o tym jak wiatr zrobił mnie w trąbe!!!! || 175.17km
Poniedziałek, 6 czerwca 2011
· Komcie(2)
Kategoria Bike to the hell, Na Zaborze
No i wybrałem się na rower. Dzień jak co dzień z ta różnicą że wiatr był o wiele silniejszy. Plan zakładał przejechanie się ot tak, bez większych nastawień na coś dłuższego. Niby Radek podpowiadał mi aby jechać dalej jednak nie chciało mi się za bardzo gnać nie wiadomo gdzie.
Wstaliśmy więc jak Bóg nakazał zjedliśmy liche śniadanie, bo upal i duchota nie pozwalały na nic konkretnego. I po 9.30 ruszyliśmy w trasę. Moja trasa wiodła do Agi pracy, tam ją zostawiłem a sam pojechałem „się przejechać” Było ciepło, miło i wiało w plecy.
DO Nasielska jechałem ze średnią 26km/h. Szybko podjąłem decyzje , że tego dnia odwiedzę także Nowe Miasto.
Cóż i ono mnie podkusiło. Znak 19km Płońsk znów podszeptywał mi zło…
Pojechałem więc na Płońsk. DO miasta nie wstępowałem, ale z powodu silnego wiatru zdecydowałem, że 33km do Ciechanowa to szybko pójdzie, i że jak człowiek kulturalnie PKP wrócę wszak rower za darmo teraz.
No i ruszyłem na Ciechanów.
Tam klęska za klęską, najpierw, tuż przed miastem odkrywam mechaniczne uszkodzenie opony tylnej(pójdzie niebawem do śmietnika bo na ściance się pruje) to jeszcze dwa bankomaty odmówiły posłuszeństwa. W portfelu znalazłem 3,5zł a dowód osobisty został pod zastaw wypożyczonej z UW Pracy magisterskiej. W PKO, którego chwilę szukałem, okazało się, że moja karta straciła ważność. Zrezygnowany usiadłem na schodach w chłodnym banku i biadoliłem nad swym losem, jednocześnie obmyślając najbardziej niecny plan czyli „jak tu k-wa do domu dojechać i nie paść na pysk”
Ochrona oczywiście od razu zainteresowała się moimi bólami i kazała mi opuścić Bank. Ha trzeba było wam wiedzieć, że w przedsionku banku stał i mój rower. Może to to było powodem ich zainteresowania. Dobrze, że mieli „Dar Natury” to napełniłem Bidon i pół butelki po Coli. Wypiłem 3 kubki zimnej wody „na zapas” i rad nie rad ruszyłem do domu pod mega wiatr.
Za drzewami bywało znośnie, 17km/h ale na otwartej przestrzeni bywało ze mną krucho. 15km/h to był mój max. I tak turlałem się turlałem aż do Nasielska. Tam zaczęły się kłopoty, moje siły spadły do minimum. Jechałem 11km/h a na niebie zaczęło się zbierać na burzę. I tak za Nasielskiem nadeszła właśnie owa deszczowa dyskoteka!! Udało mi się na przystanku schronić i walnęło z nieba. Wiało padało dmuchało waliło i błyskało!!!
Po pierwszej przyszła kolejna burza, znów czekałem potem zaczęła iść następna ale już o wiele dalej. Postanowiłem nie czekać i pojechałem. Niestety na Dębe znów zaczęło padać i błyskać, chwila przerwy na przeczekanie, okazała się bezpotrzebny, bo burza błysnęła ze 2 razy i tylko rzęsiście padało. Cóż zdecydowałem się jechać w deszczu, trochę mnie mroziło na zjeździe z górki jednak prędkość znamionowa wzrosła do 23km/h.
W Legionowie wyszło Słońce a w Jabłonnie byłem nieomal suchy…
I tak po: 175km i Średniej 20km/h jestem żyje i…. musze kupić oponę:D
kilka ciekawych zdjęć;D
droga prawie asfaltowa:
granice powiatów:
feministycznie:
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Wstaliśmy więc jak Bóg nakazał zjedliśmy liche śniadanie, bo upal i duchota nie pozwalały na nic konkretnego. I po 9.30 ruszyliśmy w trasę. Moja trasa wiodła do Agi pracy, tam ją zostawiłem a sam pojechałem „się przejechać” Było ciepło, miło i wiało w plecy.
DO Nasielska jechałem ze średnią 26km/h. Szybko podjąłem decyzje , że tego dnia odwiedzę także Nowe Miasto.
Cóż i ono mnie podkusiło. Znak 19km Płońsk znów podszeptywał mi zło…
Pojechałem więc na Płońsk. DO miasta nie wstępowałem, ale z powodu silnego wiatru zdecydowałem, że 33km do Ciechanowa to szybko pójdzie, i że jak człowiek kulturalnie PKP wrócę wszak rower za darmo teraz.
No i ruszyłem na Ciechanów.
Tam klęska za klęską, najpierw, tuż przed miastem odkrywam mechaniczne uszkodzenie opony tylnej(pójdzie niebawem do śmietnika bo na ściance się pruje) to jeszcze dwa bankomaty odmówiły posłuszeństwa. W portfelu znalazłem 3,5zł a dowód osobisty został pod zastaw wypożyczonej z UW Pracy magisterskiej. W PKO, którego chwilę szukałem, okazało się, że moja karta straciła ważność. Zrezygnowany usiadłem na schodach w chłodnym banku i biadoliłem nad swym losem, jednocześnie obmyślając najbardziej niecny plan czyli „jak tu k-wa do domu dojechać i nie paść na pysk”
Ochrona oczywiście od razu zainteresowała się moimi bólami i kazała mi opuścić Bank. Ha trzeba było wam wiedzieć, że w przedsionku banku stał i mój rower. Może to to było powodem ich zainteresowania. Dobrze, że mieli „Dar Natury” to napełniłem Bidon i pół butelki po Coli. Wypiłem 3 kubki zimnej wody „na zapas” i rad nie rad ruszyłem do domu pod mega wiatr.
Za drzewami bywało znośnie, 17km/h ale na otwartej przestrzeni bywało ze mną krucho. 15km/h to był mój max. I tak turlałem się turlałem aż do Nasielska. Tam zaczęły się kłopoty, moje siły spadły do minimum. Jechałem 11km/h a na niebie zaczęło się zbierać na burzę. I tak za Nasielskiem nadeszła właśnie owa deszczowa dyskoteka!! Udało mi się na przystanku schronić i walnęło z nieba. Wiało padało dmuchało waliło i błyskało!!!
Po pierwszej przyszła kolejna burza, znów czekałem potem zaczęła iść następna ale już o wiele dalej. Postanowiłem nie czekać i pojechałem. Niestety na Dębe znów zaczęło padać i błyskać, chwila przerwy na przeczekanie, okazała się bezpotrzebny, bo burza błysnęła ze 2 razy i tylko rzęsiście padało. Cóż zdecydowałem się jechać w deszczu, trochę mnie mroziło na zjeździe z górki jednak prędkość znamionowa wzrosła do 23km/h.
W Legionowie wyszło Słońce a w Jabłonnie byłem nieomal suchy…
I tak po: 175km i Średniej 20km/h jestem żyje i…. musze kupić oponę:D
kilka ciekawych zdjęć;D
droga prawie asfaltowa:
granice powiatów:
feministycznie:
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew