Mała Pętla Warszawska | Księgowy

Mała Pętla Warszawska || 124.47km

Środa, 28 sierpnia 2013 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Dziś odbyła się można powiedzieć próba generalna Venity. Pojechaliśmy trochę pobrykać tu i tam. Najpierw rano kurs był do urzędu Pracy. Standardowo po podpis. Zaproponowano mi nawet pracę. I to jaką! Jako pierwszy dostałem nową ofertę. Zapisałem zszedłem na dół i dzwonie a kobieta w słuchawce mówi mi, że nie aktualne...Dziś zatrudniła pracownika na okres próbny.

Ja to mam kuźwa szczęście do promocji;/ A oferta miała być wyjątkowa i świeża jak te bułeczki z piecyka! I co? Zakalec. Jak oni maja w tym U.P takie świeże oferty to nie dziwne, że bezrobocie takie.

Lekko zwiedzony, że mnie szansa życia ominęła, pojechałem do Warszawy po odbiór pieniędzy z wczorajszych wierceń w Radzyniu Podlaskim. Najpierw do Jabłonny - tu troszkę ścieżkami a troszke ulicą, a później już tranzytem na stolice.

Wrażenia z jazdy pierwsze - Jedzie się szybko. Rano najedzony wypoczęty nie zniżałem się poniżej 26km/h. Trzeba pilnie obserwować dziury na jezdni i nierówności. Nie chce sprawdzać wytrzymałości kół ani już teraz uczyć się zmiany dętki w szosie. Na nierównościach czuć każdy pypeć, jednak generalnie jedzie się fajnie.

Najgorsze są ścieżki. Mostem Północnym jeszcze ok, potem do Gwiaździstej ścieżką jeszcze też w sumie dobrze, ale potem do Powązkowskiej jechałem już ulica, bo te przeplatanie ścieżki, to na lewo, to na prawo i jej wielokrotne "wplecenie" w istniejące wcześniej na osiedlu drogi z betonowych sześciokątnych kostek, mnie troszkę wytrzęsło. Do Banacha jechałem już jednak prawie całość ścieżką, bo ulicą wśród aut nie miałem jakoś veny. No dobra - kawałek ulica mknąłem - hipek byłby ze mnie dumny, bo tunelem pod torami na prymasa pojechałem ulicą.

Na uczelni załatwiłem, co miałem do załatwienia i postanowiłem, że wrócę dookoła troszkę. Nie bardzo wiedziałem jak bardzo dookoła chce wracać i w sumie do ostatnich chwil się wahałem z wyborem trasy. Padło na Błonie i dwójkę na Poznań oraz Małą pętle Warszawską.

Na pięknym asfalcie z wiatrem w plecy do Błoni, jechałem ze średnią ponad 27km/h. W sumie 30 jakoś tak samo siedziało na liczniku. Przed Błoniami jednak poczułem pierwsze oznaki zmęczenia. Plecy mnie bolały. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim miałem plecak. W początkowej (dziurawej i ścieżkowo-warszawskiej) fazie, w plecaku była gruba zapinka z łańcucha i muszynianka z sokiem zapłoniona w 75%. Ciężar więc dał mi popalić.
Do tego nowy rower, lekko inna pozycja i pokłosie wczorajszych wierceń, gdzie walczyliśmy z dziewięcioma ręcznymi wierceniami do 3 metrów. Niby nie wiele, ale plecy pewnie nie zregenerowały sie od poprzedniego wysiłku.

To wszystko nałożyło sie na siebie a w efekcie i nałożyło sie na mnie. Za Błoniami tuż przed Lesznem robię postój i przekładam zapinkę do sakiewki która montuje na kierownicy. Wziąłem ja asekuracyjnie, bo nie wiedziałem czy właśnie w takiej sytuacji się nie przyda. I co? Przydała się. Zdjęcie kilku kg z pleców bardzo pomogło, choć pokłosie przeciążenia lędźwi plecakiem, będzie jeszcze mnie cisnąć na tej trasie.

W Lesznie przerwa na zakupy picia i lody gałkowe. Odpoczywam w cieniu jem lody i staram się rozciągnąć lekko przysztywnione plecy. Na jakiś czas pomaga. Jak ruszam na trasę spowrotem jedzie się dobrze. Wiatr jest w twarz ale 23 - 25km/h to w sumie prędkość optymalna jaka utrzymuje bez jakiegoś strasznego spinania się. Plecy znów atakują mnie w Sowiej Woli. Zaciskam zeby i jadę swoje postój dopiero robię przed samym mostem Błękitnym w Nowym Dworze Mazowieckim.

Ten ostatni odcinek, znów pod wiatr, jest tragicznie ciężki. Plecy nie tyle bolą, one sa takie odrętwiałe. To takie uczucie jak budzisz się rano i masz potrzebe rozciągnięcia się. Ja mam tak samo, ale nie moge się rozciągnać i to uczucie - dziwne - sie tak utrzymuje.

Górki w Rajszewie biorę ładnie. Tam już Kryzys nieco mija, ale jeszcze nie jest do końca zażegnany. W Jabłonnie skręcam w Lewo i odwiedzam Agę w pracy. Odbieram paczkę od niej i kurs do domu robię.


na mapie nie zaznaczałem już kursu do Agi, nie zaznaczyłem go z czystego lenistwa.

Obserwacje Szosowe.
- rower naprawdę ładnie leci jak mu się pociśnie.
- prędkość jest sporo wyższa niż na Francy.
- trzeba się pilnować z dziurami,
- trzeba nauczyć się hamować i wzmocnić ręce do chwytu górnego hamowania. Miałem dziś wrażenie czasem, że nie miałem siły docisnąć klamek od góry. Nie wiem na ile modulacja słaba związana jest z wciąż nie do końca dotartymi klockami a na ile z moją siłą, ale jako obserwacje notuje skrzętnie.
- Pozycja wydaje się spoko, ale muszę opracować opcję nie wożenia zapinki w plecaku na plecach i zdecydowanie zabierać bidon zamiast butelki wkładać do plecaka.
- średnia ze 124km w tym z jazdy po mieście 23. Pewnie sama jazda poza-miejska dała by około 25/26 km/h. Cóż w sumie nigdy nie jeździłem dla średniej, jednak wiem jakie wartości widniały na moim liczniku we francy i dlatego o tym wspominam.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa rzyzy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]