Zanim jeszcze na niebie zawirowały pierwsze płatki marznącego śniegu Adam wybrał się z Agnieszką do miasta. Oboje mieli kilka spraw do załatwienia, jednak nic tego dnia nie chciało być takie jak zaplanowali.
Jadąc lasem zastanawiali się, jak to jest tam? Po drugiej stronie zielonej granicy. Gdy wreszcie ich koła nieśmiało potoczyły sie po ulicach Legionowa, byli przerażeni. Wiatr szumiał złowrogo przesypując ziarenka piasku, z chodników na drogę. Dookoła panowała cisza, jakiej dawno to miasto nie znało.
- hej a może nas zaatakowali Rosjanie w nocy i jest stan wojenny? - Agnieszka niepewnie rozejrzała się dookoła. Nagle tuż obok nich na światłach zatrzymał się samochód. Był to, ku ich przerażeniu, tylko jeden pojazd. Kierowca, w skupieniu wpatrywał się przed siebie. Grymas na jego twarzy sprawiał, że wyglądał na jeszcze brzydszego niż był w rzeczywistości. W jego spojrzeniu widać było skupenie, tak silne, że nawet nie zamrugał.
- Hej, dobrze się pan czuje? Proszę pana słyszy mnie pan? - Adam nachylił się aby zobaczyć czy wszystko w porządku, pojazd jednak ruszył bez pisku opon i bez słowa odjechał ze świateł. Być może związane to było ze zmianą koloru na zielony, na sygnalizacji, jednak zachowanie to jeszcze bardziej wzbudziło podejrzenia naszych bohaterów.
Koła wolno toczyły się po ścieżce rowerowej. Miasto, z każym kolejny metrem wyglądało coraz barzdziej mrocznie. Puste parkingi i nieliczni ludzie na chodnikach przemieszczali się nadwyraz spokojnie. To upiorne zachowanie było tak zaskakujące, że Adam w końcu przerwał milczenie i zwrócił sie do Agnieszki:
- Hej, coś musiało się stać poważnego. Gdzie się wszyscy podziali?
- Nie mam pojęcia - Agnieszka pomagała przypiąć mu rower do ogrodzenia - nie mamy telewizora, pamiętasz? Skąd możemy wiedzieć co dzieje się na świecie, może stało się coś strasznego a my o tym nie wiemy?
Pożegnali się, niepewni o swój los i każde z nich ruszyło w swoją stronę. Na końcu wielkiego trzypiętrowego bloku znajdował się pasaż handlowy. U góry mieściła sie klinika Mediq a na parterze, znajdowały się sklepy i kilka oddziałów banków. Adam skierował sowje kroki do oddziału, kiedy nagle z przerażeniem odkrył, że na drzwiach wisi kartka...
"bank nie czynny z powodu awarii prądu"
Ciarki przebiegły mu po plecach. Lekko drżąc odsunął się powoli od wejścia. W głębi lokalu zobaczył osobę. W ciemnościach siedziała młoda kobieta. Miała na sobie ciemne spodnie i białą bluzkę a jej komputer zdawał sie być wyłączony. Wyglądała na przerażoną a w jej oczach malowało się na przemian cierpienie i smutek. Nie czekał ani chwili dłużej, rzucił się biegiem do roweru i zniknął za rogiem.
Pędząc przez miasto, czuł jak narasta w nim panika.
- Co u licha mogło się stać. - zadawał sobie pytanie w duchu - te wszystkie lokale były bez prądu! Jak można tak traktować ludzi, to straszne! gdzie są ludzie? Gdzie samochody...
Na ulicy Piłsudskiego w okolicach rynku spostrzegł sklep mięsny. Tuż obok zaparkowane były auta. Od razu postanowił tam jechać. Miał bowiem kupić mięso dla Agnieszki. Już przed sklepem zobaczył wchodzącego mężczyznę. Miał w ręku kluczyki i portwel. Wyglądał dość zwyczajnie. Adam przypiął rower i wszedł za nim starając się nie budzić podejrzeń.
Stojąc w kolejce w mięsnym, uspokoił się nieco. Przed nim stało już pięć osób a kolejne ustawiały sie w ogonku.
- Jest dobrze - tu są ludzie, żyją... - pomyślał i uśmiechnął się do wiszącej tuż obok niego kiełbasy czosnkowej. Kiełbasa, niestety nie odwzajemniła uśmiechu.
Gdy wychodził ze sklepu w środku stało już około dwudziestu osób. W pełni spokojny wsiadł na rower i uśmiechając się pod nosem powiedział:
- idą święta. Na śmierć zapomniałem!
[...] był to fragment książki "Zanim spadł śnieg" w aranżacjii Księgowego. Czytał Księgowy. Wszelkie prawa autorskie należą do wydawnictwa
kołem przez polemedia rodzina.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew