperyment z "nowym" szablonem z domyślnych w BS. Zgłaszać mi czy nadal was g-chrome pieści i mąci wam że jestem hakerem!
Ja ledwo HTML znam a tu wali gugiel ludziom w oczodoły, że ja im implikuje oprogramowanie i ich infekuje! koc
No koc by się uśmiał!
WAŻNE: Jeśli twoja przeglądarka drogi czytelniku nadal ci komunikuje coś złego jak wchodzisz na mój bikelog, omiń ostrzeżenia i wpisz mi w komentarzu, że nadal tak się dzieje! Trzeba się im dobrać do d..:)
Dopóty dzban wodę... eeee dopóki nie urwie. No i urwał. Dzwoniłem do matki dzisiaj, żeby poinformować o tym, kiedy ustaliłem obronę i to był błąd. Dawno tak się nie zdenerwowałem. Przeżywają jak nie wiem co: A może ojciec cie odwiezie? On by ci kibicował Powinieneś już zacząć się uczyć Przeczytaj dobrze, żeby cię na czymś nie zagięli.... Idź porozmawiaj z promotorem niech ci podpowie dział z jakiego masz się uczyć....
No kuźwa! To już myślałem, że spotkanie dwóch pedałów w markecie dzisiaj to było coś "nie halo". A tu taka jazda. Tak mnie to rozeźliło, że nie wiem. Przypomniały mi się czasy kiedy przez 4 lata studiów znosiłem te same komentarze starych. Normanie jakby trauma wróciła. Brrr aż mnie trzęsie. To ja sie obrona nie stresuje a oni tak się srają jakbym nie wiem co najmniej miał wycinanego wyrostka!
1...2...3.... 10. Może mi przejdzie nie wiem. A taki ładny wieczór się zapowiadał!
o poranku na bazarek z Agnieszką. Ludu mój ludu czemu łazisz jak święte krowy? Bo to bazar tu można...
No to z bazaru do Agnieszki do pracy i powrót. Troszkę Ćwiczeń w gimpie wymodelowanie dość prostego banneru i zmian graficznych. Nie uważam się za speca, ale całkiem poważnie się wkręciłem w ten program i nawet książeczkę małą mam o nim to sobie czytuje i się doszkalam.
A teraz po imieninach - z lekkim bólem głowy kładę się spać.
No moi mili warto zaznaczyć, że udało mi się przekroczyć dystans zeszłoroczny! Teraz walczymy o 13 tysięcy!
Swoja drogą:
"Niebezpieczeństwo: złośliwe oprogramowanie. Google Chrome zablokował dostęp do tej strony na www.podrozerowerowe.info. Na tej stronie została umieszczona treść od yoshko.pl – znanego dystrybutora złośliwego oprogramowania. Wejście teraz na tę stronę najprawdopodobniej zainfekuje Twój komputer złośliwym oprogramowaniem. Złośliwe oprogramowanie powoduje straty finansowe, trwałe usunięcie plików, a także może posłużyć do kradzieży tożsamości."
A przed chwilą to samo pokazało mi w bikestatsie. Wiecie o co biega?
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.