Ramciamciam | Księgowy

Ramciamciam || 46.00km

Sobota, 27 czerwca 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień zapowiadał się spokojnie. Ludzie już po zakończeniu roku szkolnego, wszystko się uspokaja i tu nagle <JEB> Na początku cisza, a potem dowaliło. Jedni, drudzy trzeci, piąci... szóści. Solo, duo, quatro... funto czy tam fifto...Kotłownia była nieomal taka jak na Żeraniu w środku zimy...

Udało się rozruszać towarzystwo, ale robota tak paliła mi się w rękach, że nie miałem czasu nawet na obiad. Piłem tylko co jakiś czas kubek zimnej wody i napierałem dalej. 

Ratowałem samotne przebite dętki, koiłem pisk zapłakanych hamulców. Ratowałem młodych chłopców przed jazdą na za małym rowerze po bracie i wreszcie. Wyzwalałem niewiasty z objęć smoka... eee to nie był chyba smok. Nie to był, hmmm to eee. To na pewno było coś strasznego. I z tej traumy sprzedawałem im rower i rękawiczki i kask. 

Trup ścielił się gęsto, a ludzie napływali i napływali. Kazdy na rowerze. Każdy "COŚ CHCIAŁ" i każdy był w kolejce i każdy...
Każdy był każdy! Miałem moment zwątpienia, kiedy nas dwóch, a w kolejce 5 osób i cztery na dworze. O Bożeno nasza! Wszystkie kary na mnie idą! Blondynki, brunetki, ciemne, jasne rude... duzi mali, średni...

Wytrwałem, obroniłem fortecę. Obroniłem się z panem <S> jak super men!
"K" na wywczasach, to znaczy na zawodach, jako mechanik. Na straży pokoju czuwam ja! Super Księgowy!

Po pracy rundka, ale najpierw nalot na fast fooda. W Macu, tłumy, dzieciarnia, średniarnia, starszarnia i wieśniarnia... No to jadziem pod okieneczko. W auta rządku się ustawiłem. I rzeczę w tę słowa do gadającego głośnika!
- Proszę kanapkę, frytkę, i polewkę!
I podano mnie, jako żywo! Podano mnie jako temuż królowi! Ludzie dziwnie patrzyli jak do MC-driva podjeżdżam na rowerze. Pan w okieneczku, też cokolwiek był zaskoczony. 
- Jak się pan z tym zabierze?
- Na rowerze:)
- Ale ja szklankę mam dla pana....
- to zamówię dla szklanki taksówkę;) 
- he he. Oto pana zamówienie i "Szklaneczka"
- Szklanka wsiadaj na pakę - jadziem!

Z humorem odjechałem, zaparkowałem, zasiadłem i zjadłem. Jak mnie te kaloryje rozpasły, że nawet pisk dzieci w zjeżdżalni tortur, mi nie przeszkadzał. Endorfiny, zaatakowały jako ta armia husarii i chciały mnie chyba w płynny stan zmienić. Rozpływałem się z radości. Mój żołądek, pożądał czegoś kalorycznego, czegoś <FAT>. 

Upasion we frytce i kanapce - zapijąwszy napojem ze słomki, udałem się na rozjazd. I podążyłem zużywać łańcuch na okolicznych drogach. W Komornicy, przemówił do mnie koleś z Magnumem. To było moje sumienie. Zatrzymałem się w sklepie i dopełniłem tego czego żądał! Wchodzę do sklepu. Biorę w dłoń loda w polewie z trzaskającej-czekolady-jak-w-reklamie i kroczę do kasy. 

Nima - nikogu przy kasowni. Kamery obserwują, magnum stygnie... Wtem wypada z zaplecza niewiasta i lekko zarumieniona przeprasza, że musiałem czekać. Myślę sobie, nie mnie przepraszaj, tylko Magnuma. Chłopak już nabierał rumieńców z tego upału:) Szybka eutanazja loda i dalej w trasę.

Nawrót w strone Powiatowego miasta Legionowa i odbiór dostawy żony. Żona została dostarczona pociągiem na peron. Oboje oddaliliśmy się w kierunku domowego zacisza. I ona i ja!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (2)

Co było w tym napoju? :)))

Trollking 17:50 niedziela, 28 czerwca 2015

Adaś jesteś miszczem. Opowieść o magnumie sprawiła, że chyba poproszę Anuszkę żeby mi magnuma zeutanazowała ;)

Bitels 18:52 sobota, 27 czerwca 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa cichs

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]